One

841 28 0
                                    

  Wbrew pozorom nigdy nie chciałam tego, co teraz mam. Pragnęłam jedynie spokojnego życia w Chicago lub na przedmieściach z mężczyzną, na którym naprawdę mi zależało. Tylko dla tego budziłam się co rano, tylko dlatego zgodziłam się na to wszystko. Los sobie zakpił, wyśmiał w ten swój szyderczy sposób, nie pozostawiając na mnie suchej nitki. Wszystkie marzenia, plany, ambicje nagle obróciły się przeciwko mnie, sprawiając, że wylądowałam w Nowym Yorku. Kilka lat temu wyjechałam z mamą z rodzinnego miasta, przenosząc się właśnie tu. Tata został w Chicago. Nie, ich małżeństwo się nie rozpadło – wyjechałyśmy z konkretnego powodu, lecz to nie był kryzys w związku. To było coś innego. Związanego ze mną.

  Przeze mnie, tylko przeze mnie.

  Rodzicielka wróciła po roku, zostawiając mnie tu.

  Samą.

  Bezbronną.

  Rzuciła lwom na pożarcie. Nie było ważne to, że z całego serca chciałam wrócić z nią... że chciałam zobaczyć go jeszcze jeden raz... ostatni raz. To było aż tak dużo? Pozwolić na pożegnanie? Nigdy nie wybaczyłam sobie tego, że musiała tam zostać.

  On zapomniał. Choć nawet w ogóle nie pamiętał. Mimo że kobieta nigdy schodzi na jego temat podczas wspólnych rozmów, domyśliłam się już bardzo dawno. Kocham go z całego serca, lecz co to da? Mogę go widywać jedynie parę razy w roku, ewentualnie na święta czy wakacje. To za mało. O wiele za mało.

  Kim tak właściwie jestem? Anastasia Crawford, świeża absolwentka New York University. Nigdy bym się tam nie dostała, gdyby nie wujek i ciocia. To u nich mogłam zatrzymać się po przyjeździe do miasta. To oni pomogli mi wyjść na prostą i uporać się z tym wszystkim. Zaciągnęłam u nich wielki dług, nie mając pojęcia, jak uda mi się go spłacić... i czy uda się to kiedykolwiek.

  Henry Gilbert, czyli osobisty Anioł Stróż, był dla mnie ogromnym wsparciem. Nie robił tego, bo musiał, bo ktoś – a konkretniej Charlotte – mu kazał. On robił to, bo zależało mu na mnie, swojej bratanicy. W dużej mierze przyczynił się do skończenia nauki na NYU. Płacił czesne za każdy semestr, jeśli trzeba było, wysyłał na dodatkowe zajęcia, pomógł znaleźć tymczasową pracę, a nawet kupić mieszkanie, bym wreszcie mogła stanąć na nogi. Traktował mnie jak córkę, zawsze dbał, bym miała wszystko – od możliwości kształcenia się zaczynając, na bardzo dobrych warunkach domowych kończąc. Henry i Alison Gilbertowie – brat taty i jego żona – uświadomili mi, że nie wszystko jest stracone, że mogę sobie jeszcze ułożyć życie.

  Mimo że cały czas uważam, że kącik na Brooklynie to wielka przesada i niepotrzebne wydawanie pieniędzy, uparli się, żebym tam zamieszkała.

  - Kiedyś mi podziękujesz, kochanie – nawet nie zliczyłam, ile razy słyszałam te słowa od wujka, kiedy śmiał się, zmieniając temat odnośnie mieszkania, które było za duże dla zwykłej studentki. Gdy uczęszczałam na wykłady, często szukałam współlokatorów. Czynszem nie musiałam się przecież martwić, a opłaty od podnajemców nie były zbyt wygórowane. Często odwiedzałam Henry'ego i Alison, lubiłam spędzać z nimi czas. Byli wzorem idealnej pary, nigdy się nie kłócili, a gdy już zaczynali – automatycznie łagodzili spór. Stanowili całkowite przeciwieństwo moich rodziców, gdzie to tak naprawdę Charlotte grała pierwsze skrzypce. Zawsze to ona musiała mieć ostatnie słowo, a David, tata, siedział cicho, nie oponując ani razu.

  Nawet, gdy zadecydowała o wyjeździe.

  Nawet, gdy wróciła do Chicago beze mnie, a byłam jego oczkiem w głowie

  Nawet, gdy oświadczyła mu, że konsekwencje mojego wybryku będą ponosić oni. Nawet wtedy poparł zdanie żony, choć było ono kompletnie irracjonalne, pozbawione jakichkolwiek logicznych przemyśleń. Jednak tak miało być. Kwestionowanie Charlotte było niemożliwe. A gdzie ja mam w tym wszystkim miejsce? Zapomniał o mnie! Choć Alison ciągle mówi, że tak nie jest, ja i tak wiem swoje. Zapomniał. Jeśli oczywiście kiedyś w ogóle pamiętał.

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now