14.

1.2K 65 66
                                    

[T/i] - Yyyy... To ja może sobie pójdę? - parsknęliśmy śmiechem

***

Poszłam do pokoju po kocyk, na którym leżał Orzeszek. Zepchnęłam go delikatnie z łóżka a ten ospale zlazł na podłogę. Wyszłam z pokoju a za mną podreptał pies. Weszłam za to do pokoju elka i zauważyłam że siedzi sobie na kanapie z telefonem przed ryjem. Bo czemu nie, ale przynajmniej przyniósł nasze picia i postawił je na parapecie. Podeszła do niego i pomachalam przed twarzą aby mnie zauważył gdyż był odwrócony tyłem.

Eleven - oh [T/I]. Już masz kocyk? AAAW PIESEK SS
IEDZI Z NAMI? Yeeeey!

Powiedział czochrajac Orzeszka za uszami i cały czas pytając "kto jest dobrym pieskiem?"
"Nawet uroczy jest jak się tak rozczula... Znaczy... Ja nic nie powiedziałam ,_,"
Usiadłam przed oknem owijajac się kocem. Nagle przed moją twarzą zobaczyłam elevena który się na de mną schylił opierając się rękoma o parapet.

Eleven - Masz dla mnie kocyk?

[T/I] - Uhh... Nie? Myślałam że weźmiesz swój? A co nie masz?

Eleven - Taaa... Niby mam... Ale wzięła go Zhalia... To co podzielisz się twoim?

[T/I] - uhhh... Nooo niech będzie? Siadaj...

Usiadł obok mnie i okryl plecy kocem. Dobrze ze był spory, jednak nie wystarczająco. Eleven stwierdził że nie chce mieć odkrytej ręki, więc druga mnie obejmowała. Przytulił się lekko, wziął swoją kawę i zaczął ją pić patrząc w okno, które było uchylone na górze i wyraźnie było słychać ten piękny dźwięk deszczu. Zauważyłam że się trochę czerwieni i uśmiecha. Ja byłam czerwona jak buraczek i było mi bardzo cieplutko. Ogrzewał mnie kocyk, herbata, a najbardziej Mateusz.
Spojrzałam na niego, a ten spojrzał na mnie. Uśmiechnął się i zapytał.

Eleven - Coś się stało ptaszyno? Ojj aleś ty czerwona haha!

[T/I] - Czemu ptaszyno? Już nie nazywasz mnie diablicą?

Eleven - A co chcesz żebym cię tak nazywał? Chyba nie co? Po za tym wolę mówić ptaszyno. A tak będę Cię nazywać ponieważ lubię ptaki, tak jak ciebie. Plus są urocze. W sumie tak jak ty.

Powiedział spoglądając w miasto i pijąc łyk kawy.

[T/I] - U-urocza? Przestań...

Nic więcej nie powiedział. Ale się uśmiechał, ciepło i szczero. Lecz po chwili:

Eleven - Kurwa! Jebane okulary... Nie nawidze tego.

[T/I] - Co się stało?

Zdjął okulary z nosa i zaczął je wycierac o koc.

Eleven - Ilekroć wypije coś co paruje, to od razu zaparowuja mi całe okulary...

[T/I] - Haha, śmiesznie wyglądasz bez okularów... W sensie... Nietypowo bo nie jestem przyzwyczajona. Ale... Nadal wyglądasz ładnie...

Miło się uśmiechnęłam. Zrobił się bardziej zarumieniony. Odchrzonknął i założył swoje okulary. Teraz już czyste. Oparł swoją głowę na mojej, łatwiej byłoby jemu niż mnie bo jestem niższa o głowę, może pół. Patrzylismy na deszcz, wtuleni w siebie, z Orzeszkiem na naszech kolanach, gdy nagle usłyszeliśmy jakby coś jebło w salonie. Podskoczyliśmy, a pies spadł nam z kolan. Spojrzelismy na siebie, zdziwieni. Wstaliśmy, ja zajrzałam do pokoju Zhalii, czy też tego nie zastała, ale na jej drzwiach znalazłam tylko kartkę z napisem "wyszłam z koleżanką ^^ będę wieczorem"
Zmartwiona poszłam do salonu, a tam stał eleven. Stał jak wryty, ale nie sam.

[ZAKOŃCZONE] Przez okulary do szczęścia | Eleven x readerWhere stories live. Discover now