27. maybe there's nothing after midnight

104 12 0
                                    



- Ashton. Ashton. – ktoś potrząsnął jego ramieniem. – Hej, Ashton.

Rozchylił powieki i dobrą chwilę zajęło mu zrozumienie, gdzie właściwie jest. Ostry blask śweitłówek niemal natychmiast go poraził, a kiedy wzrok już się do niego przyzwyczaił, dostrzegł, że była to Margaret Hudson, ze zmartwioną miną.

O nie! Pierwsze co wpadło mu do głowy, to że coś nie tak z Blair. Poderwał się, bo leżał do tej pory na tych okropnie niewygodnych siedzeniach, i rozejrzał dookoła. Pani Hudson odskoczyła od niego gwałtownie.

- Hej. Hej. Ashton. Spokojnie. To tylko ja.

Starł dłońmi resztki snu z oczu. Pani Hudson miała na sobie spodnie do jogi i zapinaną na zamek bluzę sportową a jej włosy opadały naturalnie dookoła twarzy. Musiała się przebrać, albo wrócić do domu. Ashton natychmiast sięgnął po swój telefon. Zegar na wyświetlaczu wskazywał trzecią nad ranem.

- Czy już...?

- Skończyło się. – przytaknęła pani Hudson. – Dobrze, że miałam u Stevena torbę z rzeczami, bo nie wytrzymałabym w tych szpilkach. Proszę. – podsunęła mu papierowy kubek. – Na kardiologii mają lepszą kawę.

Ashton wziął kawę i musiał przyznać jej rację. Na kardiologii mieli lepszą. Pani Hudson usiadła obok niego z rękami złożonymi na kolanach jakby na coś czekała. Potrzebował jeszcze kilku minut, by się rozbudzić i by wszystko do niego dotarło. Po pierwsze, był w szpitalu, po drugie, operacja Blair się skończyła, po trzecie, nadal nie wiedział do końca co z nią. Potarł twarz.

- Wszystko dobrze? – spytał w końcu, już po piątym łyku mocnej kawy.

- Skończyli godzinę temu, ale nie chciałam cię budzić. – rzekła pani Hudson, zakładając nogę na nogę. – Czterech chirurgów, kilka ładnych godzin na kilka zmian. Będzie żyć, tak przynajmniej mówią. Urazy wewnętrzne, wstrząśnienie mózgu. Jeszcze niczego nie bierzemy za pewnik ale lekarze są dobrej myśli. Może jedź do domu, co? Prześpij się. Doceniam, że tu zostałeś.

- Poczekam aż ktoś przyjedzie.

Ash dokończył kawę w ciszy. Była to cisza, której przerwanie mogłoby zostać okrzyknięte zbrodnią. Oni po prostu potrzebowali tej ciszy jak żadnej innej. To była cisza na zastanowienie się nad wszystkim. Blair, tak bliska śmierci. Prawie jak sam Ashton.

- Mogę ją zobaczyć? – spytał nagle, zaskoczony dźwiękiem swojego głosu.

Pani Hudson kiwnęła głową. Poprowadziła go za sobą do oświetlonego sztucznym blaskiem korytarza. Słońce powoli wzbijało się po bostońskim niebie, ale było jeszcze zbyt słabe. W końcu stanęli przed przeszklonymi drzwiami, które otworzywszy się automatycznie ukazały małe pomieszczenie oddzielone od właściwiej sali szpitalnej tylko ogromną szybą.

Wyglądała krucho a zarazem niebezpiecznie. Na moment Ashton dał odpłynąć swojej wyobraźni i przypisał Blair do jakiejś wielkiej bitwy, coś jak Boadycea. Widział opatrunki na jej głowie i ramionach. Reszta znajdowała się pod kołdrą, ale to nie miało znaczenia. Żyła, co potwierdzał tylko ekran wiszący po lewej stronie. Monitorował akcje serca, a przynajmniej tak się Ashtonowi wydawało. Te szpitalne gadżety znał tylko z seriali, które namiętnie oglądała jego matka.

Włosy rozrzucone na poduszce, usta spierzchnięte, twarz blada i delikatna, naznaczona małymi nacięciami w miejscach, w których szkło uszkodziło skórę. Blair Hudson zastygła w nieruchomej pozie. Ashton dostrzegł, że pani Hudson się trzęsie i dopiero chwilę zajęło mu zrozumienie, że płakała. Po raz pierwszy w życiu Ashton widział, jak ten robot, jakim jest pani Hudson, ta maszyna, okazuje jakiekolwiek emocje. Przez moment nie wiedział co do końca ma zrobić, ale w końcu zdobył się na odwagę i objął ją silnymi ramionami a ona jakby tego potrzebowała. Jakby właśnie tego jej w życiu brakowało.

ALL OVER AGAIN [5SOS]Where stories live. Discover now