35. i will fight to fix up and get things right

64 9 5
                                    


Bezbronna i wyprana z emocji Blair Hudson była najdziwniejszym widokiem kiedykolwiek, ale Ashton, choć rozrywało mu to serce, musiał jakoś się z tym zmierzyć. Nie płakała, to było pierwszym, co zauważył. Kiedy wszedł do domu Hudsonów, wewnątrz panowała cisza. Poluzował krawat, który matka kazała mu założyć, choć on sam nienawidził krawatów i zaproszony przez pokojówkę, ruszył w kierunku salonu.

- Dobrze, że już jesteś. – mruknął do niego Erik.

Erik Hudson w czarnym garniturze podszedł do niego, ale Ashton nawet na niego nie spojrzał. Jego uważne spojrzenie skupione było na skulonej na kanapie Blair. Nie zwracała uwagi na to, że wymnie ciemny, damski garnitur, albo że podeszwy jej szpilek wspierają się na skórzanym obiciu sofy. Wpatrywała się w bliżej nieokreślony punkt przyciskając do ciała ozdobną poduszkę.

- Blair, Ashton już jest.

Uniosła na niego znużony wzrok i kiwnęła głową. Dlaczego to właśnie Ashton Irwin, ubrany w garnitur i pod krawatem został poproszony o pojawienie się w domu Hudsonów dokładnie dwie godziny przed pogrzebem Shane'a Hudsona? Nie wiedział. Wiedział jednak, że prosiła o to Blair. Gdzieś z kuchni dochodziły różne głosy, lepiej i gorzej znane. Pani Hudson mówiła coś podniesionym głosem a odpowiadał jej równie kobiecy, choć nieco starszy ton i zaraz w salonie obok Margaret Hudson stanęła Irma Gardner, zasuszona kobieta o bystrych niebieskich oczach i obłoczku siwych włosów otaczających jej głowę.

- Dobrze, mamo, porozmawiamy o tym później. W porządku? Oh, Ashton. – Margaret z wymęczonym wyrazem twarzy przeszła obok niego na swoich wysokich szpilach a podążająca za nią babcia Blair nawet nie zaszczyciła go jednym spojrzeniem.

- Chodź. – Blair wstała i pociągnęła go za dłoń w kierunku holu. – Nie pogadamy w kuchni, bo firma cateringowa już tam jest.

Wspięli się po schodach i poszli w kierunku sypialni Blair. Zamknęła za nimi drzwi, rozejrzawszy się najpierw, czy nikt ich nie śledził. Ashton obserwował ją i skłamałby, gdyby powiedział, że nie był ciekaw jej wyjaśnień. Obserwował jak umęczona Blair Hudson z toną korektora pod oczami podchodzi do okna. W ogrodzie rzeczona firma cateringowa już rozstawiała stoły i wielkie zdjęcie Shane'a w złoconej ramie.

Ciało Blair się zatrzęsło, i wtedy Ashton zrozumiał, że dziewczyna płacze. Podszedł do niej powoli, położył duże dłonie na odsłoniętych marynarką ramionach i zmusił się do zachowania spokoju. Chciał się dowiedzieć, po co go tu ściągnęła.

- Zdecydowałam się udupić Bakera. – rzekła w końcu absolutnie opanowana, nadal wgapiając się w zdjęcie brata, a potem odwróciła się w ramionach Ashtona, by spojrzeć na jego poznaczoną bliznami po trądziku twarz.

Jej oświadczenie na moment zbiło go z pantałyku. Chwilę zajęło mu przetworzenie tego, co właśnie usłyszał. Udupić Bakera. Całkowicie to rozumiał, ale jak miała zamiar to zrobić?

- Nie mogę ci powiedzieć nic więcej, ale będziesz musiał mi zaufać. Ufasz mi, Ashton?

- Tak. – odparł bez namysłu, czego zaraz pożałował.

- Więc zaprowadzisz mnie do Bakera jeszcze dziś. Muszę się z nim spotkać.

Na pogrzebach słyszy się różne rzeczy, a tak przynajmniej sądził Michael, choć na wielu nie był. Kiedy miał dziesięć lat umarła jego ukochana babcia, a kiedy miał trzynaście, wujek Evan. Nigdy jednak nie był na pogrzebie kogoś tak młodego. Shane był tylko kilka lat starszy od nich, szczupły i zawsze gotowy im pomóc. I umarł tuż obok Michaela.

- Szkoda tego chłopaka. Widzisz, nie ważne czy jesteś bogaty czy biedny, umierasz tak samo i idziesz do piachu. – skomentowała szorstko jakaś kobieta w zjedzonym przez mole kapeluszu z czarnym piórem, który równie dobrze mógł być częścią kostiumu z tandetnego teatru.

ALL OVER AGAIN [5SOS]Where stories live. Discover now