Twelve

343 22 0
                                    

Promienie popołudniowego słońca pieszczą moje ciało, podczas gdy ja sama z słuchawkami w uszach zatracam się w głosie Annie Lennox. Mam zamknięte oczy, całkowicie ignoruję otaczający mnie świat. Okulary przeciwsłoneczne zapewniają swego rodzaju anonimowość. Zero zmartwień, problemów chociaż przez ten krótki moment. Potrzebuję tego. Ludzie mijają mnie, raz spoglądając, raz nie. Powinnam czuć się zawstydzona, że mają możliwość widoku mojego ciała jedynie w czarnym bikini. Tak jednak nie jest. Całkowicie ignoruję otaczający wszechświat. Chociaż na moment pragnę wyłączyć się i nie myśleć o opinii innych – ich poglądach i zachowaniu. Jedynie dźwięki utworu I put a spell on youzaprzątają me myśli.

Żałuję jedynie, iż nie mogłam porozmawiać dłużej z Mirandą. Wczoraj rozstałyśmy się dopiero wieczorem, Jason odwiózł nas do hotelu. Na szczęście nie stawiał oporów, gdy po poprosiłam go o małą zmianę planów Christian'a. Okazał się przyjaznym człowiekiem i interesującym partnerem do rozmowy. Zna Miami, więc nieco pomógł nam się odnaleźć.

Biedna kobieta od samego rana musi wypełniać wyssane z palca polecenia Brody'ego. Choć tak naprawdę nie ma nic poważnego do zrobienia, dostała polecenie znalezienia garnituru w odpowiednim odcieniu czarnego. Może się nie znam, ale od zawsze myślałam, że jest tylko jeden odcień tego koloru. Całe życie w zakłamaniu.

Powinnam pilnować czasu. Nie wiem dokładnie, ile czasu spędzam nad hotelowym basenem (jak widać obowiązki sekretarki wypełniam nad wyraz rzetelnie), przyszłam tu chwilę po obiedzie. Za jakiś czas mam udać się z szefem na spotkanie z niejakim McGarett'em, więc muszę być gotowa. A jednocześnie nie dopuścić, by zobaczył mnie w takim stanie. Niemal nagą.

Nie mam się o co martwić. Na pewno mam jeszcze dużo czasu. A on przecież tu nie przyjdzie. Prawda? Oby nie.

Jeszcze minuta.

Takie leniuchowanie jest stanowczo zbyt przyjemne. Niestety, pora wrócić do rzeczywistości. Wyjmuję słuchawki z uszu, lecz trwa chwilę zanim decyduję się na powrót do pokoju. Moja nostalgia nie trwa długo, gdyż czyjś dobrze znany mi głos rozbrzmiewa zdecydowanie za blisko mnie.

- Anastasio.

Momentalnie otwieram oczy i zdejmuję okulary. Christian Brewer stoi nade mną i taksuje moje ciało wygłodniałym wzrokiem. Zaciskam usta w wąską linię, natychmiastowo zakrywając się ręcznikiem. Jak mogłam pozwolić, by zastał mnie w takim stanie? Spalę się ze wstydu. Nie mam odwagi na niego spojrzeć, ponieważ wiem, że w dalszym ciągu mi się przegląda.

- Emm... przepraszam – dukam nieśmiało. Jednym ruchem zgarniam wszystkie swoje rzeczy i dopiero wtedy decyduję się na podniesienie wzroku. Jego szelmowski uśmieszek ani na moment nie schodzi mu z twarzy. Jak zwykle wygląda nieskazitelnie, lecz tu o nie o niego teraz chodzi. – Daj mi pięć minut, ubiorę się.

- Uwierz, nie masz za co przepraszać – stwierdza, gdy już kierujemy się w stronę hotelu. Nerwowo przygryzam dolną wargę, poprawiając nakrycie. Nigdy nie powinnam była dopuścić do tej sytuacji. Mówi się trudno, a ja jestem po prostu przewrażliwiona. Niektóre kobiety przecież codziennie eksponują swoje wdzięki na okładkach kolorowych czasopism. Nie czują wstydu, wręcz przeciwnie. Między nami istnieje, niestety, ogromna przepaść. Najlepiej będzie, jeśli żadne z nas w ogóle o tym nie wspomni. To przecież nic takiego, nic nieznaczący incydent. Dlaczego się tym tak przejmuję? Dlaczego akurat nim, a nie którymś z tamtych przypadkowych mężczyzn?

Może dlatego, że nie dbam o ich zdanie. A Christian to przecież Christian.

Martwi mnie jednak jeszcze jedna rzecz. Odczuwam satysfakcję, ogromną satysfakcję.

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now