Twenty nine

282 22 2
                                    

Tej nocy ani na chwilę nie udaje mi się zasnąć. Za każdym razem, gdy zamykam oczy, mam przed oczami Christiana. Od razu chcę wybuchnąć płaczem. Nienawidzi mnie, nie chce widzieć i w pełni sobie na to zasłużyłam. Nie mogłam jednak ot tak wyznać mu prawdy, skoro nawet Brody zorientował się dopiero niedawno. Jest inteligentniejszy, niż zakładałam na początku. Z nim też muszę wyjaśnić parę rzeczy. Dlaczego akurat teraz? Przypuszczałam, iż będzie zdolny do wyjawienia wszystkiego Brewerowi, ale nigdy, że zrobi to w prawdopodobnie najgorszym momencie. Chociaż może tego obawiałam się najbardziej.

Co powinnam mu powiedzieć? Przeprosić i jakoś się wytłumaczyć? Wątpię, by dopuścił mnie do głosu, lecz prędzej czy później zmuszę go do tego. Jeśli to ma się tak skończyć, musi poznać moją wersję. Tak, jak było naprawdę. Nie jestem na tyle naiwna, by ślepo wierzyć, że Carlson nie podkoloryzował swojej opowieści. Nie zmienił się ani trochę, odkąd go poznałam. Wciąż ten sam samolubny egoista, który troszczy się wyłącznie o siebie samego. Nie dostrzegłam tego w odpowiednim momencie, a teraz przychodzi mi za to zapłacić. Nad wyraz boleśnie.

Clarie wyszła jeszcze przed północą, mimo iż usilnie chciała zostać i mnie przypilnować. Bała się, żebym nie zrobiła czegoś głupiego. Zupełnie niepotrzebnie. Prawdą jest, że chciałam ze sobą skończyć, jednak nigdy nie miałam w sobie wystarczająco odwagi. Nigdy nie potrafiłam wziąć do ręki żyletki i wykonać chociaż jednego nacięcia. Bo i po co? Ból fizyczny nie koi bólu psychicznego, ludzie tylko chcą, żeby tak było. Przynosi jedynie chwilową ulgę, gdy człowiek skupia całą uwagę na krwi, a nie na problemach życia codziennego. Tym czasem po kilku minutach to powraca ze zdwojoną siłą. Wtedy ostrze staje się jedynym przyjacielem. Nie chcę być taka. Nie chcę wstydzić się zdejmowania grubszych ubrań w obawie, że ktoś przypadkowo może zobaczyć ślady na nadgarstkach. Nie wierzę, iż samookaleczanie się miało kiedykolwiek komuś pomóc. Ewentualnie zafunduje spory szok komuś, kto znalazłby moje ciało na zabrudzonych krwią kafelkach w łazience.

Przyglądam się swojemu odbiciu w lustrze, wyglądam jak wrak człowieka. Rozczochrane włosy, worki pod oczami i rozmazany makijaż praktycznie na połowie twarzy. Zostały mi nieco ponad dwie godziny na doprowadzenie się do porządku. Muszę chociaż na chwilę wziąć się w garść, by nie okazać słabości podczas rozmowy z Christianem. Będzie to trudne, bo na samą myśl o tym mam ochotę wybuchnąć płaczem. Potrzebuję wielkiego kubka mocnej kawy i jakiś tabletek uspokajających. Ale kawy przede wszystkim, bo około dwadzieścia cztery godziny bez snu ani trochę mi nie służą.

Biorę długi prysznic, wszystkie inne poranne czynności wykonuję wolniej niż zazwyczaj. Odwlekam moment wyjścia z domu tak długo, jak to tylko możliwe, lecz i tak prędzej czy później przyjdzie mi się z tym zmierzyć. Gdy jestem już gotowa, jeszcze przez dobre piętnaście minut jedynie wpatruję się we wskazówki kuchennego zegara. Czas mknie nieubłaganie, podczas gdy ja utwierdzam się w przekonaniu, że jeśli dzisiaj nie wytłumaczę tego Christianowi, nie zrobię tego już nigdy. I wszystko się skończy... jeżeli już się nie skończyło.

Nie powinnam się w nim zakochiwać. Nie mogłam. A jednak, choć nawet nie wiem, kiedy to się stało. Mam dwieście procent pewności, że on nie czuje tego samego. Niby z jakiej racji? Może i w jakiś sposób mu na mnie zależało, lecz nie tak jakbym sobie tego życzyła. Zaczynaliśmy to, bo chodziło mu o seks. Nie o mnie – o mój charakter, usposobienie. O moje ciało. Ja na to pozwoliłam, łapczywie pragnęłam chociaż cienia zainteresowania z jego strony. Dostałam je. Mogłam rozegrać to wszystko jakoś inaczej, lecz nie żałuję ani jednej chwili z nim spędzonej. Dzięki niemu czułam się wyjątkowo, jak najszczęśliwsza kobieta na świecie. Doświadczyłam czegoś, o czym kiedyś mogłam jedynie marzyć. Nieposkromionej namiętności. Pragnął mnie, ja pragnęłam jego. Nie chciałam, by kiedykolwiek przyszedł temu kres, by pojawił się na jego horyzoncie ktoś inny.

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now