Thirty one

405 25 6
                                    

  - Czy ty do reszty już straciłaś rozum?! Żyję pośród wariatów, przysięgam. Annie, wiesz, że cię kocham, ale to jest jakaś parodia. To jest gorsze niż...

- Ale nic jeszcze...

- Tak, wiem, oczywiście! Ty nigdy nic. Powiedz mi, kiedy na to wpadłaś. Nikt o zdrowych zmysłach przecież nie...

- Ali, daj jej dojść do słowa – mam szczęście, że chociaż wujek choć trochę mnie rozumie i próbuje obronić przed frustracją żony.

- Henry, rozmawiam z twoją chrześniaczką. Bądź łaskaw i zamilcz. Dziękuję. A teraz na czym to ja skończyłam? Ach tak! Anastasio Rosalie Crawford. Masz pojęcie, co ty robisz ze swoim życiem? Bo ja sądzę, iż nie za bardzo. Zastanawiałaś się chociaż przez moment...

Alison i Henry Gilbertowie należą do najbardziej przewidywalnych osób, jakie kiedykolwiek w życiu poznałam. Gdy podzieliłam się z nimi informacją o planowanej przeprowadzce, ciocia z miejsca zaczęła prawić kazanie o tym, jak nieprzemyślaną i bezsensowną decyzję podjęłam. Na nic zdają się tłumaczenia jej męża i próby opanowania, ta kobieta jest jak katarynka – może mówić o jednym i tym samym cały boży dzień. Czy drugi rozmówca tego chce, czy nie. Grozi, że zadzwoni do Jack'a i sprowadzi do z powrotem z Los Angeles, by tylko przemówił mi do rozumu.

Musieliśmy przełożyć nasze wspólne wyjście, gdyż obowiązki zmusiły go do wizyty w Mieście Aniołów. Nie winię go, ma odpowiedzialną pracę i powinności, z których musi się wywiązać. Dla mnie to nawet lepiej, potyczki z trzecim Gilbertem jednego dnia chyba bym nie zniosła.

Obserwuję zdezorientowany wyraz twarzy szatynki krążącej po całym domu, która co kilka słów rzuca pod nosem piękną wiązankę przekleństw na moją mamę, swojego męża i na mnie. Nie będę polemizować z faktem, iż przez większość swego życia Alison to chodzący anioł. Wystarczy jednak chwila, by zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni, wtedy trzeba jak najszybciej uciekać gdzie się tylko da. Aktualnie znajduję się w samym centrum huraganu, który zresztą został wywołany tylko i wyłącznie z mojej winy.

- Kochanie, ty tu nic nie zdziałasz. Może policz do dziesięciu? – mężczyzna spogląda na mnie przepraszająco, ja jedynie wzruszam ramionami. Nie jest tajemnicą, iż Charlotte Crawford jest numerem jeden na liście śmiertelnych wrogów jego żony. Sama dokładnie nie wiem, dlaczego pałają do siebie taką niechęcią. Jest tak, odkąd się urodziłam, a jakoś nikt specjalnie nie zadał sobie trudu, by mi to racjonalnie wytłumaczyć.

- Henry, co ja mówiłam?

Udaje, że zamyka swoje usta na klucz, a następnie wyrzuca go daleko za siebie. Mimowolnie parskam śmiechem, przez co ciocia piorunuje mnie ostrym spojrzeniem. Czuję się niemal jak na przesłuchaniu policyjnym. Brakuje tylko klaustrofobicznego pomieszczenia, lustra weneckiego przede mną i ostrej lampy skierowanej prosto w moją twarz. Ale jest patent z dobrym i złym gliną, ta jedyna rzecz pozostaje niezmienna.

Po kilku okrążeniach wokół stolika do kawy, wydaje się, jakby kobieta odzyskała dawny spokój ducha. Bierze kilka głębokich wdechów i przymyka oczy. Te zajęcia jogi naprawdę pomagają w odstresowaniu się. Może w Chicago też poszukam czegoś takiego.

Ostatecznie staje na tym, że mam to jeszcze przemyśleć. Szybko ewakuuję się z ich mieszkania, nie mając szczególnej ochoty na powtórkę z rozrywki. Wolę nie być obecna przy kolejnej serii wyrzutów do całego świata w wykonaniu Alison Gilbert. Zważywszy na to, iż znowu będą skierowane we mnie.

~*~

Wracam prosto do siebie, mimo iż planowałam jeszcze udać się na siłownię. Jestem zbyt zmęczona i głodna, by myśleć o jakichkolwiek ćwiczeniach. Poza tym muszę zacząć pakowanie i porządkowanie wszystkich rzeczy. Dzisiaj rano dzwoniłam do taty i powiadomiłam go o swoich zamiarach. Nie widziałam go wprawdzie, lecz po tonie jego głosu i ilości powtórzeń słowa 'fantastycznie' śmiem stwierdzić, iż bardzo się ucieszył. Prosiłam jednak, by na razie nie mówił nic mamie, ja muszę to zrobić.

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now