Fifteen

324 19 0
                                    

Czekamy z rozpoczęciem poważnej rozmowy do momentu, gdy Toby pójdzie spać. Zmienił się przez ostatnie pół roku. Ma krótsze włosy i jest o parę milimetrów wyższy. Tak bardzo się za nim stęskniłam, a teraz wreszcie mogę go zobaczyć. Uczucie wspaniałe, wręcz nie do opisania. Wiąże się jednak z tym obecność mojej mamy, co cieszy mnie odrobinę mniej – żeby nie powiedzieć w ogóle. Ze względu na brata będę musiała udawać i stwarzać pozory, iż wszystko jest w jak najlepszym porządku. Bo co ja mu powiem? Jak wytłumaczę fakt, że Charlotte Crawford pała nienawiścią do swej córki?

Toby ma niespełna sześć lat, przecież nie zrozumie... chociaż nawet gdyby był starszy, nie zdobyłabym się na odwagę powiedzenia prawdy. Pewnie nie zdobędę się nigdy. Niestety, nie potrafię tego zrobić, zbyt bardzo się boję. Czego? Że nie zaakceptuje tego, że mnie znienawidzi. Powodów jest wiele, a ja nie mam siły roztrząsać ich wszystkich. Jestem na to za słaba psychicznie. Zastanawia mnie tylko jego obecność tutaj. Mamy koniec maja, rok szkolny trwa, a Toby chodzi do przedszkola. Dlaczego zrobił sobie przerwę? Nie zdziwiłabym się, gdyby było to tylko i wyłącznie ze względu na mnie.

No tak. Test. Zwykły sprawdzian.

Znowu czuję się tak, jakbym właśnie siedziała w ławce i zakreślała na kartce papieru prawidłowe odpowiedzi. Od wyników zależy bardzo wiele. W tym wypadku – absolutnie wszystko. Jeśli mi się nie uda, próby przywrócenia tej sytuacji do normy zakończą się fiaskiem. Nie mogę na to pozwolić, zbyt wiele czasu już się na to godzę.

- Anastasio – surowy głos wyrywa mnie z zamyślenia. Mimo iż jesteśmy tego samego wzrostu, czuję się przy niej wyjątkowo mała. Góruje nade mną i czerpie z tego powodu satysfakcję. – Chyba najwyższa pora, żebyśmy porozmawiały.

Przytakuję bez słowa, opierając się o blat kuchenny. Z trudem przełykam ślinę, biorąc kilka głębszych wdechów. Nie mogę pozwolić sobie na chwilę słabości... muszę pokazać, iż parę lat temu popełniła błąd. Największy błąd w swoim życiu.

Chociaż teraz utwierdzam się tylko w przekonaniu, w którym trwam od samego początku. Że jestem jednym wielkim błędem. To się nie zmieni, zawsze będę o tym pamiętać.

- Masz rację – dukam, nerwowo przygryzając wargę.

Żadna z nas nie zdobywa się na niepotrzebne uprzejmości. Inne matki, gdy nie widzą swoich córek pół roku, od razu niemalże duszą je w swoich objęciach i przez dobre pół godziny wypominają, jak to się bardzo zmieniły. Mimo iż nie zmieniły się w ogóle. Tak jest, gdy Jack odwiedza rodziców. Alison potrafi zauważyć dłuższy o milimetr kosmyk włosów.

Z nami jest jednak inaczej. My nigdy nie okazujemy sobie uczuć. Można by rzec, że jesteśmy dla siebie niczym obce osoby. Kiedyś prawdopodobnie było inaczej. Nie jestem pewna, musiałabym być bardzo malutka.

- Jesteśmy wcześniej, niż zakładałam, ale mam ku temu pewne powody.

- Cieszę się. Na jak długo zostajecie? – próbuję odegrać troskliwą córeczkę, która ogromnie cieszy się z odwiedzin rodzicielki, lecz nie jestem tak dobrą aktorką, jak myślałam.

- Nie musisz udawać, Anastasio, to zbyteczne. Już chcesz się pozbyć Toby'ego? Myślałam, że... a zresztą, jednak się pomyliłam.

Zaciskam obie dłonie na blacie, moje knykcie bieleją. Nie powinnam odpowiadać żadnym zgryźliwym komentarzem, ale w tej chwili z trudem trzymam język za zębami. Jedno z największych wyrzeczeń w moim życiu – bycie opanowaną podczas rozmowy z Charlotte Crawford udaje się nielicznym, ja wliczam się w to wąskie grono. Cóż, lata praktyki.

- Nie pomyliłaś się. Po prostu pytam... pracuję i często nie ma mnie w domu – odpowiadam szybko. Wdech i wydech, wdech i wydech.

- A zastanawiałam się, czy dalej jesteś na utrzymaniu Gilbertów – uśmiecha się w ten swój cyniczny sposób, którego nienawidzę z całego serca. – Nie mówiłam tego jeszcze, ale bardzo ładne mieszkanie. Nieźle się tu urządziłaś, córeczko. Czapki z głów.

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now