Four

433 23 0
                                    

Przeglądam się w lustrze, nie widzę człowieka. Widzę jego absolutny brak, co po mistrzowsku ukrywam pod maską obojętności. Nie pozwalam sobie na ani jedną łzę, nie tutaj. W tym miejscu pozostaję twarda i silna, każdy musi tak uważać. Nie mogą postrzegać mnie za małą dziewczynkę, płaczącą cichutko w kącie, gdy coś nie idzie po jej myśli. Oni nie zrozumieją, nikt nie zrozumie, z nikim się tym nie podzielę. To moja tajemnica, którą zabiorę do grobu. Mam szczęście, że w damskiej toalecie nie ma nikogo prócz mnie. Mogę więc spokojnie zebrać siły i uspokoić negatywne myśli. Buntują się, wcale nie chcą być okiełznane. Najchętniej zrobiłabym to samo - wyszła i wykrzyczała mu, co o nim myślę. Zachowuję jednak kamienną twarz, chowając wszystkie negatywne uczucia, które mną targają. Złość, rozdrażnienie, ogarniającą apatię i czystą nienawiść krążącą w moich żyłach. Nienawiść do człowieka, który z premedytacją zniszczył mi życie.

- Spokojnie, Ana – szepczę do siebie, opierając ciężar ciała na umywalce. Odgarniam włosy do tyłu i upewniam się, że mascara nie spływa po moich policzkach. Ale jest idealnie. Nie. Ja nie jestem idealna, nigdy nie byłam i nie będę. Spędzam w pomieszczeniu jeszcze kilka sekund, potem wychodzę, starając się nie zważać na fakt, że moje nogi stają się najprawdziwszą watą i odmawiają prawidłowego funkcjonowania. Z trudem dochodzę do drzwi biura Christiana. Biję się z myślami, naprawdę chcę tam wejść, ale jestem niemal sparaliżowana strachem. Wiem, muszę pokazać mu, że jestem silniejsza niż te nieszczęsne kilka lat temu, lecz wystarczy krótkie spojrzenie, a wspomnienia wracają ze zdwojoną siłą i ranią mnie coraz bardziej.

Widzę ich, całą uwagę skupiam na nim. On też bacznie mnie obserwuje, puszczając mi oczko w drodze do windy. Jest pewny siebie, myśli, że zapomniałam. Ale ja nie zapomnę, nigdy. Jakby tego było mało, bez szczególnego zażenowania mija się ze mną. Staram się go ignorować, ale nie mogę. Ten idiota łapie mnie za tyłek i nareszcie znika z pola widzenia. Widzę po minie Brewera, że rozszarpałby go na strzępy, a po tej sytuacji powstrzymuje się od tego ostatkiem silnej woli. Ja momentalnie odskakuję, jestem bliska łez. Robi to z premedytacją, chce mi przypomnieć, co zrobiłam. Tak bardzo go nienawidzę. Odprowadzam go beznamiętnym spojrzeniem. Marzę jedynie o tym, by zaszyć się pod kocem z popcornem i obejrzeć jakiś dobry film. Chcę stąd wyjść. 

 Carlson, mam nieodpartą ochotę zrzucić cię z dachu drapacza chmur, w którym obecnie się znajdujemy. Wiesz o tym, prawda? Jestem pewna, że tak, bo jeśli nie – uświadomienie cię będzie czystą przyjemnością. Ach, dlaczego akurat mi musisz niszczyć życie? 

 Muszę się z tym pogodzić, Brody mieszka w Nowym Yorku, jest na pewno jakimś cenionym biznesmanem, idę o zakład, że będę spotykać go regularnie. Może dzisiaj jedynie wpadam na niego przykrym zrządzeniem losu, lecz idę o zakład, że ta sytuacja będzie się powtarzać. 

 - W porządku? – pyta Christian. Nawet nie zauważam, kiedy do mnie podchodzi. 

Wyrywam się z transu, przyklejając na twarz sztuczny uśmiech i kolejną maskę złudnej pewności siebie. Mam już tego dość. 

 - Najlepszym – kłamię nie mrugnąwszy nawet okiem. Powoli się łamię, chcę wykrzyczeć całą prawdę, by reszta dowiedziała się, co tak naprawdę we mnie drzemie. Ten potwór wie, gdzie jestem, znowu mi coś zrobi! A ja znowu zostanę sama, nienawidzę go, Christianie! I nie, nic nie jest w porządku! 

 - Pozwól jeszcze na chwilę – ruchem ręki zaprasza mnie do swojego biura.Jeśli mam być szczera, przyznaję, że okropnie się boję. Co ja mu powiem? Wszystko, byleby nie prawdę. Nie poradzę sobie z tym, jestem przecież za słaba.Przegram. 

 - O co chodzi? – pytam nieśmiało, stojąc z nim w twarzą w twarz. Unoszę wzrok, by spotkać jego magnetyzujące spojrzenie. Patrzymy na siebie, ale te oczy nie mają wyrazu. Nie odczytuję z nich nic, a nic. Muszę się oderwać, ale nie mogę, nie chcę. 

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now