14.

5.6K 200 7
                                    

– Przepraszam, że się spóźniłem. Miałem zapierdol w pracy, a korki wcale nie pomagały – otworzyłam szerzej oczy, nie spodziewając się tak mocnego słowa z jego ust. Mężczyzna jednak niczego nie zauważył, ponieważ od razu po zrzuceniu butów oraz kurtki, ruszył do kuchni. Ze zdziwieniem obserwowałam jak wyciągnął szklaneczkę i nalał do niej bursztynowego płynu.

– Aż tak źle? – spytałam niepewnie, gdy przechylił szklankę i przełknął zawartość, nawet się nie krzywiąc. Pokręcił głową, dając mi do zrozumienia, że nie chciał o tym rozmawiać. Pozwoliłam mu wypić jeszcze trzy, zanim postanowiłam, że starczy tego dobrego. Jutro musiał wstać do pracy, nie mógł być więc wczorajszy. Korzystając z tego, że Edward nocował u Matt'a, śmiało podeszłam do mężczyzny.

Wyciągnęłam mu z dłoni naczynie i sama pozbyłam się whiskey, mrucząc z aprobatą. Otarłam usta i uśmiechnęłam się słodko, napotykając zielone oczy. Czaiło się w nich coś innego niż na co dzień. A to natomiast sprawiało, że Ezekiel interesował mnie coraz bardziej

– Masz dobry gust – przyznałam, rozpoznając butelkę. Aberfeldy. Jedna z moich ulubionych. Ignorując intensywny wzrok, ruszyłam w stronę salonu. A przynajmniej taki był cel, zanim nie zostałam chwycona za nadgastek i przyciśnięta do lodówki. Ciepłe, miękkie wargi naparły na moje. Po jego poprzednim zachowaniu myślałam, że pocałunek będzie gwałtowny oraz agresywny.

Tymczasem Cloud całował delikatnie oraz niewinnie, z zamkniętymi ustami, nawet nie starając się wepchnąć języka do gardła. Nie pamiętałam kiedy ostatni raz ktoś mnie tak pocałował, przez co po plecach przeszedł dreszcz podniecenia. Z nim wszystko było inaczej... Wyjątkowo. Gdy tylko to słowo przeszło przez myśl, odsunęłam się od mężczyzny i czmychnęłam pomiędzy ramionami. Bez słowa zgarnęłam torebkę z salonu i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.

– Przepraszam – powiedział Ezekiel, doganiając mnie i zatrzymując przez złapanie za dłoń. Podczas, gdy ja próbowałam opanować szybko bijące serce, on dodał. – Nie powinienem był tego robić. Najwyraźniej alkohol trafił mocniej do głowy niż sądziłem. Nie wypiłaś dużo, ale czułbym się okropnie wiedząc, że jechałaś pod wpływem. Prześpij się w pokoju gościnnym. Jutro masz wolne, więc wyjdziesz zanim zobaczy cię moja mama, nie będzie żadnych pytań i głupich pomówień. Proszę. Zostań.

Nie wiedzialam, co mnie przekonało. To, że wyglądał na skruszonego czy to, że naprawdę nie chciałam odchodzić. Na twarzy Ezekiela znajdowały się czerwone plamy i trudno było stwierdzić czy to przez to, co zaszło, czy przez to, że był lekko wstawiony. Skutek był jednak ten sam, wyglądał uroczo oraz chłopięco. Aż miało się ochotę ponownie go pocałować. Westchnęłam, gubiąc się już w tym, co powinnam czuć.

– W porządku, zostanę – ścisnęłam mocniej dłoń, gdy chciał zabrać swoją. Przy nim zachowywałam się inaczej niż zazwyczaj. Gubiłam siebie i nie byłam pewna czy to było znowu takie dobre. – Nie wiem czemu to zrobiłam, wybacz.

– Nie mam nic przeciwko – uśmiechnął się uroczo. A może zwyczajnie tylko mi wydawało się to nad wyraz urokliwe?

Bredzisz, Abigail. Mniej podrywanie, więcej spania.

– To gdzie ten pokój? – zabrałam rękę, łącząc ją z drugą, by czasami nie przyszło mi nic głupiego do głowy. Mężczyzna przez chwilę próbował połączyć wątki zmienionego tematu, ale w końcu kiwnął głową, bym poszła za nim. I tak też zrobiłam. Dom był ogromny, ale jakimś cudem wolny pokój znajdował się dokładnie koło tego, który należał do niego.

– Ręczniki w szafce w toalecie. Ciuchy jakieś moje też tu powinny być, więc sobie coś wybierz. Gdybyś mnie potrzebowała, wiesz gdzie szukać – przysięgam, że albo mi się wydawało, albo mężczyzna miał nadzieję, że do niego przyjdę. W końcu w innym wypadku, po co pokazywałby mi gdzie go mogę znaleźć?

– Okej – powiedziałam, niczego nie obiecując. Aktualnie emocje wirowały, a w głowie miałam taki chaos, że byłam pewna, że przez kolejny tydzień tego nie uporządkuję. Ezekiel życzył miłych snów i wymknął się, nie odwracając za siebie. I całe szczęście, bo gotowa byłam prosić go o zostanie!

Cholera, Abigail! Miałaś nie komplikować sobie życia!

Owszem, miałam, ale jak to zrobić, gdy Ezekiel był tak... Idealny?

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu