10.

5.9K 227 35
                                    

- Muszę zostać dzisiaj dłużej w pracy, co za tym idzie, będziesz kilka godzin sam w domu. Nie zabieram cię ze sobą tylko ze względu na to, że mała zazwyczaj śpi jak ty kończysz, ale pamiętaj, że masz zostać w domu i się uczyć. Zero szlajania się i wpadania w kłopoty bo inaczej zapamiętam, by nigdy taka korzysta sytuacja się nie powtórzyła - Edward cierpliwie wysłuchiwał wykładu, nie wtrącając się.

- Dobrze. Wiesz przecież, że możesz mi ufać - uśmiechnął się, a ja w jego twarzy nie zauważyłam ani krzty fałszu. Odwzajemniłam więc gest i dopiłam resztkę kawy z kubka, który następnie wstawiłam do zlewu.

- Masz jeszcze godzinę do autobusu, zrób sobie drzemkę lub powtórz materiał przed sprawdzianem.

- Dobrze, mamusiu - przewrócił oczami, za co oberwał otwartą dłonią w tył głowy. Całą kuchnię wypełnił jego głośny śmiech, przez co i mój humor od razu się poprawił. - Miłego dnia w pracy.

- Dziękuję i życzę ci miłego dnia w szkole - nachyliłam się nad nim i pocałowałam szybko w policzek. Nastolatek nie oponował, zawsze witaliśmy i żegnaliśmy się w ten sposób. To takie nasze pokazanie sobie bez słów, że nawet jeśli mamy gorszy dzień, wciąż jesteśmy tutaj dla siebie.

Zarzuciłam skórę na ramiona, założyłam buty i zamykając drzwi, wyszłam na zewnątrz. Przejrzałam jeszcze torebkę, by upewnić się, że wszystko mam i, gdy to potwierdziłam, zasiadłam za kółko. Normalnie do pracy jechałam około dwudziestu siedmiu minut, ale tym razem trwało to prawie czterdzieści. Kto by pomyślał, że o szóstej będą takie korki?

Odrobinę zirytowana zapukałam w drzwi, ale nerwy złagodniały, gdy zauważyłam przystojną twarz Ezekiela. Uśmiechał się szeroko, ale zmarszczył brwi zauważając w zamian nieciekawą minę.

- Zły dzień? - pokręciłam głową, przechodząc pod jego ramieniem. Zrzuciłam buty, odwiesiłam kurtkę na wieszak i poczłapałam w stronę kuchni, rozglądając się.

- Mała śpi?

- Tak. Męczył ją kaszel oraz gorączka przez co nie spała całą noc i teraz nadrabia. O piętnastej druga dawka syropu, byłbym wdzięczny gdybyś nie zapomniała.

- Oczywiście, że będę pamiętać. Za kogo mnie uważasz? - zmrużyłam oczy, a mężczyzna uniósł dłonie w geście obronnym.

- Zazwyczaj masz lepsze poczucie humoru - wymruczał niezadowolony, bardziej do siebie niżeli do mnie.

- Zazwyczaj ludzie jeżdżą normalnie, a nie jak ostatnie cioty. Kto to widział, by grzebać się trzydzieści na godzinę, gdy dozwolone jest sześćdziesiąt? - westchnęłam. Ezekiel przyglądał mi się dłuższą chwilę, po czym sięgnął do szafki i z niej coś wygrzebał. - Co to? - spytałam, gdy wyciągnął dłoń w moją stronę. Nie odpowiedział, więc wyciągnęłam swoją i wtedy spadł na nią niewielki czekoladowy batonik.

- Czekolada zawsze poprawia humor, nie? - uśmiechnął się słodko, przeczesując nerwowo włosy. Na jego policzkach pojawiły się malutkie rumieńce, a mnie poważnie zastanowiło dlaczego. Przecież nie zrobił nic aż tak wielkiego, a i ja jeszcze nie zdążyłam chociażby podziękować.

- Tak słyszałam - przyznałam, postanawiając nie przejmować się już dłużej jego dziwnym zachowaniem. - Na którą masz do pracy?

- Na dziesiątą.

- Co tak późno? - cholera, zabrzmiało chyba złośliwiej niż miało.

- Klient przeniósł spotkanie na późniejszą godzinę, a następnemu klientowi nie pasowało, by przenieś jego.

- To dlatego zostajesz dzisiaj dłużej? - kiwnął głową. - Dlaczego więc nie mogłam przyjść dzisiaj na dziewiątą? Przecież i tak jesteś w domu - nie odpowiedział, zaciskając mocniej usta. Chwycił niebieski kubek w obie dłonie i wyszedł z kuchni.

Dlaczego zawsze jesteś taki tajemniczy?

Zagryzłam wargę, zastanawiając się także nad tym, dlaczego mnie to aż tak podniecało. Trafię za to do piekła, ale naprawdę miałam ochotę złamać swoje własne zasady. Nigdy nie miałam bardziej seksownego szefa, który fascynował mnie w aż tak mocny sposób.

Ruszyłam za Ezekielem. Siedział w fotelu, co mnie odrobinę zawiodło. Wyrzucając z głowy głupie myśli, zasiadłam na kanapie, zakładając nogę na nogę. Otworzyłam batona i zaczęłam go jeść, ciesząc się dobrą czekoladą. Rozpływała się w przyjemny sposób po języku. Mruknęłam, przymykając oczy. Tak pracować to ja bym mogła zawsze.

- Trenowałaś sztuki walki? - spytał nagle. Uchyliłam powieki i zauważyłam jak wpatruje się we mnie zielonymi, intensywnymi oczami.

- Tak. Mój tata był mistrzem sztuk walk - przyznałam z dumą, prostując się i uśmiechając. - Uczył mnie teakwondo i kick-boxing.

- Masz jakiś pas?

- Nie. Nigdy nie startowałam w zawodach, traktowałam to jedynie jako hobbistyczne zajęcie. No i lubiłam to, że mogłam bronić się przed mężczyznami spod ciemnych gwiazd.

- Twoje umiejętności robią wrażenie. Nauczysz mnie czegoś? - uniosłam brew do góry, a w jego oczach zauważyłam iskierki ekscytacji.

- Może kiedyś - puściłam oczko i zauważyłam jak na twarzy pojawia się rozczarowanie. Zaraz jednak rozpromienił się na nowo, zaczynając serię pytań na temat obu sportów. Cierpliwie odpowiadałam na każde, czując wewnątrz siebie dziwne ciepło, które nie chciałam i nie mogłam zinterpetować.

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Where stories live. Discover now