Sixteen

384 21 0
                                    

- Annie, chcę jeszcze! Tym razem niebieskie... takich jeszcze nie jadłem.

Uśmiecham się na widok twarzy Toby'ego umazanej truskawkowymi lodami. Wykorzystując sobotnie przedpołudnie, pokazuję mu Nowy Jork. Potrzebuję chwili zapomnienia, gdy mogę skupić się tylko i wyłącznie na bracie... no, i jeszcze, żeby nie ubrudzić białej bluzki czekoladowym deserem, ale zostańmy przy tym, że chodzi o niego.

Jestem wdzięczna matce. Chociaż raz nie robiła mi wyrzutów i pozwoliła wziąć go na mały spacer. Doskonale wiem, jak grubą nicią swojego czarnego humoru mogłaby się posłużyć, jednak tym razem się powstrzymała. Czy to znaczy, że nie wyzbyła się absolutnie wszystkich ludzkich odruchów? Prawdopodobnie jest to stan przejściowy, ale zamierzam korzystać z niego, ile się tylko da. - Mama będzie zła, już wystarczy – mówię, nasłuchując ciekawych argumentów za powrotem do lodziarni po kolejne smakołyki. Dokładne wytyczne, jakie dostałam przed naszym wyjściem, obowiązują cały czas, więc nie zamierzam denerwować rodzicielki.

Mimo iż nie ma jej w zasięgu wzroku, Charlotte Crawford ma wszędzie oczy i uszy, dowie się o wszystkim, wolę nie ryzykować.

- Wracamy, mały, musisz zjeść obiad – mówię, spoglądając na zegarek na lewym nadgarstku. Już i tak jesteśmy spóźnieni, więc bez reprymendy się nie obejdzie. Wbrew pozorom potrafię się zająć sobą i Toby'm. Zabranie sześciolatka na lody wcale nie jest tak trudne, jak się wydaje.

Chłopiec chwyta moją rękę i razem spacerujemy ulicami Wielkiego Jabłka. Dla niego wszystko jest takie inne, nowe. To jego pierwsza wizyta tutaj, ale mam nadzieję, iż nie ostatnia. Z ciekawością przygląda się budynkom, wodzi wzrokiem za mijającymi nas ludźmi, podziwia setki żółtych taksówek na zakorkowanych ulicach.

W pewnym sensie ogromnie mu zazdroszczę. Nie musi przejmować się niczym, po prostu chodzi do szkoły, a jego największym problemem są upomnienia nauczycieli. Kiedy byłam w liceum, marzyłam o dorosłości, pragnęłam jej z całego serca. Chciałam być niezależna, wyjechać i udowodnić każdemu, że ja też potrafię coś osiągnąć w życiu. Fakt, jestem teraz tu, gdzie jestem, ale czas mija zdecydowanie za szybko. Moim jedynym życzeniem byłoby cofnąć się te kilka lat wstecz, gdy dopiero zaczynałam edukację. Czy to nie byłoby idealne rozwiązanie? Byłabym dzieckiem, dla którego wielkim osiągnięciem stawała się celująca ocena za naszkicowanie czegoś na kartce białego papieru. Te czasy, niestety, nigdy nie wrócą, a z tamtymi ludźmi całkowicie zerwałam kontakt. Częściowo z własnej woli, lecz była to też ogromna presja matki. Decyzja o moim wyjeździe na Wschodnie Wybrzeże zapadła właściwie z dnia na dzień i to nie ja ją podjęłam. Nawet nie mogłam niczego zakwestionować. Słowo się rzekło i koniec, kropka. Miałam jedynie godzinę na pożegnanie z bliskimi. Godzinę. Zaledwie sześćdziesiąt minut. Cóż za niespotykana łaska miłosierdzia...

~*~

- Mogę przyjechać do ciebie na wakacje?

Tym pytaniem wywołuje szeroki uśmiech na mojej twarzy. Od razu odpowiadam twierdząco, lecz wiem, iż to nie będzie takie proste. Nie sądzę, by mama zostawiła go samego pod moją opieką. Jestem przecież tak nieodpowiedzialna, mogłabym podpalić mieszkanie i jak gdyby nigdy nic wyjść, zostawiając go w środku. Nigdy nie zostawiła mnie z nim samym dłużej niż na kilka godzin. Co prawda, tata kilka razy chciał w tej sprawie zabrać głos, lecz nie zdało się to na wiele. Moja rodzicielka ustala proste reguły, których każdy ma się trzymać. Czy mu się to podoba, czy wręcz przeciwnie. Przez te lata nauczyłam sobie z tym jakoś radzić, jednak po długim czasie z dala od domu powoli zapominam, jak to jest żyć życiem, które ktoś inny ci zaplanował.

- Anastasio! – krzyk Brody'ego nieco ostudza mój entuzjazm. Po co na mnie czeka? I to na dodatek przed drzwiami? No tak, chce mieć pewność, że na pewno się z nim zobaczę.

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now