19. and I always miss the memories of the mornings we were high

73 8 6
                                    




Kiedy Blair się obudziła, słońce już zachodziło. Szybko odtworzyła w głowie co właściwie wydarzyło się nim zasnęła. Wybuch samochodu Ashtona, policja, straż pożarna, karetka, Luke. Luke. To Luke ją tutaj przyprowadził.

Wygrzebała się pospiesznie z pościeli i rzuciwszy sobie jedno spojrzenie w lustrze stojącym pod ścianą, bosymi stopami dotknęła chłodnej, drewnianej podłogi poza jej pokojem. Mieszkanie było ciche, jakby kompletnie opuszczone. Zrobiła jeszcze kilka kroków i stanęła w salonie, zapominając o tym, że ma na sobie tylko krótką, jasnoróżową piżamę.

Luke jakby wyczuł jej obecność. Siedział w salonie wpatrując się w ekran swojego telefonu. Od kilku godzin odpisywał Leigh, i próbował jej wytłumaczyć, że tu jest naprawdę potrzebny i nie może tak po prostu wrócić sobie do Bostonu. Bo nie mógł. Nie teraz, nie w tej chwili.

Blair poczuła na sobie palące spojrzenie byłego chłopaka. Miał trochę nieobecny wyraz twarzy, kiedy stawiając bardzo ciche kroki podeszła do sofy. Został, pomyślała. To ją rozczuliło. Został, bo chyba o to go poprosiła w pół śpiąc. Przeczesała palcami włosy z różowym poblaskiem i milcząc, wpatrywała się w Luke'a.

- Wiesz, że się gapisz i wiesz, że to widzę?

Blair zmarszczyła brwi. Oczywiście, że wiedziała. Chciała jednak się na niego jeszcze trochę pogapić. Przez moment wydawało jej się, że to znów jej Luke. Luke, nieskażony trucizną Roberta Bakera. Luke, który kochał i który był. Blair zastanowiła się, jak bardzo Robert Baker spieprzył ich życie.

Zwykle wychodziła z założenia 'mleko się rozlało', albo 'mówi się trudno, płynie się dalej'. Teraz, w tej chwili, jednak nie potrafiła po prostu popłynąć dalej. W tej chwili miała wrażenie, że nie oddała wydarzeniom tamtej nocy odpowiedniej czci, nie uhonorowała ich powagi i nie rozłożyła ich na czynniki pierwsze dostatecznie dokładnie, by w ogóle dotrzeć do samego jądra ciemności. Czy gdyby Robert i Julia im się nie przytrafili, to Blair nadal byłaby z Lukiem? Może wpadałby co weekend do tego mieszkania, jedliby pizzę, uprawiali seks i żyli ze sobą do końca? Może. Mogli też rozstać się trochę później, z mniejszą pompą. Mogli też nigdy, ale to przenigdy, do siebie nie wrócić. I faktycznie nie wrócili, ale mogli się na przykład nigdy nie spotkać i może tak byłoby lepiej. Gdyby nie Robert, Luke nie siedziałby teraz w jej małym salonie i nie gapiłby się na nią tylko dlatego, że ona też się na niego gapiła.

- Luke, co wydarzyło się tamtej nocy w Oak Hill? – wypaliła nagle.

- Było dużo dymu, Blair. Nie pamiętam. – dotknął lewego skrzydełka nosa. KŁAMAŁ!

Blair jednak wiedziała, że lepiej było czasem zrobić krok w tył, by wygrać. Jak w szachach. Grywała czasem w szachy z Erikiem.

- W którym momencie to się spieprzyło, Lucas?

Luke nie lubił, kiedy ktoś używał jego pełnego imienia. Tak po prostu, wolał być 'Lukiem' niż 'Lucasem'. Jednak to nie było w tej chwili ważne. Blair zadała pytanie, które i jego nurtowało od jakiegoś czasu. Ściśle rzecz biorąc, od momentu w którym zobaczył ją w szpitalu, trochę rozbawioną, ale w głębi duszy przejętą jego sytuacją. Blair nigdy nie lubiła dawać po sobie poznać takich rzeczy, ale on znał ją lepiej niż ktokolwiek na tym świecie.

Może pytanie było dość ogólne, ale patrząc w niebieskie oczy Blair widział, że pyta „Kiedy my się tak spieprzyliśmy?". Ale to nie oni. To on. Może gdyby nie dał się zmanipulować Julii, nie pojechałby do Oak Hill, nie okłamywałby Blair, nie pozwoliłby... Teraz nie siedzieliby po dwóch stronach sofy, odgrodzeni od siebie niewidzialnym murem. Najpewniej Blair leżałaby na nim, i patrzyła do góry na jego szczękę z dwudniowym zarostem. Nie lubił tej perspektywy, bo wyglądał z niej grubo, ale Blair kochała patrzeć na niego właśnie w taki niewyidealizowany sposób.

ALL OVER AGAIN [5SOS]Where stories live. Discover now