07.

6K 234 13
                                    

- Pewne rzeczy będą musiały się zmienić - oznajmił poważnie Edward, siadając naprzeciwko. Poprawiłam spadające okulary i przerwałam czytanie książki, patrząc na niego z niezrozumieniem wypisanym na twarzy.

- A tak dokładnie to co ci nie pasuje? - spytałam, gdy nie kontynuował tematu, a jedynie się we mnie czujnie wpatrywał. Była niedziela, co za tym idzie, mój dzień wolny i naprawdę nie chciałam spędzać jej, kłócąc się z bratem.

- Jeżdżę z tobą już tydzień i mam szczerze dość. Rozumiem, że stąd do pracy masz ponad pół godziny, ale przez to muszę siedzieć godzinę, a czasem nawet dwie na świetlicy, podczas gdy mógłbym spokojnie jeszcze spać. Dlatego chciałalbym cię poprosić, bym mógł jeździć autobusem z Chrisem.

- Co za Chris? - uniosłam brew do góry, nigdy wcześniej nie słysząc tego imienia. Edward westchnął ciężko, uświadamiając sobie popełniony błąd.

- Przeprowadził się tu miesiąc tematu.

- Ile ma lat?

- Jedenaście, chodzi ze mną do klasy. Mieszka trzy domy stąd - dodał, znając dobrze moje kolejne pytanie.

- Niech będzie, pozwolę ci.

- Ale? - młody uśmiechnął się, chociaż był gotowy na każdy kolejny cios.

- Zaprosisz Chrisa i jego rodziców do nas na obiad. Muszę mieć pewność, że jest dla ciebie odpowiednim towarzyszem.

- W porządku. Dziękuję, Abi! - przytulił mnie mocno i jak szybko się pojawił, tak szybko i zniknął.

Co za dziwny dzieciak.

Pomyślałam i zaraz też zaśmiałam się sama do siebie. Wznowiłam czytanie książki, ale przerwał mi dźwięk wiadomości.

Błagam, jeden dzień spokoju, czy o tak wiele proszę?

Ociągałam się trochę w wyciąganiu dłoni po telefon, ale w końcu to zrobiłam. Uniosłam się od razu do siadu, zauważając kto to. Przełknęłam ciężko ślinę i weszłam w wiadomość, przegryzając wargę. Przejechałam wzrokiem po tekście i westchnęłam. Wsadziłam stopy w ciepłe kapcie i nie unosząc nóg do góry, zaczęłam szurać stopami po podłodze.

- Ubieraj się, musimy jechać.

- Co? Gdzie? - spytał zdziwiony nastolatek, pauzując grę.

- Pan Cloud musi udać się do pracy, a jego mama nie może zająć się Elisabeth, więc poprosił mnie o pilny przyjazd. Godzina, dwie i będziemy z powrotem, dobrze?

- Mhm... - mruknął. Wyłączył grę i chwycił bluzę, przekładając ją przez głowę. - Tak jedziesz?

- A co ci nie pasuje? - założyłam ramiona na klatce piersiowej, podczas, gdy Edward uśmiechnął się lekko.

- Nic. Twoja piżama z Myszką Miki jest urocza - zerknęłam w dół i przeklnęłam w myślach, zauważając, że rzeczywiście nie miałam na sobie dresów.

- Daj mi minutę - poszłam do swojego pokoju, zrzuciłam ciuchy i szybko naciągnęłam na dupę czarne dżinsy, a na górę czerwony, podarty sweterek. Na to narzuciłam skórę, na stopy stopki i chwytając torebkę, zeszłam na dół. Edward stał już przy drzwiach, w pełni ubrany i gotowy do wyjścia. Zamknęłam drzwi i udaliśmy się do samochodu, by chwilę później wyjechać na ulicę.

Przez całą drogę panowała cisza, przerywana jedynie dźwiękami wydawanymi przez samochód. Do domu Ezekiela miałam normalnie ponad trzydzieści minut, ale dzięki temu, że najwyraźniej większość ludzi postanowiła siedzieć w domach, dojechałam w niecałe dwadzieścia. Kiedy zaparkowałam, wysiedliśmy z samochodu i po tym jak go zamknęłam, udaliśmy się do drzwi wejściowych.

Zanim któreś z nas w nie zapukało, już otwierały się na oścież. Objęłam wzrokiem całą sylwetkę Ezekiela i aż przegryzłam wargę, zauważając jak seksownie się prezentował. Biała koszula, czarna marynarka opinająca umięśnione ramiona oraz tego samego koloru spodnie, uwydatniające dupcię. A na dodatek roztrzepane, kręcone włosy oraz te delikatne, świecące się zielone oczy.

Za takiego faceta można zabić.

- Jeszcze raz Panią przepraszam, ale to naprawdę nagła sytuacja. Mam nadzieję, że nie narobiłem Pani wielkiego problemu - uroczo było widzieć jak skruszony się stał.

- Niech się Pan nie martwi, to i tak była leniwa niedziela, a opiekowanie się Elisabeth to czysta przyjemność - wcale nie kłamałam. Od tygodnia miałam przyjemność bycia nianią dziewczynki i trzeba przyznać, że to aniołek. Kulturalnie się zachowywała, słuchała każdego polecenia i uwielbiała grać w różne gry planszane. Nierzadko zdarzało nam się też usiąść z książkami w dłoniach i tylko czasami pytała co to za wyraz, ponieważ nie potrafiła go przeczytać.

- Jak się czujesz, Edward? - spytał nagle Ezekiel, na co mój brat się speszył, ponieważ wydusił z siebie tylko krótkie "w porządku", zanim schował się bardziej za moimi plecami. - To dobrze. Będę już leciał, za góra dwie godziny będę. Pa, Eli!

- Pa, tatusiu! - odkrzyknęła z wnętrza dziewczynka. Brunet uśmiechnął się jeszcze szeroko, na co głupie serce postanowiło przyspieszyć swojego rytmu i zniknął w samochodzie, by zaraz szybko odjechać. Pociągnęłam Edwarda do środka i przekręcając klucz, ruszyłam w stronę salonu. - Abi! - mała zeszła z kanapy i rzuciła się na mnie, przytulając do nóg. Chwyciłam ją w ramiona i unosząc do góry, odwróciłam w stronę nastolatka.

- Elisabeth, poznaj mojego brata, Edwarda. Edward, poznaj Elisabeth.

- Cześć - powiedział młody, a dziewczynka odszepnęła coś tylko, mocniej się we mnie wtulając. Przez kilka minut siedziałam z nimi w salonie, dając możliwość poznania się przy neutralnej osobie. Kiedy w końcu poczuli się między sobą swobodnie i zaczęli układać puzzle, udałam się do kuchni, by zrobić gofry.

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Where stories live. Discover now