41.

4.2K 148 2
                                    

Śpiewałam sobie cicho podczas, gdy przygotowywałam czekoladę do pieczącego się ciasta. Elisabeth układała puzzle w salonie, co jakiś czas krzycząc do mnie z pytaniem kiedy deser będzie gotowy. Jeszcze do niej nie docierało, że ciasto będzie musiało odleżeć trochę, ponieważ, gdyby było zbyt gorące, mogłby ją rozboleć brzuch.

– Bu! – wypowiedziała nagle Eli, a ja podskoczyłam, chlapiąc czekoladą wszystko, co znajdowało się blisko.

– Eli! Nie strasz mnie tak! – pisnęłam, chwytając ścierkę i zaczynając sprzątać.

– Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać – Zachichotała, zasłaniając dłonią usta.

– Przyszłaś po coś konkretnego? – odrzuciłam ścierkę na bok i odwróciłam się w stronę dziewczynki. Zamarłam zauważając, że za nią znajdował się uśmiechnięty Ezekiel.

– By cię poinformować, że tatuś wrócił! – wykrzyczała, trochę za późno, ponieważ przekonałam się o tym już sama.

– Ten to nawet z drugiego końca świata wyczułby, że pichcę coś słodkiego, co? – zażartowałam, na co dziewczynka ponownie się zaśmiała. Mężczyzna przewrócił oczami, ale uśmiech zdradził, że wcale nie był zły. Podszedł bliżej i najpierw ucałował córkę w czoło, by to samo powtórzyć na mnie.

– Nie przy dzieciach! – mruknęła Eli, by zaraz wyjść z kuchni, mamrocząc coś niezrozumiałego pod nosem. Zdecydowanie wolała, gdy ukrywaliśmy się ze swoim związkiem, choć jej reakcja na szczęśliwą nowinę była zdecydowanie pozytywna. Do tej pory mogę przywołać w głowie jej szeroki uśmiech oraz piski szczęścia.

– Skoro już wyszła... – Wymruczał, nachylając się, by złożyć na ustach mocny pocałunek. Mruknęłam z zachwytu, od razu nabierając ochoty na więcej. Chwyciłam przód jego koszuli i przyciągnęłam bliżej. – Abi.

– Wiem – Odsunęłam się z uśmiechem, chociaż byłam zawiedziona. By to ukryć, nachyliłam się, by sprawdzić w jakim stanie było ciasto. Z przyjemnością zaobserwowałam, że wyrosło i potrzebowało jeszcze tylko kilku minut, by się przyjemnie zarumienić.

– Nie kuś. Narobisz ochoty, a później znikniesz, wykręcając się jakimś serialem – Mruknął Ezekiel, siadając przy stole. Gdy się mu uważnie przyjrzałam, zauważyłam w oczach coś nerwowego. Zdecydowanie się czymś martwił, więc założyłam ramiona na klatce piersiowej, mrużąc oczy.

– To się zdarzyło tylko raz. – Odniosłam się do jego komentarza i zanim zdążył odpowiedzieć, dodałam. – Chcesz mi o czym powiedzieć?

– A powinienem? – próbował grać opanowanie i kiedyś może, by to przeszło, ale nie teraz, gdy go tak dobrze znałam. Mężczyzna chyba zauważył, że nie wygra, bo westchnął, przeczesując włosy palcami. – Wszystko w porządku, naprawdę. Po prostu drobne problemy przy jednej ze spraw, nie chcę o tym rozmawiać.

– Okej... – Stwierdziłam niepewnie, ponieważ wciąż mi w tym wszystkim coś nie grało. Podeszłam do niego i przytuliłam, gładząc po włosach. – Pamiętaj jednak, że zawsze możesz się do mnie zwrócić ze wszystkim. Może i nie znam się na tych twoich prawniczych rzeczach, ale zawsze jestem chętna do skopania komuś tyłka – Uśmiechnęłam się szeroko, odsuwając, a oczy mężczyzny złagodniały. Kiwnął głową, również unosząc kąciki ust.

Wróciłam do ciasta i uśmiechnęłam się zauważając, że było gotowe. Wyłączyłam piekarnik, założyłam rękawiczki i wyciągnęłam je. Nałożyłam na górę talerz i odwróciłam do góry nogami. Ściągnęłam foremkę i pisnęłam. Było idealne! W końcu nie wyszedł zakalec! Warto było nie poddawać się po pięćdziesiątym razie. Oglądanie tych wszystkich programów telewizyjnych również miało na to swój wpływ. Ezekiel sięgnął łyżeczką po trochę czekolady, ale uderzyłam go w dłoń, wytrącając mu ją tym samym na podłogę. Wydała głośny, nieprzyjemny dźwięk.

– Za co to było? – spytał przejęty, przykładając dłonie do klatki piersiowej. Zdawał się być oburzony, ale w oczach czaiły się iskierki rozbawienia.

– Poczekaj aż wszystko będzie gotowe. Dziesięć minut i zjesz pyszne ciasto – Zapewniłam. Mężczyzna mruknął coś w proteście, ale w końcu chwycił za ścierkę i zmył brud z kafelek. Gdy się wyprostował, na twarzy grasował uśmiech.

– Zostajesz dzisiaj na noc, prawda?

– Dlaczego bym miała? – spytam, postanawiając się z nim podrażnić. Młody wyjechał, dziadek obiecał mu oglądanie czegoś tam, a ja choć miałam w końcu cały dom dla siebie, zdecydowanie wolałam zasypiać w ramionach Ezekiela.

– Mam jeden, konkretny powód w głowie – Zamruczał, przybliżając się. Nachylił się, by mnie pocałować, ale odsunął się, gdy usłyszał głośny krzyk Elisabeth, proszącej go o pomoc.

– Nie rób takiej minki, dokończmy wieczorem – Pocieszyłam go i po cmoknięciu w usta, popchnęłam w stronę drzwi. Kiedy wyszedł, uśmiech opuścił twarz. Pomimo całej gadaniny, byłam pewna, że coś było nie tak. I nie dałam zamydlić sobie oczu słabą wymówką o trudnej sprawie. Zawsze o nich ze mną rozmawiał, dlaczego teraz miałoby być inaczej? Nie wiedziałam, aczkolwiek byłam pewna, że dojdę do prawdy choćby nie wiem co.

###
Oczywiście miałam taki zastój, że skończyły mi się rozdziały na zapas, więc teraz mogą pojawiać się rzadziej.
Z takich lepszych informacji chciałabym was poinformować, że zbliżamy się do końca pierwszej części. Zostało około pięciu rozdziałów, w zależności od tego jak długie wyjdzie mi zakończenie 🙊

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Where stories live. Discover now