26.

4.9K 175 9
                                    

O mój Boże.

Musiałam szczerze przed samą przyznać, że ta randka była genialna. Co chwilę wybuchałam głośnym śmiechem i nawet na chwilę nie zapanowała niekomfortowa cisza. Co najważniejsze, mężczyzna nie tylko cudownie się wypowiadał, ale także słuchał wszystkiego, co miałam do powiedzenia.

Mimowolnie zauważałam coraz więcej różnic pomiędzy nim, a Matthiasem. Zwłaszcza pomiędzy tym, co przy nich czułam. Miałam wiele wątpliwości w głowie, ale jedno było jasne jak słońce. To Ezekiel sprawiał, że serce biło szybciej. To właśnie on mi się podobał w TEN sposób. To właśnie jego chciałam zaciągnąć do łóżka i nie wypuszczać przez całą noc, a może i nawet poranek.

I czułam się z tym okropnie. To, co robiliśmy było złe. Nie wpłynie jedynie na życie moje oraz Ezekiela, ale także, a raczej przede wszystkim, Elisabeth i Edwarda. Co jeśli to wszystko, to jedynie głupie pożądanie, które tak szybko jak i się zaczęło, tak szybko się skończy? Czy warto było się z nim przespać i, czy to w ogóle pomoże? A może będę chciała tylko więcej, więcej i więcej...

- O czym tak zacięcie myślisz? - oderwana od myśli, zamrugałam kilka razy, rozluźniając twarz. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że aż tak mocno marszczyłam brwi.

- O niczym ważnym - wypowiedziałam zdecydowanie za szybko, by było to prawdziwe. Ezekiel zmierzył mnie niepewnym spojrzeniem, ale zaraz uśmiechnął się.

- Skoro tak mówisz. Jesteś gotowa na powrót do domu? Nie chciałbym zawieść zaufania twojego brata, jeszcze zabroni mi cię ponownie gdzieś zabrać.

Nie wierzę, że młody ma aż taki wpływ na wszystkich facetów, z którymi zaczynam się umawiać.

- Bardziej martwiłabym się o babcię. Ta dopiero jest szybka do złego oceniania innych - na wpół na serio, na wpół na żarty powiedziałam, ale po minie Clouda widziałam, że udało mi się być bardzo przekonującą. Założyliśmy nasze płaszcze, a ja chwyciwszy ramię mężczyzny, pozwoliłam mu się zaprowadzić do samochodu. - Skąd w ogóle pomysł, że będę chciała ponownie gdzieś z tobą wyjść? W końcu wyszłam z tobą tylko po to, by dowiedzieć się kim jest Nathalie, a ty wciąż milczysz jak zaklęty.

Cały wieczór milczałam na temat tej kobiety, czekając aż to on zacznie temat. Teraz jednak, kiedy czasu ubywało, musiałam wiedzieć. Nigdy nie wpieprzyłabym się celowo z buciorami w czyjś związek. Już pomijając to, że jakby Ezekiel kogoś miał, sprałabym go na kwaśne jabłko za to wszystko, co ze mną zrobił.

- Nathalie to mama Elisabeth - Otworzyłam szerzej oczy, nie będąc w stanie ukryć tego jak bardzo zszokowała mnie ta informacja. - Poznaliśmy się na obozie w wieku szesnastu lat. Niemal od razu, gdy ją tylko zobaczyłem wiedziałem, że to jest kobieta, która zostanie moją żoną. I dopiąłem swego.

- Czyli... Nathalie nie żyje?

Cholerna kretynka!

Jak głupia mogłam być? Robiłam w myślach wyrzuty mężczyźnie o kobietę, której nie było już na świecie. Nie znałam Ezekiela jeszcze najlepiej, ale przecież już przy naszym pierwszym spotkaniu mogłam stwierdzić, że nie był taki jak reszta. Czy zazdrość mogła aż tak oślepiać? Jeśli tak, nie chciałam jej już nigdy czuć.

- Dokładnie. Zmarła trzy lata temu, chorowała na raka.

- Tak strasznie mi przykro i przepraszam, że naciskałam - zrobiło mi się autentycznie głupio, a to rzadkość. Nawet poczułam jak się rumienię.

