Nine

392 21 0
                                    

Powinnam być zła, że Alison wyraża się w ten sposób o mojej matce. Na dodatek ją naśladuję i robi tą specjalną minę, która zawsze zwiastowała dla mnie kłopoty. To właśnie sposób cioci na radzenie sobie z frustracją - obracanie wszystkiego w żart. Ja tak nie potrafię, nie daję rady z własnymi niepowodzeniami. Zamykam się w sobie albo wyciskam siódme poty na bieżni w siłowni, by przez muzykę płynącą wtedy z słuchawek zapomieć na moment o dręczących problemach. Chciałabym móc choć przez chwilę nie przejmować się cudzą opinią, lecz jestem na nią bardzo podatna. Próbuję to zmienić cały czas, naprawdę. Jednak nigdy do tej pory mi się nie udaje, tak prawdopodobnie pozostanie. No cóż, muszę do tego przywyknąć. Zwłaszcza jeśli chodzi o krytykę. O tak, Anastasia Crawford zdecydowanie nie potrafi słuchać mało pozytywnych komentarzy na swój temat. Mam wiele wad, choć ta zdecydowanie jest najgorsza.

- Nie wierzę! - obrusza się kobieta, odstawiając głośno kubek na stół. Pod wpływem uderzenia napój wylewa się na szkło, przez co ma ona jeszcze więcej powodów do zmartwień.

- A jednak - mruczę i jednocześnie próbuję się nie uśmiechnąć. To jedna z niewielu osób, które potrafią mnie rozśmieszyć w dosłownie każdej sytuacji. Żałuję, że to nie Ali jest moją matką, oszczędziłoby mi to tego wszystkiego, co musiałam przechodzić. Może nie poznałabym Brody'ego? 

Och, moje życie byłoby wtedy milion razy lepsze. Niestety, to tylko sen, który nigdy nie znajdzie odzwierciedlenia w rzeczywistości.

- Dlaczego tu przyjeżdża? Jakby ktokolwiek ją tu chciał! - wypluwa. Po części podzielam jej niezadowolenie, ale dzięki jej wizycie nareszcie zobaczę się z Toby'm. Dla tego dam radę przetrwać najgorsze piekło, jakie zgotuje mi moja matka.

Charlotte Crawford to kobieta, w której nikt nie chce mieć wroga. Dzięki swojemu mężowi lista kontaktów, jakimi może się posłużyć, jest naprawdę duża. Potrafi nieźle zaleźć za skórę i dąży do celu po trupach, nawet jeśli chodzi o kogoś bliskiego. Kilka lat temu przekonałam się o tym bardzo dotkliwie. Ostatnio widziałyśmy się pół roku temu, na święta Bożego Narodzenia. W Chicago jestem tylko na te dwa szczególnie dłużące się dni. Ale to i tak za często. Robię to ze względu na tatę i brata. Wiem, że to ona mnie urodziła, ale z każdym spotkaniem tracę do niej coraz więcej szacunku. Co to za matka, która traktuje jedyną córkę jak najgorsze popychadło?

Ach, tak. Właśnie moja.

- Wiadomo kiedy? - do naszej rozmowy wtrąca się Henry, zajmując miejsce i podkrada z talerza popisowe babeczki żony.

- Za tydzień. To nie dla ciebie! - beszta go, lecz mężczyzna uśmiecha się głupkowato i przełyka ostatni kęs.

- Ale i tak przepyszne, kochanie - zapewnia gorąco. Właśnie to można nazwać związkiem idealnym. Mimo że takowe nie istnieją, oni są tego naprawdę blisko. Czasem zachowują się jak nastolatkowie, a fakt, że dwójka ich dzieci przekroczyła dwudziesty rok życia, wcale w niczym nie wadzi. - Przynajmniej mam jedną dobrą wiadomość. Jack dzwonił, ma dla nas niespodziankę. Powiedział, że przyjedzie, kiedy tylko załatwi wszystkie sprawy w Seattle.

Niedługo zobaczę też Jack'a? Ten dzień z sekundy na sekundę staje się lepszy. Nie rozmawiałam z nim przeszło od wieków, tak za nim tęsknię. Traktuję go jak brata i wiem, że mogę mu o wszystkim powiedzieć. Mieszkamy jednak na dwóch końcach kraju i oboje jesteśmy bardzo zajęci, więc częsty kontakt jest niemożliwy. Mój kochany kuzyn jest redaktorem w Seattle Times, ogromnie lubi swoją pracę. Odwiedziłam go tam tylko raz, chyba trzy lata temu. Nie odnalazłabym się w tej branży, jestem pewna.

- Do matki to się już nie dzwoni? - ciocia udaje wzburzenie, lecz wprost emanuje z niej radość z otrzymanej wiadomości. Dawno nie widziała się z synem. Jack przyjeżdża do domu może raz na parę miesięcy. Emily kończy studia na uniwersytecie w Bostonie, więc częściej bywa w domu. Uśmiecham się sama do siebie. Oddałabym wszystko, by ostatnie lata mojego życia wyglądały inaczej. Muszę jednak nauczyć się, jak stawiać czoło problemom. Starcie z rodzicielką będzie przełomowym krokiem. Obym tylko przetrwała.

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now