Thirty two

373 20 3
                                    

   Czuję, jakby czas stanął w miejscu. Nie mogę się ruszyć, nie mogę wydobyć z siebie ani jednego słowa. Spodziewałam się wszystkiego, naprawdę. Dalszych wyrzutów, błagania o drugą szansę, ale nie tego. Nie wyznania miłości. Jak on śmie w ogóle mówić, że mnie kocha. To istna niedorzeczność. Nie Christian, on się nie zakochuje. On podbija serca kobiet, by jakiś czas potem brutalnie je złamać. Nie przepadam zbytnio za Rebeccą, ale ona też znalazła się na jego liście. Zdradził ją i oszukiwał. Bez względu na to jaka jest, nie zasługiwała na to. Żadna nie zasługuje, żeby cierpieć z jego powodu. Ja też nie.

Popełniłam błąd, zakochując się w nim, mimo iż doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, z czym to się wiąże. Teraz nie wiem, co powinnam zrobić. Pragnę go całą sobą, lecz to nie ma racji bytu. Nagle cała moja frustracja przybiera na sile. Nie mam pojęcia, jak się zachować. Chciałam go wyrzucić jeszcze przed momentem, a chcę, by ze mną został. I dlaczego? Bo powiedział te dwa idiotyczne słowa, które za wszelką cenę chciałam usłyszeć z jego ust, wszystko tym komplikując.

Nie. On mnie nie kocha. To tylko krótkie zdanie, nie ma znaczenia ani żadnej wartości. Można powiedzieć wszystko, nie ponosząc za to żadnych konsekwencji. Tylko w tym przypadku to chyba tak nie działa.

- Nie wiesz, co mówisz – dukam cicho, wyplątując się z jego uścisku.

- Błąd. Chyba nigdy nie byłem czegoś bardziej pewny – odpowiada z tym swoim cholernie idealnym uśmiechem na ustach. – Nie ruszę się stąd, dopóki między nami nie będzie w porządku.

Mam ochotę rozpłakać się z bezsilności, na nic więcej mnie nie stać. Wszystko, co chciałam mu powiedzieć, idzie w zapomnienie. Rozchylam jedynie wargi, lecz nie jestem w stanie nic z siebie wykrztusić.

- Christian, proszę.

O co? Nie mam bladego pojęcia. Wydaje mi się, jakby mijały godziny, a my tylko wpatrujemy się w siebie nawzajem bez jakichkolwiek zbędnych słów. Co mam w sobie, że facet jego pokroju jest gotów paść na kolana i błagać o drugą szansę.

- Tak?

- Musisz to robić, prawda? – gdy zaskoczony nie odpowiada, mówię dalej: - Kiedy chcę iść dalej, ty zjawiasz się i jak gdyby nigdy nic...

- Posłuchaj – przerywa. – Zwyzywaj mnie albo pobij, jak to ci poprawi humor, nie krępuj się, ale muszę wiedzieć, że nigdzie nie wyjedziesz, jutro zobaczę cię w pracy.

- Więc mnie nie nienawidzisz? – pytam, wykrzywiając usta w grymasie przypominającym uśmiech. Wiem, że Brewer nie ma po swojej stronie całej winy. Wiem, że to głównie ja spieprzyłam. Wiem. Ale co mi z tego, jeśli mężczyzna, którego kocham, nie będzie chciał dłużej ze mną być? Tym razem tak naprawdę, na poważnie.

Chociaż po jego aktualnej reakcji nie muszę się tego obawiać, prawda?

- Być złym na ciebie? – unosi mój podbródek do góry, jednocześnie zmuszając mnie do spojrzenia na niego. – Być może. Nienawidzić cię? Nigdy. Nie ciebie. Zaczniemy wszystko od nowa, od zera. Wystarczy tylko twoje słowo.

Przygryzam lekko dolną wargę. To niedorzeczne. Cała ta sytuacja jest doprawdy śmiechu warta. Muszę zostać sama, przemyśleć parę rzeczy. Wszystko miałam już ułożone, a teraz nagle plany ulegną zmianie? Alison będzie skakać pod sufit, gdy dowie się, że jednak zostaję.

Właśnie. A zostaję?

- Nie wiem, co mam ci teraz powiedzieć – przyznaję. Zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień. – Christian, ja...

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now