- Nie ma za co, to zamknięty rozdział. Każdy kogoś stracił w życiu - uśmiechnął się delikatnie, ale nie złagodziło to bólu, który poczułam w klatce piersiowej. Bo choć sprawa z Nathalie była wyjaśniona nie zmieniało to faktu, że Ezekiel wciąż ją bardzo kochał. Powiedział do mnie jej imieniem...

Jaką więc powinnam mieć pewność, że to rzeczywiście był aż tak zamknięty temat, jak przedstawiał?
W ciszy dojechaliśmy do domu, gdzie mężczyzna zaparkował przed podjazdem i zgasił samochód. Podniosłam na to brew, a on uśmiechnął się szeroko.

- Nie miałeś czasami szybko mnie podrzucić, by nie narazić się nikomu z rodziny?

- Miałem, ale jeśli mamy więcej nie wyjść na żadną randkę, chcę wziąć z niej najwięcej jak się da.

- Przebiegły - Udałam oburzenie, ale w rzeczywistości na sercu zrobiło się zdecydowanie cieplej niż powinno. - Nie możemy tego robić - wymsknęło mi się szybciej niż zdążyłam to przemyśleć. Mężczyzna wydał się zdziwiony.

- Czego?

- Tego - machnęłam gwałtownie dłonią między nami jakby miało to cokolwiek wytłumaczyć. Wzięłam kilka głębokich wdechów, ale jego obecność nie pomagała w uspokojeniu.

- Rozmawiać?

- Nie pogrywaj sobie ze mną. Wiem, że nie jesteś aż tak głupi i zdajesz sobie sprawę z tego, o czym dokładnie jest mowa.

- Co jest takiego złego w tym, że się umawiamy?

- Pomyślałeś o Elisabeth i Edwardzie? Co oni będę przeżywać, gdy okaże się, że to tylko zwykłe pożądanie, które zniknie po kilku naszych wspólnych razach? - dobrze było wypowiedzieć w końcu na głos wszystkie obawy, które od dawna krążyły po głowie. Ezekiel wydał się być rozbawiony.

- A jeśli okaże się, że to nie tylko pożądanie? Jeśli stracimy szansę na miłość tylko przez głupie obawy? Pomyślałaś o tym? Abi... - Jego głos złagodniał, a na twarzy pojawiło się coś, czego wolałam nie interpretować dla dobra siebie i innych. - Spróbujmy, proszę. Nikt nie musi się dowiedzieć, póki się nie upewnimy, że to jest to.

- Teraz jeszcze mniej dziwię się temu, że jesteś tak popularnym prawnikiem - Przyznałam z niechęcią, prychając. O dziwo, choć obaw miałam od groma, łatwo było powiedzieć tak. Nachyliłam się i nie przejmując tym, że zrobiło się strasznie niewygodnie, pocałowałam go. Zanim jednak zdążył oddać pocałunek, odsunęłam się i uśmiechnęłam kokieteryjnie. - Do poniedziałku, szefie - zgarnęłam torebkę i wyskoczyłam z samochodu zanim zdążył mnie powstrzymać.

Pomachałam mu radośnie na progu i weszłam do środka śmiejąc się z jego niezadowolonej miny. O dziwo, w salonie i kuchni nikogo nie było. W pokoju Edwarda grał cicho telewizor, więc zaszłam tam, wypytałam o wszystko i wymigując się od przesłuchania późną godziną, pobiegłam do pokoju, gdzie zapiszczałam, rzucając się na łóżko.

Czułam się z powrotem jak buntownicza nastolatka. Z tą różnicą, że dorosła ja bardziej zdawała sobie sprawę z nieprzyjemnych konsekwencji, które mogły z tego wszystkiego wyniknąć. Pokręciłam głową i zgarniając rzeczy do spania, ruszyłam do łazienki, postanawiając martwić się złymi rzeczami wtedy, kiedy nadejdą.

Szykuj się, Ezekiel, ponieważ teraz już nic nie powstrzyma mnie przed zaciągnięciem cię do łóżka.

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Where stories live. Discover now