44.

4.3K 155 18
                                    

Z biura Davida wyszłam szczęśliwa jak jeszcze nigdy w życiu. Teoretycznie nie powinnam była mu ufać, równie dobrze mógł tak powiedzieć tylko po to, by się mnie pozbyć, ale gdzieś tam daleko w jego spojrzeniu widziałam szczerość. A swojej intuicji zawsze ufałam. Wzięłam kilka głębokich wdechów, napawając się rześkim powietrzem. Na ramionach miałam gęsią skórkę. W sercu posiadałam tyle entuzjazmu, że najchętniej już bym zadzwoniła do Ezekiela i powiedziała mu, że wszystko było załatwione.

Musiałam jednak zostawić to na później, ponieważ przez telefon byłoby za dużo tłumaczenia. Zwłaszcza, że nie miał bladego pojęcia o tym, że już o wszystkim wiedziałam, a przede mną czekało bojowe zadanie odebrania Elizabeth od koleżanki. Dwadzieścia minut później dawałam jej już obiad, samej zajadając się deserem przygotowanym na później. Normalnie starałam się nie jeść dużo słodyczy, ale dzisiaj obawiałam się, że zanim przyjedzie Cloud, nie będzie już śladu po cieście.

– Masz dzisiaj dobry humor – Stwierdziła nagle mała, mrużąc oczy. Nie pierwszy raz poczułam się tak jakby to ona stała się dorosła i zajmowała się mną. Coś w tej dziewczynce było, że nie mogłam traktować ją pobłaźliwie.

– To prawda. Po prostu załatwiłam dzisiaj sprawę, którą twoja śliczna główka nie musi się przejmować – Ucałowałam ją w czoło, przytulając.

– No dobrze – Mruknęła, niezadowolona. Wydęła dolną wargę, ale zaraz popędziła do salonu, krzycząc, że za chwilę zaczynała się jej ulubiona bajka. Pokręciłam głową, dziwiąc się jak duże zmiany nastroju jej zaczęły ostatnio towarzyszyć. Zgarnęłam talerz i po wyrzuceniu resztek, umyłam go, odkładając na suszarkę. Wytarłam dłonie o ścierkę i wzięłam telefon w dłoń. Kiedy weszłam do salonu, Elisabeth wpatrzona już była w telewizor, a ja dobrze wiedziałam, że, gdy znajdowała się w takim stanie, nic nie mogło ją z niego wyrwać.

Napisałam obszerną wiadomość do Caroline, tłumacząc jej całe zajście. Najpierw zdziwiła się, że David pracował w sobotę, co było dla niej normalne, następnie pogratulowała bystrego umysłu oraz zadzioru. Wysłałam jej na to uśmiechnięte buźki puszczające oczko. Jak się okazało w idealnym momencie bo zaraz drzwi otworzyły się, a do środka weszła radosna Delilah z mniej zadowolonym Ezekielem.

– Co powie mój skarb na nockę u babci?! – krzyknęła, na co odpowiedział jej równie podekscytowany głos małej. Popędziła na górę się spakować, a ja podeszłam do kobiety i ucałowałam jej policzek.

– Musisz mi powiedzieć później co takiego bierzesz – Szepnęłam jej na ucho, na co zaśmiała się, uderzając mnie lekko w ramię. Następnie kroki skierowałam do Cloud'a i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek. Kiedy się odsuwałam, zauważyłam, że oczy złagodniały, a na twarzy zaczął błąkać się czuły uśmiech.

– Dobrze ci minął dzień?

– Wyśmienicie – Zapewniłam, nie mogąc ukryć ekscytacji. Czekałam z utęsknieniem aż Delilah z Elisabeth w końcu wyjdą, by podzielić się szczęśliwymi informacjami, ale zajmowało im to dłużej niż zazwyczaj. Czułam się z tym okropnie, ponieważ nie powinnam życzyć sobie ich odejścia. Kiedy jednak zniknęły za drzwiami, odetchnęłam z ulgą. Odwróciłam się w stronę Ezekiela. Zanim zdążyłam otworzyć usta, on już się wcinał.

– Możemy porozmawiać po obiedzie? Jestem głodny – Normalnie bym się na to nie zgodziła, ale tym razem czułam, że to coś poważnego. Choć przedtem zauważyłam w jego oczach łagodność, teraz przybrały poważny wyraz twarzy. Wiedziałam, że to będzie trudna rozmowa i zaczęłam się jej obawiać. Kiwnęłam głową, czując, że w gardle miałam taką gulę, która nie pozwoliłaby na normalną odpowiedź. Patrzyłam jak nakładał jedzenie, a następnie siadał z nim przy stole.

I choć zapewniał, że był głodny, przez cały ten czas tylko bawił się jedzeniem, nie nabierając nic na widelec. Był ewidentnie zdenerwowany. Podejrzewałam, że chciał wyjawić prawdę na temat oskarżenia, ale jednocześnie jakaś cząstka mnie mówiła, że nie tylko to wchodziło w grę. Po pięciu minutach miałam serdecznie dosyć. Chwyciłam mężczyznę za dłoń, ale nie od razu zerknął na mnie.

– Wszystko w porządku, Ez? Wiem, że ostatnio chodziłeś zestresowany, ale miałam szczerą nadzieję, że szybciej niż później z tym do mnie przyjdziesz. Wiesz, że możesz mi ufać, prawda? – zdziwiłam się zauważając w jego oczach łzy. Mężczyzna nigdy nie okazywał tak jawnie emocji. Serce zaczęło mi bić szybciej, by zaraz stanąć, gdy usłyszałam jego ciche słowa.

– Musimy zerwać, Abigail – Wciągnęłam mocno powietrze, czując jak ściany zaczęły się zaciskać. Cały świat ucichł, pozostawiając w uszach szum. Chciałam wierzyć w to, że się jedynie przesłyszałam, ale gdy sekundy ciągnęły się w nieskończoność i żadne "żartuję" nie nastąpiło, uświadomiłam sobie, że to było na poważnie. A co najgorsze, cała okropność była wciąż przede mną.

Mój szef, burak (ZAKOŃCZONE) Where stories live. Discover now