Eight

393 19 0
                                    

Targają mną coraz większe wątpliwości. Nie powinnam wychodzić z domu i zostawiać Arianę samą. Greg może tu przyjść w każdej chwili, pewnie czeka teraz na odpowiedni moment. Przecież napisał, że zna miejsce jej pobytu. Śledził ją? Być może.... a być może jest to tylko zwykły blef. Scott na pewno teraz śpi u siebie w sypialni i nie ma pojęcia, co zrobił tej nocy. Szkoda, że moja przyjaciółka pamięta. I jeszcze długo będzie pamiętać. Wprawdzie nigdy z nim dłużej nie rozmawiałam, ale początkowo myślałam, że jest dla niej odpowiedni. Potem zaczęły się ich kłótnie, a potem... prawie ją zgwałcił. Uderzył ją! A ona jeszcze próbowała go usprawiedliwiać.

Jednakże doskonale wiem, co czuła. Ze mną i Brody'm było podobnie. Tłumaczyłam samej sobie, że to nie jego wina, że musiał to zrobić, że ja też zawiniłam. Dopiero po wszystkim zdałam sobie sprawę, iż to wszystko jest nieprawdą, a Carlson nie zasługuje na ani jedną moją łzę. Przyswoiłam to sobie zbyt późno...

Spoglądam na brunetkę, mozolnie jedzącą przygotowaną przez siebie owsiankę z owocami. Szczerze mówiąc, sądziłam, że będzie spała o wiele dłużej... jeśli w ogóle tej nocy udało jej się zasnąć. Jestem już gotowa do wyjścia, choć bardzo chcę zostać. Muszę przypilnować, by kobieta poszła na policję, a przed tym nie zrobiła sobie czegoś głupiego. Znam ją i wiem, że w przypływie bezsilności byłaby do tego zdolna. Niepewnie robię krok w stronę drzwi, odwlekając to, ile się da. Udaję, że szukam kluczy bądź telefonu, choć jedno i drugie od dawna spokojnie leży w mojej torebce. Ariana to zauważa. Odstawia pustą miskę i opiera ciężar ciała na blacie kuchennym.

- Idź, nic mi się nie stanie. Posiedzę tutaj, a jak wrócisz... to wtedy... pójdziemy na... policję - te słowa ledwo przechodzą jej przez gardło, to dla niej cholernie trudne. Dla mnie jednak to powód do zadowolenia. Przemyślała to wszystko i nareszcie chce, by Greg dostał to, na co zasługuje. Całe szczęście.

- Nie rób głupstw - proszę i mocno ją do siebie przytulam. Gdybym wzięła wolne, Christian zapewne zdenerwowałby się na mnie, zważywszy na to, że wczoraj zbytnio się nie przykładałam. Prawdopodobnie dzisiaj również nie będzie miał ze mnie żadnego pożytku. Będę cały czas myślami gdzie indziej.

Ariana musi być silna, żeby pokazać temu gnojkowi, gdzie jego miejsce w szeregu.

Rozmowa z Clarie jest nieco odstresowująca, dzięki niej mogę choć na moment zapomnieć o tej całej chorej sytuacji.

- Uwierz! Rebecca nie lubi jej nawet bardziej niż ciebie!

Problem tkwi w tym, że nie chcę mi się słuchać o Stelli, nie specjalnie za nią przepadam. Ale to nawet zabawne, gdy słyszy się, jak Daniels obrzuca ją błotem bez wyraźnego powodu. Chociaż może ma powód? Przecież to Stella, ona każdemu potrafi zaleźć za skórę.

- Słuchasz mnie w ogóle? - pyta rudowłosa, gdy widzi moją nieobecną minę.

- Tak, tak. Przepraszam, zamyśliłam się - silę się na delikatny uśmiech.

W pewnej chwili widzimy Christiana i Dylana, którzy żywo o czymś rozmawiają. Jeżeli słuch mnie nie myli, jeden z nich ma lecieć do Miami. Witają się z nami, a następnie idą do biura Mellark'a. Akurat stoimy przy biurku Clarie, więc jestem tego świadkiem.

- Przyjdź do mnie za jakieś pół godziny, dobrze? - sekundę przed tym głos Brewera obija się o moje uszy, na co potakuję i uśmiecham się. Dzisiaj nie mam zamiaru niczego zawalić.

- Muszę jeszcze złapać Erica zanim wyśle umowę - zawiadamiam kobietę, gdy znowu jesteśmy same i udaję się do windy, gdyż blondyn powinien być teraz na dwudziestym trzecim piętrze.

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now