24.

5K 163 7
                                    

Abigail

Głowa mi pękała. Dosłownie czułam jakby ktoś walił w nią młotkiem, nie dbając o litość. W gardle miałam sucho jakbym co najmniej rok spędziła na pustyni, a ciało bolało mnie niemiłosiernie. Z jękiem przeturlałam się z brzucha na plecy, ale jeszcze przez dłuższy czas nie uchylałam powiek.

- Przynieść mi trochę wody, proszę - wyszeptałam, gdy tylko usłyszałam jak ktoś wszedł do środka. Caroline, a przynajmniej przypuszczałam, że ona bo kto niby inny, postawiła coś na stoliku i zasiadła obok, ponieważ poczułam jak materac się ugiął.

- Przyniosłem wraz z tabletkami. Do tego kawa, więc się pospiesz zanim całkowicie wystygnie - uniosłam się gwałtownie do siadu, zaraz przeklinając swoją głupotę. Ezekiel podskoczył, łapiąc się za serce. - Mój Boże, nie strasz tak.

- A ty to mnie niby nie wystraszyłeś? Byłam pewna, że jestem u Caroline! Co ty tu robisz? - spytałam oburzona, mając totalną pustkę w głowie. Coś tam mi się przewijało, że piłyśmy, tańczyłyśmy, a ja postanowiłam zadzwonić do Matt'a, ale po wyjściu z klubu nic.

- Zadzwoniłaś do mnie i dałaś dziesięć minut, bym się zjawił, więc tak właśnie zrobiłem. Byłaś w kiepskim stanie, więc przywiozłem cię tutaj.

- Musiałam pomylić numery, co zresztą nie jest aż tak dziwne biorąc pod uwagę jak bardzo pijana byłam. Przepraszam, mam nadzieję, że nie narobiłam ci kłopotów - pokręcił głową, uśmiechając się. Uspokoił trochę sumienie. Wzięłam tabletki i popiłam je, kojąc tym samym pragnienie. - Zrobiłam coś żenującego? Lepiej powiedz mi teraz, obiecuję dobrze to przyjąć.

- Prócz wymiotowania w toalecie i gubienia butów, nic nie zrobiłaś.

- A co... - zacięłam się, a na policzki wkradły się drobne rumieńce. - Co z sukienką?

- Było ci niewygodnie, więc ją ściągnąłem - wzruszył ramionami, niewzruszony, co mnie zdziwiło. Mężczyzna miał manię rumienienia się w kłopotliwych sytuacjach, a tu fakt, że mnie rozebrał i widział w bieliźnie po nim zwyczajnie spłynął. Śmiałam spytać dlaczego?

- Elisabeth pewnie u Delilah? O której wraca? Wolałabym, by mnie tu nie zastała, nie chcę dawać jej jakichś mylnych sygnałów.

- Będzie późnym popołudniem, więc masz jeszcze dobre pięć godzin - odetchnęłam z ulgą, rozluźniając napięte mięśnie. Chwyciłam kubek w dłonie i napiłam się kawy, czując jak mózg zaczął pomału funkcjonować na wyższych obrotach. - Zjesz jajecznicę na śniadanie?

- Nie wiem czy powinnam... - założyłam nerwowo kosmyk włosów za ucho, ale Ezekiel uśmiechnął się, dając do zrozumienia, że to tylko luźna propozycja. - W porządku, pomogę ci ją przygotowywać tylko daj mi sukienkę.

- Weź jakieś moje ciuchy, będzie ci wygodniej. I nie kłopocz się w pomaganiu, idź się lepiej wykąp, poczujesz się lepiej. Czekam na dole, weź swój czas - zwyczajnym, jakby to była dla nas codzienność gestem ucałował mnie w czoło, po czym szybko wyszedł.

Co dobrego wczoraj odwaliłam, że dzisiaj zachowujesz się tak miło? Chyba nie...

Pokręciłam głową. Ezekiel nie był tego typu mężczyzną. Nie wykorzystałby mnie. Ze spokojem udałam się do toalety, gdzie wzięłam szybką kąpiel. Korzystając ze szczoteczki, która pozostała tu po wcześniejszej nocki umyłam zęby i wziąwszy kubek oraz pustą już szklankę, zeszłam na dół. Usiadłam przy stole, naprzeciwko bruneta i życząc mu smacznego, zaczęłam jeść.

- Dziękuję - stwierdziłam, wdzięczna, wycierając dłonie o ściereczkę.

- Żaden problem. Chciałbym byś wiedziała, że w poniedziałek masz wolne.

- Co? Dlaczego? - zerknęłam na niego, gorączkowo myśląc czy czasami nie zbliżało się jakieś święto.

- Wziąłem sobie wolne, pojedziemy z Eli odwiedzić Nathalie - słysząc to imię, ponownie poczułam się źle. Byłam pewna, że się skrzywiłam, ale trudno było ukryć niezadowolenie.

- Kim jest Nathalie? Twoja dziewczyna? - rzuciłam luźno, odwracając się do niego tyłem, niby w celu poprawienia naczyń.

- Powiem ci na naszej jutrzejszej, wspólnej kolacji.

- Nie pamiętam bym się na jakąś zgadzała.

- Nie musiałaś. Wiem, że nie odmówisz, zbyt bardzo ciekawi cię kim jest tajemnicza nieznajoma. Nie opuścisz okazji, by się tego dowidzieć.

Kurwa. I tu mnie masz.

- Odbierz mnie o szóstej. Twoje szczęście, że dziadkowie zostają z nami do niedzieli. Będę się teraz zbierać, obiecałam, że wrócę przed trzynastą. Nie musisz mnie odprowadzać, poradzę sobie - ostatnie zdanie dodałam, gdy tylko zauważyłam, że ruszył za mną. Przegryzłam wargę zauważając jak zacisnął szczękę i przez całą drogę do domu nie mogłam wybić sobie jego dziwnego zachowania z głowy.

###
Tak, tak wiem, jestem najgorsza.
Ostatnio nie miałam ochoty nic pisać, czytać itd, ale pomału wracam na właściwe tory i obiecuję się poprawić! To znaczy nie wiem jak będzie w tygodniu bo po pracy nie chce mi się absolutnie nic i głównie śpię bo wciąż jestem chora, ale od piątku/soboty zacznę wszystko nadrabiać!
Kobietki, z okazji waszego święta życzę wam wszyskiego co najlepsze, kochane! ❤️ Miłego dnia jutro❤️

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Where stories live. Discover now