Twenty four

317 17 0
                                    

  Moja torebka jest miejscem, gdzie można znaleźć absolutnie wszystko. Na zwykłych chusteczkach higienicznych zaczynając, błyszczykiem i małą buteleczką ulubionych perfum kończąc. Pod warunkiem oczywiście, że dana rzecz w tej chwili jest mi całkowicie zbędna, bo w przeciwnym wypadku w magiczny sposób pojawia się dopiero po trzecim przeszukaniu wszystkich kieszeni. Nigdy nie potrafię wygospodarować czasu, by zrobić w niej porządek, a o choć najmniejszej ku temu motywacji wolę nawet nie wspominać. Chociaż czasem jestem na siebie zła, gdy ktoś musi dzwonić do mnie dwa razy. Pierwszy, bym wreszcie odnalazła telefon, a drugi – by naprawdę zacząć konwersację.

Tak dzieje się i tym razem. Wieki zajmuje mi wyjęcie urządzenia z bocznej kieszonki, mimo iż mogłabym przysiąc, że go tam nie wsadzałam. A może?

- Uwinęłaś się dość szybko, huh? – wita mnie drwiący głos Ariany. – Gratulacje, bo mam sprawę.

- Oczywiście – mruczę, opierając ciężar ciała o blat kuchenny.

- Twój prezesik dał ci w kość, rozumiem, ale teraz się skup. Idziemy wieczorem do Ibiza Club. Ja, ty, Clarie i Stella.

Na początku chcę zbesztać ją za ten komentarz, lecz ostatecznie ciekawość nad ostatnim wymienionym imieniem jest większa od chęci upustu emocji.

- Stella?

- Clarie mówiła, że ona to wymyśliła. Nie wiem, nie pytaj. Wczoraj nie odbierałaś, więc pomyślałam, że zadzwonię dopiero rano... ale chyba powinnam to zrobić później, bo jesteś jeszcze nieprzytomna. Ups.

Założę się, że właśnie teraz szeroko się uśmiecha. Dzwoniła wczoraj? No tak, właściwie w ogóle nie miałam w rękach telefonu i mogłam nie usłyszeć. Wolałam skupić się na czymś innym, a nie zaprzątać głowę nieistotnymi sprawami. Po uzgodnieniu z przyjaciółką większości szczegółów dotyczących naszego wieczornego wyjścia, rozłączam połączenie i zajmuję się spożywaniem ulubionego porannego napoju. Nie jestem pewna, czy aby na pewno chcę spędzić czas w towarzystwie Evans, która z całą pewnością chociaż raz wspomni o Christianie. Jeżeli kiedyś miałam tego powyżej uszu, teraz walczę z nieodpartą ochotą wytargania ją za włosy. Zdaję sobie doskonale sprawę z faktu, iż jestem przewrażliwiona na tym punkcie, czasem nawet aż zanadto, lecz nic nie mogę na to poradzić. Nie lubię, gdy wyraża się o nim w taki sposób, jakby miała stuprocentową pewność, że w najbliższej przyszłości uda jej się osiągnąć zamierzony cel. Nie wątpię, kiedyś może się tak stać, ale nie teraz. Nie potrafię o tym myśleć bez wpadania w panikę.

Ariana ma absolutną rację, to mnie niszczy od środka. Winnam być asertywna od samego początku, nie wyrażając zgody na rozpoczęcie tej farsy. Jednak słowo się rzekło, a ja zaczęłam coś, w co brnę z każdym dniem coraz bardziej, jakby kompletnie ignorując tego konsekwencje. Nie jest to prawdą, myślę o nich każdego dnia.

- Coś się stało?

Znienacka pojawia się Christian, obracając moje ciało przodem do siebie. Zadzieram głowę, by móc na niego spojrzeć, jest co najmniej dziesięć centymetrów wyższy. Ten stan rzeczy jednak szybko ulega zmianie, gdy szatyn unosi mnie i sadza na blat. Uśmiecham się zawadiacko, kładąc mu ręce na ramionach.

- Nic takiego, dzwoniła Ariana – informuję. – Mamy dzisiaj babski wypad.

- Macie? – unosi brwi.

- Mamy – potwierdzam stanowczo. – Więc niczego nie próbuj...

- Panno Crawford, gdzieżbym śmiał.

Kładzie dłonie po obu stronach, uniemożliwiając mi jakąkolwiek drogę ucieczki. Wiem, że powinnam zrobić to jak najszybciej, ale aktualnie skupiam się jedynie na jego hipnotyzującym spojrzeniu. Uzależnił mnie od siebie, lecz myślę, iż nie ma pojęcia, że zależy mi na nim w nieco inny sposób niż jemu na mnie. On pragnie jedynie mojego ciała, a ja przystaję na ten układ bez mrugnięcia okiem. Próbuję wmówić sama sobie, że nie jest to nic złego, że nie jestem pierwszą ani ostatnią, która godzi się na coś takiego. Główny problem pojawia się wtedy, gdy nie mogę spoglądać w lustro bez uczucia wstydu i obrzydzenia własną osobą.

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now