Twenty three

308 15 0
                                    


  Na szczęście jestem zajęta rozmową z tatą i nie muszę zwracać uwagi na Kevin'a, który w ostatniej chwili wbiegł do windy. Nie będzie trwało to zbyt długo, ponieważ do kancelarii ojca właśnie wchodzi umówiony klient, więc muszę się z nim pożegnać. Żałuję, że kilka tygodni temu nie odwiedził mnie wraz z mamą i bratem. Miał swoje obowiązki, co w pełni rozumiem. Praca adwokata nie należy do najłatwiejszych, wymaga poświęcenia i pełnego zaangażowania z jego strony. Jeden błąd może zaważyć na czyjejś dalszej przyszłości. Zapowiedział jednak, iż w miarę swych możliwości postara się wpaść z wizytą chociażby na ten weekend. Bardzo chciałabym wreszcie go zobaczyć, od naszego ostatniego spotkania minęło stanowczo zbyt dużo czasu.

- Pamiętaj, co ci mówiłem, Annie. Nie przejmuj się zachowaniem matki, już z nią to wyjaśniłem – próbuje mnie pocieszyć, lecz nie przynosi to rezultatu. Cały czas chowam żal do rodzicielki o wyjazd bez pożegnania. Nie tyle z nią, co z Toby'm, bo na tym zależało mi najbardziej. Pod moją nieobecność spakowała walizki i ot tak wyjechała. Nawet nie raczyła zadzwonić, po prostu uciekła. Jak tchórz.

- Nie będę przeszkadzać. Kocham cię – kończę połączenie, nerwowo przełykając ślinę. Nie choruję na klaustrofobię, lecz mimo tego klatka windy w moim mniemaniu staje się coraz mniejsza. Biorę głęboki oddech, próbując zapanować nad wszystkimi negatywnymi emocjami, które teraz władają mym ciałem.

- Gdyby to nie był twój ojciec, czułbym się zazdrosny – słyszę w pewnej chwili, przez co moja frustracja przybiera na sile. Przygryzam wnętrze policzka i w myślach liczę do dziesięciu. Dzieje się dokładnie to, co przewidywałam. Ani trochę nie pomaga. – Nie odezwiesz się?

- Co ci strzeliło do głowy, żeby rozpowiadać każdemu swoje wyssane z palca bajeczki?! – warczę nieprzyjemnie, obdarzając towarzysza morderczym spojrzeniem.

- Musiałem pochwalić się moją piękną kobietą – posyła mi kokieteryjny uśmiech, czym po raz kolejny utwierdza mnie w przekonaniu, że tylko marnuję czas na rozmowę z nim. – Hej, żartuję. Nie powiedziałem przecież nic złego.

- Może i nie, ale ktoś wymyślił sobie parę szczegółów – oświadczam. Kevin traktuje mnie jak rzecz, swoją zdobycz. Tamten pocałunek absolutnie nic nie znaczył, przynajmniej dla mnie. Nie wiem, dlaczego teraz doszukuje się w tym jakiegoś podtekstu. Od tego zdarzenia minęło dużo czasu. Myślałam, że wystarczająco, lecz najwidoczniej się myliłam. – Poza tym nie jestem twoja.

Jakby nie wiedział, że każda osoba może zinterpretować zasłyszaną gdzieś plotkę nieco inaczej. Jedna zrozumie ją w ten sposób, druga – w całkiem inny, a to, czego nikt nie mówił, dopowiada sama. I tak dzieje się cały czas, aż powstaje zupełnie odmieniona i pozbawiona sensu historia. Świat karmi się plotkami, bez względu na to czego one dotyczą. Sekret wyjawiony komuś w nadziei, że nikt inny się o nim nie dowie, już następnego dnia może być głównym tematem rozmów całego miasta. I po co? Dla sensacji i zaspokajania potrzeb ludzi, których jedynym życiowym celem jest wiedzieć wszystko o wszystkim i wszystkich. Bez względu na to czy jest to prawda, czy wręcz przeciwnie.

- Ana, spokojnie – dla niego ta sytuacja wydaje się być zabawna. Cały czas się uśmiecha, cieszy na mój widok. Fakt, przez poprzednie dni nie dane nam było porozmawiać, ignorowałam też kilka przychodzących telefonów. Kontakt z nim wydaje mi się być bezcelowy, nie chcę powtórki. – Jakoś to odkręcę, ale ty też nie bierz wszystkiego tak poważnie.

- Och, tak jak ty? – unoszę brwi, krzyżując ręce na piersi. Po części ma rację. Nie powinnam przejmować się słowami i opinią innych, zwłaszcza w tak banalnej sprawie. Wieści te dotarły jednak do Christiana, któremu niezbyt przypadły do gustu. Nie sposób mu się dziwić, sama mam ochotę poprzetrącać Martinowi kilka kości. Jeśli chodzi o Brewera, poprawa jego humoru nie należała do łatwiejszych rzeczy.

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now