23.

4.9K 194 8
                                    

Nie wiem co mnie obudziło. Pragnienie wody czy pustka, którą pozostawiła po sobie Abigail. Na zegarze wybiła dopiero piąta, wątpiłem więc, że była trzeźwa. Dlaczego do cholery nie spała? Wyślizgnąłem się spod ciepłej pierzyny i udałem na dół. Kobieta piła z otwartej butelki wino, nie przejmując się tym jak cholernie drogie ono było.

- Jeszcze ci było mało? - spytałem, a ona podskoczyła, uderzając się tym samym w zęby.

- Kurwa, ostrzegaj następnym razem - warknęła, gromiąc mnie spojrzeniem. Zaraz jednak z powrotem się rozluźniła i uśmiechnęła. Jej oczy rozbłysły, gdy w głowie pojawił się pomysł. - Skoro już tu jesteś, napij się ze mną.

- Jakiego narkotyku tam dodałaś?

- Nie biorę - wyciągnęła rękę, a ja przejąłem butelkę. Skoro już otworzyła coś tak drogiego, najlepsze co mogłem zrobić to chociaż spróbować trochę. Wziąłem kilka potężnych łyków i od razu poczułem jak mocny alkohol zaczął mnie rozgrzewać. Jakim cudem Abigail stała wciąż o własnych nogach? - Dobre, co?

- Co się stało, że masz taką potrzebę się upić? - wzruszyła ramionami, ale ewidentnie dobry humor jej minął. W oczach na ułamek sekundy mignęły łzy, ale zaczęła mrugać, by się ich pozbyć. Trzymając się mebli podeszła do mnie, wyrwała butelkę i pociągnęła z niej.

- Gdzie Elisabeth?

- U babci.

- O zobacz ile nas łączy - wybełkotała, uśmiechając się szeroko. Odłożyła puste szkło na szafkę i oparła dłonie o moje ramiona. Z dziwnym wyrazem twarzy zaczęła je badać, zjeżdżając to niżej, to wyżej.

- Abi... - wymruczałem i nie mogąc się powstrzymać, objąłem ją w pasie jedną ręką, przyciskając do siebie. Drugą uniosłem jej podbródek i pocałowałem. Tym razem nie chciałem być delikatny. Rozchyliłem jej usta językiem i jęknąłem. Dużo nie trzeba było, by podniecenie wzięło nade mną górę, a w bokserkach zrobiło się za ciasno. Zatopiłem dłoń w jej włosach i pociągnąłem mocno do tyłu, zaczynając składać gorące pocałunki na szyi.

Kobieta syknęła, ale nie zrobiła nic, by się odsunąć. Ciche jęki i sapnięcia zaczęły jej uciekać spomiędzy ust, co tylko doprowadzało mnie do granicy wytrzymałości. Chwyciłem za suwak z tyłu i pociągnąłem w dół. Sukienka zsunęła się z ramion i opadła na podłogę. Mruknąłem, zauważając, że nie miała stanika. Zacisnąłem obie dłonie na piersiach, zaczynając drażnić sutki.

- Ezekiel! - wykrzyczała nagle, odepchnęła mnie od siebie i popędziła do toalety na dole. Ledwo weszła w zakręt, a gdy dotarła, podrzuciła klapę do góry, nachyliła się i wyrzuciła z siebie wszystko, co tylko zdążyła wypić. Ruszyłem za nią i nie przejmując się nieprzyjemnym zapachem, chwyciłem ją za włosy i trzymałem, póki do końca nie opróżniła żołądka.

- Nigdy nie zwracasz towaru? - zaśmiałem się, ale zaraz zamilkłem zauważając, że Abigail płakała. - Hej, co się dzieje? Przecież nie zwymiotowałaś na mnie.

- Nienawidzę zdrady - przyznała, na co zmarszczyłem brwi. Co miało jedno do drugiego?

- Okej... - powiedziałem wolno. Zauważając, że próbowała się podnieść, spróbowałem jej pomóc, ale odepchnęła moje dłonie. Trzymając się blisko ściany podeszła do umywalki i przepłukała usta.

- Dorosły mężczyzna, a podstawowych informacji nie posiada - mruknęła do siebie, ale mnie bardziej interesowały jej piersi, odbijające się teraz w lustrze. Miałem ochotę zamknąć na nich dłonie, wziąć sutki do ust, wsadzić w nią palce... Zrobić wszystko, by ponownie tak słodko zaczęła jęczeć. - Oczy mam wyżej.

- Wybacz - zawstydziłem się. Podałem jej szlafrok, a ona podziękowała i owinęła się w niego. - To o co chodzi z tą zdradą. O Matt'a? - nje sądziłem, że wymówienie jego imienia mogło być aż tak trudne. Paliło mnie w gardło gorzej niż wódka. Odchrząknąłem.

- Nie. O Nathalie - serce ścisnęło się mocno, gdy tylko to imię opuściło jej usta.

-Skąd o niej wiesz?

- O mój Boże, czyli serio masz dziewczynę? Do tej pory to tylko były przypuszczenia! Niedobrze mi - Abigail pobladła, a ja naprawdę zacząłem się martwić, że zaraz ponownie zacznie zwracać dlatego pospieszyłem z wyjaśnieniami.

- Nie mam dziewczyny. Nathalie to mama Elisabeth, a moja była żona. Zmarła trzy lata temu, miała raka - brunetka zamrugała kilka razy i chwilę jej zajęło, by przyswoić wszystkie fakty.

- Przepraszam - wyszeptała. Na jej dotej pory niezdrowo wyglądającej, bladej twarzy pojawił się wściekle czerwony rumieniec. - Po prostu, gdy powiedziałeś ostatnio przez sen jej imię, pomyślałam, że to twoja ukochana, którą przede mną ukrywasz.

- Nie jestem zły, mogłem ci to powiedzieć od razu, to żadna tajemnica - uśmiechnąłem się do niej i z zawahaniem podszedłem bliżej. Zauważając, że tym razem się nie odsuwała, przytuliłem ją mocno. Zanurzyłem twarz w jej włosy i westchnąłem, czując jak beznadziejnym przypadkiem się stałem.

- Idziemy się położyć? Obiecuję tym razem już tak nie uciekać - kiwnąłem głową. Nie ufając jej nogom, wziąłem ją na ręce i wdrapałem się po schodach na górę. Odłożyłem ją, opatuliłem nas kołdrą i wtulając się w nią mocno, pocałowałem w czubek głowy. Kobieta szybko odpłynęła w sen, ale ja jeszcze długo leżałem tak, napawając się nią, ponieważ wiedziałem, że drugi taki raz szybko się nie powtórzy.

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Where stories live. Discover now