32.

4.4K 162 8
                                    

Ezekiel

Abigail przyglądała mi się uważnie odkąd tylko znaleźliśmy się w kuchni. Nie mogłem na sto procent stwierdzić co siedziało jej w głowie, ale podejrzewałem teorie spiskowe na temat mojego dziwacznego zachowania. I chyba nawet trafnie, ponieważ cztery świece wykręcone z samochodu Matthiasa ciążyły w kieszeni jakbym nosił w niej kilka kamieni.

- Wszystko w porządku? Denerwuję się, gdy siedzisz tak cicho - postawiłem niebieski kubek przed kobietą, a ona uśmiechnęła się tak pięknie, że zmiękły mi kolana.

- Nie zawsze jestem gadatliwa, musisz się przyzwyczajać. Jak będę miała okres w przyszłym miesiącu, będziesz nawet wdzięczny, że się ciebie nie czepiam i nie narzekam - po wnętrzu rozlało się ciepło, że myślała o nas na poważnie. Od dłuższego czasu przyłapywałem siebie na długoterminowych myślach na temat naszej wspólnej przyszłości. Jakby to było, gdyby zamieszkała tu z Edwardem. Nasze dzieciaki się dogadywały, Edward miałby blisko do szkoły. Mała miałaby mamę...

- Nie chcę być tym, który zepsuje atmosferę, ale...

- Wiem o czym chcesz porozmawiać. - Przerwała mi w pół zdaniu. Przeczesała włosy palcami, a następnie poprawiła zsuwające się okulary. - Powiem Matthiasowi, że nic z tego nie będzie na następnym spotkaniu. Głupio mi, że tak kręcę i daję mu nadzieję. To super facet i jakaś kobieta będzie wielką szczęściarą mając go u swojego boku.

Nie podobało mi się to jak o nim mówiła. Chciałem być jedynym mężczyzną w jej życiu. To o mnie powinna wypowiadać się w takich superlatywach. Czy żałowała, że zgodziła się ze mną być? Myśli rozpłynęły się jedna po drugiej, gdy poczułem jej drobną dłoń na swojej. Uniosłem spojrzenie, a serce zabiło szybciej, gdy zauważyłem jej cudowny, szeroki uśmiech.

- W sobotę moi przyjaciele organizują bal. Wybierzesz się ze mną? - kąciki ust opadły w dół, a w oczach pojawiło się zwątpienie.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. Nikt nie wie, że jesteśmy razem, a jednak nie zaprosiłbyś swojej pracownicy...

- Taką śliczną zaprosiłbym zawsze. - Spróbowałem załagodzić jej niepokój, ale od razu zauważyłem, że mi się to nie udało, więc zmieniłem taktykę. - Jamesa i Caroline tam nie będzie, tak samo Delilah. Nikt inny nie wie, że dla mnie pracujesz - wiedziałem, że proszę o wiele. Dopiero co udało mi się namówić Abigail na danie nam szansy i naprawdę nie chciałem przeciągać struny, ale bardzo zależało mi na tym, by w końcu z nią gdzieś wyjść do ludzi. To chyba naturalne, że miałem potrzeby pokazaniu światu, że ta piękna kobieta była moja.

- W porządku.

- Poważnie?

- Mhm. - Mruknęła. - I skoro już wspomniałeś o Jamesie... On wie o nas?

- Nie, dlaczego? - zmarszczyłem brwi na jej uważne spojrzenie. Po kilku sekundach milczenia chyba w końcu zobaczyła to, co chciała, ponieważ opuściła wzrok na stół.

- Kiwnął mi głową bym poszła za tobą.

- Powiem tak... Za bardzo nie ukrywałem swojej zazdrości, więc może zaczął się czegoś domyślać. W każdym bądź razie, ty nie zachowywałaś się podejrzanie, więc co najwyżej myśli, że to nieodwzajemnione uczucie.

- Oby. Jestem zmęczona, łóżko?

Jestem aż tak bardzo na nią napalony czy miało to brzmieć tak dwuznacznie?

- Łóżko. - Kiwnąłem głową, chwyciłem ją za dłoń i pociągnąłem za sobą, wywołując u niej śmiech. - Idziesz pierwsza pod prysznic?

- Dlaczego mielibyśmy nie iść tam razem?

Nie, zdecydowanie chcesz mnie wykorzystać.

- Podoba mi się twój tok myślenia.

- W takim razie ja już idę ustawić wodę, a ty zgarnij ciuchy - klepnęła mnie w pośladek i z głośnym, uroczym śmiechem pognała do toalety, nie zamykając drzwi.

Czym sobie na ciebie zasłużyłem?

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz