43.

4.1K 147 11
                                    

Byłam pod wrażeniem budynku i tego jak był skonstruowany, ale ekipa zatrudniona w nim była zdecydowanie do wymiany. Zostałam wpuszczona na górę po marnym wytłumaczeniu, że miałam zamiar przeprowadzić wywiad. Nie potrzebowałam pokazać żadnej plakietki, nie został wykonany telefon do sekretarki, by upewnić się, że to prawda. Gdybym chciała zabić Davida, wystarczyłoby ukryć tu szybciej broń i dzisiaj pociągnąć za spust.

Po załatwieniu najważniejszej sprawy, powinnam chyba przeprowadzić z nim rozmowę na temat ochroniarzy. Weszłam do windy i po naciśnięciu dwudziestego ósmego piętra, zaczęłam poprawiać się w jej drzwiach. Normalnie się tak nie denerwowałam, ale tym razem sprawa nie dotyczyła mnie. Ezekiel nie zasłużył na żadne kary, a już na pewno nie za to, że postanowił mnie bronić niczym rycerz w srebrnej zbroi.

Byłam zdeterminowana. I naprawdę nic nie mogło mi zepsuć planu. A już zdecydowanie nie czepialska sekretarka. Od samego wejścia przyglądała mi się czujnie w dużych okularach z grubymi, czarnymi oprawkami. Powtarzałam sobie w myślach, by nie zachowywać się podejrzanie, ale przynosiło to odwrotny skutek. Uśmiechnęłam się szeroko, łącząc dłonie ze sobą, by powstrzymać ich trzęsienie się.

– Dzień dobry. Moje nazwisko Indigo, byłam na dzisiaj umówiona – Odezwałam się najbardziej wesołym tonem, na jaki było mnie stać. Kobieta zmierzyła mnie spojrzeniem, ale ku mojemu zdziwieniu nie zaczęła sprawdzać niczego w komputerze tylko kiwnęła głową w stronę ogromnych, drewnianych drzwi. Albo ja miałam dzisiaj aż tak duże szczęście, albo oni wszyscy byli niekompetentni.

Podziękowałam jej skinieniem i zbliżyłam się do wejścia. Żołądek zawiązał się w supeł, a serce biło niewiarygodnie szybko. Dosłownie jakbym szła w samą paszczę lwa. Nie przejmując się czymś tak trywialnym jak zapukanie, nacisnęłam klamkę i wsunęłam się do środka. David siedział odwrócony tyłem, ale jakimś cudem od razu wiedział, że to ja.

– Proszę usiąść, panno Indigo – Bez sprzeciwu wykonałam polecenie. Rozejrzałam się dyskretnie. W oczy od razu rzuciła się wysoka aż do sufitu szafka wypełniona książkami. Najwyraźniej to taki zwyczaj prawników. Na każdym kroku muszą pokazywać jaki to oni nie byli oczytani. Drugą rzeczą była duża, na pierwszy rzut oka wygodna kanapa. Nie wątpiłam w to, że David spał na niej nie raz i nie dwa. Widok za oknem także miał niesamowity. Gdybym miała tylko do tego warunki, z pewnością chciałabym pracować w takim miejscu.

– Dzień dobry, panie Roberts – Odezwałam się nieśmiało. Fotel zatrzeszczał cicho, gdy mężczyzna postanowił w końcu odwrócić się w moją stronę. Na twarzy miał uśmiech. Nie złośliwy czy niemiły, a delikatny oraz szczery. Zupełnie niepasujący do sytuacji. Od razu odniosłam wrażenie, że posiadał pewne elementy układanki, których mi brakowało.

– Zastanawiałem się, kiedy w końcu się u mnie pojawisz. Zajęło ci to dłużej niż myślałem – Od razu przeszedł na ty, chociaż powinien wymagać szacunku. Był starszy ode mnie o kilkanaście lat. Miał już lekko siwe włosy, choć w oczach zauważyłam iskierki łobuzerstwa.

– Więc pan wiedział, że to zrobię? – spytałam, poprawiając się na siedzeniu.

– Oczywiście. Popisałaś się w końcu charakterkiem i to już przy naszym pierwszym spotkaniu – Bezwiednie potarł szczękę, opierając się wygodniej o siedzenie.

– Przepraszam za to, co się stało. Działałam instynktownie, tak samo zresztą jak Ezekiel. Znam go, to dobry człowiek, który w normalnych okolicznościach nie skrzywdziłby nawet muchy. Jeśli musi się pan na kogoś złościć, proszę pozwać mnie – Wyrzuciłam z siebie szybko, czując jak słowa paliły mnie w gardło. Absolutnie nie żałowałam tego, jak wtedy zareagowałam. Ba, gdyby sytuacja się powtórzyła, uczyniłabym to samo. Czego jednak nie robiło się dla miłości życia...

