06.

6K 245 11
                                    

- Tatuś! - ciszę przerwał nagły, dziewczęcy głos. Odwróciłam głowę w jego stronę, ale zaraz drobna sylwetka mignęła przed oczami, by wylądować w ramionach ojca. Twarz Ezekiela rozjaśniła się, a ja zacisnęłam dłonie w pięści na dziwne uczucie gorąca w brzuchu. Z dzieckiem wyglądał jeszcze seksowniej, a do tej chwili, nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jest to w ogóle możliwe.

- Jak było w szkole, skarbie? - spytał miło, odsuwając od siebie Elisabeth. Blondyneczka zerknęła na mnie z zaciekawieniem, zanim uśmiechnęła się szeroko i zaczęła szybko mówić.

- Cudownie! Byliśmy na spacerze, nazbieraliśmy kwiatków, które później wsadziliśmy do wazonów! - jej entuzjazm był zaraźliwy, ponieważ na moją twarz mimowolnie wkradł się uśmiech.

- To dobrze, kochanie - mężczyzna odgarnął jej zabłąkany kosmyk z twarzy. - Cześć, mamo - dopiero teraz zwróciłam uwagę na wysoką, elegancką kobietę stojącą w progu.

Wyglądała tak, że mogłam od razu stwierdzić, że ja na te ubrania musiałabym wydać całą swoją wypłatę. I choć, gdybym zobaczyła ją na ulicy, uznałabym ją za arogancką bogaczkę, teraz tak się nie stało, ponieważ uśmiechała się łagodnie, skanując wzrokiem raz syna, a raz mnie.

- Kim jest ta młoda dama? - podniosłam się, uświadamiając sobie, jak strasznie niekulturalnie się w tej chwili zachowuję.

- Jestem Abigail Indigo, nowa opiekunka Elisabeth, a przynajmniej taką mam nadzieję. Miło mi Panią poznać - wyciągnęłam śmiało dłoń, choć wewnątrz trzęsłam się jak jakaś osika. Błysk w oczach kobiety lekko przygasł, ale nie zdołałam się nad tym dłużej zastanawiać, gdyż odwzajemniła uścisk.

- Żadna Pani, mów mi Delilah.

- Dobrze - zgodziłam się szybko, a napięcie zniknęło z barków. Odwróciłam się w stronę malutkiej i kucnęłam, uśmiechając się. - Cześć. Jestem Abigail, ale jeśli tylko sobie tego życzysz, możesz mówić mi Abi - postarałam się, by głos był miękki oraz ciepły. Dziewczynka przyglądała mi się długo oraz czujnie. Nie schowała się oraz nie wtuliła w Ezekiela, co napawało mnie optymizmem.

- Elisabeth, ale może być Eli - odpowiedziała w końcu, a ja wewnętrznie odetchnęłam z ulgą. - Będziesz się mną zajmować, gdy tatuś będzie w pracy?

- Tak - przyznałam szczerze. Mała wykręciła dłonie, ale nie opuściła wzroku.

- Masz dzieci? - spytała nagle, co mnie zdziwiło. Zerknęłam na Ezekiela, ale on najwyraźniej postanowił nie wtrącać się do naszej dyskusji.

- Nie - brunet zmarszczył brwi, a ja postanowiłam dodać do swojej wypowiedzi wyjaśnienia, ponieważ nie chciałam, by uważał mnie za kłamczuchę. - Mam brata.

- Och! - stwierdziła podekscytowana pięciolatka i podeszła bliżej. - Często się z nim widujesz?

- Mieszkam z nim.

- W tym wieku mieszkasz z rodzicami? - spytała, marszcząc brwi. Cholerna, dobra jest. Dlaczego mała zadaje więcej pytań niż jej ojciec podczas rozmowy kwalifikacyjnej?

- Nie. Jestem tylko ja i Edward.

- Gdzie wasi rodzice?

- Elisabeth! - ostrzegł mężczyzna. Na twarzy dziewczynki pojawił się przepraszający uśmiech, więc uniosłam kąciki, dając jej do zrozumienia, że wszystko jest w porządku.

- Są w niebie, wśród aniołków.

- Myślisz, że jest z nimi moja mamusia? - na sercu zacisnęły się dwie, niewidoczne dłonie. Zamrugałam gwałtownie, starając się powstrzymać napływające łzy.

- Starczy tego wszystkiego. Idź umyj dłonie - blondyneczka kiwnęła głową i popędziła na górę, zostawiając naszą trójkę samą. Podniosłam się z klęczka, łącząc dłonie.

- Będę się już zbierać. Miło było cię poznać, Abigail - przerwała niezręczną ciszę kobieta. Uścisnęła jeszcze raz moją dłoń.

- Ciebie również - Ezekiel ruszył z matką w stronę drzwi, by ją odprowadzić i dokładnie wtedy z góry zbiegła Elisabeth.

- Co na obiad? - spytała luźno. Spodziewałam się trochę trudniejszego początku, ale najwyraźniej niepotrzebnie się martwiłam.

- Chodźmy się przekonać - zaproponowałam, na co Eli przystała. W kuchni odnalazłam kurczaka i ziemniaki, więc nałożyłam małej i postawiłam na stole. Przysunęłam krzesło bliżej, by za mocno nie porozwalała jedzenie i zasiadłam naprzeciwko niej. - Smacznego.

- Dziękuję! - odpowiedziała radośnie, chwytając w dłonie sztućce i zaczynając jeść. Szybko też zaczęła temat tego, co będziemy dzisiaj oraz jutro robić. Obiecałam jej wycieczkę na plac zabaw oraz naleśniki, co ją zadowoliło.

Spodziewałam się, że jak zostaniemy same to stanie się diabełkiem, ale wcale tak nie było. Kiedy kilka minut później dołączył do nas Ezekiel, wiedziałam, że mam tę robotę już na tysiąc procent. Zadowolenie było jasno wymalowane na jego przystojnej twarzy.

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz