notka i trochę organizacji pod rozdziałem!
Calum Hood sięgnął po swoje piwo i mógł przysiąc, że rękaw swetra przykleił mu się do blatu. To był obskurny bar, i nie wiedział, czemu Luke wybrał właśnie to miejsce na spotkanie, ale nie dyskutował. Calum pojawił się chyba za wcześnie, ale po namyśle i sprawdzeniu godziny stwierdził, że to Luke się spóźnia. Luke zawsze się spóźniał.
- No wreszcie. – mruknął Hood, spoglądając na przyjaciela zmierzającego w jego stronę. – Czemu masz to na sobie?
Luke szedł przez bar ubrany w koszulę w czarno-białą kratę. Nie nosił jej chyba od pierwszego roku w collegu. Hemmings jednak machnął ręką i wsunął się na wysoki, barowy stołek. Calum wybrał miejsce w rogu baru, w ocienionym kącie nie było opcji, żeby ktoś ich podejrzał, a od pewnego czasu byli coraz bardziej zdenerwowani. Oni wszyscy z jakiegoś powodu czuli ciepły oddech Roberta Bakera na karku.
- Mogliśmy naprawdę spotkać się u mnie. – stwierdził Cal, spojrzawszy na przyjaciela. – Co było tak bardzo niecierpiące zwłoki?
- Pamiętasz ruletkę? – spytał nagle Luke, a po plecach Caluma przebiegł dreszcz.
Oczywiście, że pamiętał ruletkę. To było popierdolone. Luke sięgnął w tym czasie do kieszeni spodni i wyjął telefon. Po chwili pokazał Calumowi ekran z kafelkami aplikacji i wskazał tą, której Cal najbardziej nie chciał zboaczyć.
- Po co to instalowałeś kretynie?
- To nie ja. – mruknął Luke. – Dostałem jakąś dziwną wiadomość, a potem kiedy chciałem wejść na instagrama zobaczyłem, że to tutaj jest. Znowu.
- Usuń to. Kurwa, Luke. Usuń to natychmiast.
- Sprawdź. – palnął Luke. – Sprawdź czy też to masz.
- Naprawdę, gdybym to miał, raczej bym się zorientował. – Calum z ociągnięciem wyciągnął telefon, ale nim zdążył cokolwiek sprawdzić, na ekranie pojawił się numer Mike'a. – Czekaj. – rzucił do Luke'a.
Calum odebrał, ale potem żałował, że to zrobił. Zupełnie tak, jakby to, że nie odebrałby telefonu miało jakkolwiek uratować gównianą sytuację.
- Cal? Wiem, że to dużo, ale musisz znaleźć Luke'a i pilnować, żeby nie zrobił jakiejś głupoty, dobra? – Michael wydawał się być rozdrażniony.
Calum spojrzał na Luke'a, a ten wpatrywał się w kran własnego telefonu marszcząc brwi. Jego twarz przyjęła wyraz silnego myślenia, jakby właśnie próbował rozwiązać zadanie z fizyki kwantowej.
- Co jest?
- Tracy dzwoniła. Ashton jedzie do Cambridge, ale nie mówisz nic temu kretynowi, dobra? Pilnuj, żeby nie wybrał się na żadna przejażdżkę. Chyba chodzi o Blair.
- To będzie łatwiejsze niż myślisz. W porządku. – Calum rozłączył się. – No dobra, stary, nie mam tej apki.
- To czemu ja ją mam? – mruknął Luke kręcąc głową. – Kto dzwonił?
- Corrine.
Ashton Irwin był z natury opanowanym człowiekiem. Uprawiał jogę, czasem medytował i starał się zachowywać spokój nawet w najbardziej patowych sytuacjach. Właśnie dlatego, w drodze do mieszkania Blair i Tracy powoli pokonywał schody, pilnując oddechu i mierząc każdy krok. Kiedy Tracy otworzyła mu drzwi, minę miała nietęgą. Przesunęła się tylko by go wpuścić i zaprowadziła do niewielkiego salonu.
Przez chwilę przed oczami Ashtona pojawiał się obraz Blair Hudson uczącej się do egzaminów. Miała taką samą, skupioną minę, ubrana była w podobne, bawełniane dresy i wyciągniętą koszulkę. Na jej nosie błyszczały okulary w gustownych oprawkach, których szczerze mówiąc nienawidziła.
YOU ARE READING
ALL OVER AGAIN [5SOS]
Fanfiction'kiedyś łączyło ich wszystko, ale z jakiegoś powodu ze sobą skończyli i pojawia się pytanie, czy zrobiliby to znowu?' Oni chcieli tylko zostawić za sobą Dzielnice Snobów i żyć według własnych zasad, ale wydarzenia mrocznej nocy, o której tak rozpac...