Twenty one

390 21 2
                                    

  Wita mnie serdeczny uśmiech sekretarki Jack'a, która uświadamia mi, że mój kuzyn ma teraz wolną chwilę, więc mogę do niego zajrzeć. Redakcja The NY Spectator stanie się teraz jego drugim domem, miejscem, gdzie będzie spędzał połowę dnia. Jako redaktor naczelny przejmie wiele obowiązków, ale kocha to, co robi i mam wielką nadzieję, że odniesie sukces.

A tak na pewno się stanie. W końcu to Jack Gilbert – jeden z najbardziej nieustępliwych ludzi chodzących po Ziemi.

W ostatniej chwili zaczynam się wahać. Może ma dużo pracy i ostatnie, o czym myśli, to lunch ze swoją kuzynką. Sobota powinna być dniem wolnym, lecz on i tak przesiaduje w swoim biurze i wdraża się dokładnie w każdy aspekt prowadzenia gazety. Ostatecznie naciskam klamkę, wchodząc do pomieszczenia. Niemal od razu zderzam się z jakąś kobietą. Jest niższa ode mnie o parę centymetrów, to nieco szczuplejsza brunetka z krótko ściętymi włosami. Ubrana nienagannie: bordowa ołówkowa spódnica i ciemna koszula z długimi rękawami. Wygląda poważnie, a związany starannie kok jeszcze bardziej potęguje to wrażenie.

- Do zobaczenia – żegna się z mężczyzną, mnie również zaszczycając spojrzeniem. Gdy zamyka za sobą drzwi, chcę zapytać o nią, lecz ostatecznie rezygnuję z tego zamiaru. Ta wiedza nie jest mi szczególnie potrzebna do szczęścia.

- No, no, no... - uśmiecham się podczas rozglądania po pomieszczeniu. Jest nowocześnie urządzone, duże okno pozwala podziwiać panoramę Nowego Jorku. Na przeciwnej ścianie znajdują się powiększone wersje kilku okładek pierwszych wydań gazety oprawione w antyramy. Jack siedzi przy ciemnym biurku, lecz na mój widok od razu wstaje i mnie przytula.

Tak bardzo za nim tęskniłam, a teraz możemy rozmawiać twarzą w twarz właściwie codziennie. Chyba nie jestem jeszcze do tego przyzwyczajona.

- Panie przodem - mówi, otwierając przede mną drzwi. – Dalej uważasz fast foody za syf, czy wreszcie dasz mi się najeść? – pyta błagalnie, na co parskam śmiechem.

- Zapomnij – odpowiadam od razu. – Zjemy prawdziwe jedzenie, a nie te twoje śmieci.

- Weź tu wyjdź gdzieś z taką – wzdycha ze zrezygnowaniem w głosie. Za żadne skarby nie dam się namówić na skonsumowanie czegoś tak niezdrowego i pełnego tłuszczu, McDonald's i inne tego typu miejsca muszę omijać szerokim łukiem.

To nie tak, że mam obsesję na punkcie liczenia każdej kilokalorii. Potrafiłam jeść za dwóch, gdy w lokalu przynieśli właśnie moją ulubioną pizzę, ale wtedy wygląd zewnętrzny nie był tak ważny, jak jest teraz. Rebecca może w każdej chwili pozwolić sobie na operację plastyczną, korygując wszelkie wady i niedoskonałości, ale ja nie. Muszę wyglądać najlepiej, jak tylko mogę... muszę wyglądać tak, aby podobać się Christianowi.

Kiedyś przyrzekłam sobie, że nie będę zmieniać się dla jakiegoś mężczyzny. Jeśli mnie pokocha, to za to, co mam w środku, nie za rozmiar spodni. W tym przypadku jest jednak odrobinę inaczej. Nie łudzę się, że zdobyłam jego zainteresowanie inteligencją czy charakterem. Nie mam zamiaru ukrywać faktu, że mi na nim zależy, lecz myślimy o sobie nawzajem w zupełnie innych kategoriach.

Nie powinnam dłużej tego ciągnąć ani nawet pozwolić, by się zaczęło, ale nic nie mogę na to poradzić. Pragnę tego mężczyzny. A jeśli on pragnie mnie tylko dla mojego ciała, zgadzam się, mimo iż to przeczy absolutnie każdej wartości moralnej, jakiej byłam wierna do tej pory.

Czuję się z tym źle. Bardzo źle.

~*~

Dopiero gdy kelnerka odchodzi z przyjętymi zamówieniami, zaczynamy normalnie rozmawiać. Cieszę się każdą minutą spędzoną w towarzystwie szatyna, bo wiem, że kolejne dni w jego harmonogramie nie będą należały do najłatwiejszych.

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now