– Zachowałaś się odpowiednio. – Zszokował mnie tymi słowami i tym, że pogodny wyraz twarzy nawet na moment nie zniknął. – Zachowałem się jak dupek.

– Dlaczego więc...?

– Za chwilę wytłumaczę. – Zapewnił. Wstał, a ja się spięłam. Nie wiedziałam do czego był zdolny, a zdecydowanie miałby więcej świadków, że to ja tu wdarłam się, używając kłamstwa. Ku mojemu większemu zdziwieniu wyciągnął z drugiej szafki dwie szklaneczki i nalał do nich bursztynowego płynu. – Wypij – Normalnie nie brałam niczego od nieznajomych, ale tym razem czułam, że tego potrzebowałam. Nie miał szans nic wsypać do środka, więc po tym jak sam napił się ze szklanki, przechyliłam całą swoją, krzywiąc się.

– Nic z tego nie rozumiem. Skoro uważasz, że postąpiłam dobrze, dlaczego pozwałeś Ezekiela? – przeszłam na ty, nieco rozluźniona. Skoro on pozwalał sobie na tak wiele, ja także postanowiłam się nie ograniczać.

– By cię tu ściągnąć, oczywiście. Znałem twoich rodziców, drogie dziecko – Dosłownie jakby ktoś przesunął zakładkę, w głowie pojawił mi się jego obraz w młodszej o kilka lat postaci. Rzeczywiście go kojarzyłam. Nawet bardzo dobrze.

– Więc zawsze bijesz córki swoich dawnych przyjaciół? – uniosłam brew do góry, a on zaśmiał się, nalewając nam więcej alkoholu.

– Nie wiedziałam wtedy, że to ty. Zresztą, to był impuls. Musisz uwierzyć mi na słowo, że nie biję kobiet, nigdy. Szukałem informacji na twój temat, by cię przeprosić i wtedy odkryłem, że mamy dłuższą historię niż mi się wydawało.

– I zamiast zwyczajnie wysłać kwiaty z jakimś liścikiem, postanowiłeś pozwać mojego chłopaka? Bardzo dojrzałe posunięcie.

– A czy chciałabyś się ze mną spotkać, po tym co się wydarzyło? – nie odezwałam się od razu, na co kiwnął głową. – No właśnie.

– Czego ode mnie chcesz?

– Poznać twoje motywy. Ojciec zostawił ci dwie, bardzo dobrze funkcjonujące firmy i miliony na koncie. Jakim cudem tak szybki straciłaś pieniądze? – zasznurowałam usta, odwracając wzrok. Zaczęłam bawić się rąbkiem sukienki. – Chyba, że... Chyba, że wcale tak się nie stało.

– Mam pieniądze, nawet bardzo dużo. – Przyznałam niechętnie, patrząc mu prosto w oczy. – Po prostu nie chcę ich używać. Chciałam wychować Edwarda inaczej. Byłam rozpieszczonym dzieckiem, miałam wszystko, co tylko chciałam podane na złotej tacy i zobacz do czego to doprowadziło. Dla swojego brata potrzebowałam czegoś więcej. Musiał zacząć szanować pieniądze.

– Zamierzasz wyjawić mu prawdę? – To nie twoja sprawa, pomyślałam, ale mimo to uchyliłam usta i wypowiedziałam prawdę.

– Tak, gdy tylko osiągnie pełnoletność. Dlaczego cię to interesuje?

– Twój ojciec zawsze chciał bym zajął się wami, gdy go zabraknie. Zawiodłem, nie byłem w stanie, więc teraz chciałbym to naprawić. Wiem, że jestem dla ciebie obcą osobą, ale jeśli tylko będziesz czegoś potrzebować, odezwij się, dobrze?

– Jak na razie potrzebuję jedynie byś oczyścił dobre imię Ezekiela.

– Oczywiście – Kiwnął głową. Miałam mętlik w głowie, ale poczułam nieograniczoną ulgę. Wstałam z miejsca, ignorując zawód pojawiający się na twarzy Davida. Zatrzymałam się z dłonią na klamce.

– Chciałbyś może wpaść w przyszłym tygodniu na kolację?

– To będzie zaszczyt – Nie odwróciłam się, by zobaczyć twarz, ale byłam pewna, że uśmiechał się szeroko. Będąc już w windzie, sama uniosłam kąciki ust. Wszystko było dobrze. Nieskazitelna reputacja Ezekiela miała taka pozostać. Już się nie mogłam doczekać jego reakcji na te słowa.

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz