Twenty five

346 19 2
                                    

  Chcę, żeby dzisiejszy dzień był inny. By nic specjalnego się nie wydarzyło. Zero Christiana, zero niepotrzebnych emocji przyprawiających mnie jedynie o ból głowy. Wczoraj nie przesadziłam i resztę wieczoru spędziłam inaczej niż Clarie czy Ariana, które postanowiły w klubie zabawić nieco dłużej. Nie, między nami do niczego nie doszło. Po prostu zabrał mnie do siebie. Tylko albo aż tyle. Chyba pierwszy raz miałam okazję po prostu przytulić się do niego i spokojnie zasnąć. Jedyne, na co sobie pozwolił, to pocałunek. Delikatny, lecz pełen pasji pocałunek. Nawet nie myślał o posunięciu się dalej. Może w jakiś sposób mu na mnie zależy, może nie pragnie mnie tylko ze względu na moje ciało. A może to po prostu ja zbyt wiele sobie wyobrażam. Wczorajszy wieczór spędziliśmy jak typowa para. Bez żadnego seksualnego podtekstu. Wzięłam prysznic, ubrałam jego czarny T-shirt i niemal od razu znalazłam się w jego ramionach. Pocałował mnie w czoło i życzył dobrych snów. Zasnęliśmy razem. To była jedna z bardziej intymnych chwil, jakie spędziłam w jego towarzystwie, mimo iż na pozór wydaje się całkiem zwykła. Bynajmniej nie dla mnie.

Mamy do wyjaśnienia kilka rzeczy, lecz boję się pierwsza zacząć tę rozmowę. Muszę wiedzieć, na czym stoję, potrzebuję tego. Jestem tylko rzeczą, którą się bawi i odstawia na półkę, gdy mu się znudzę? Po kilku ostatnich wydarzeniach śmiem twierdzić, że może być inaczej. Przecież dobrze dogadywaliśmy się jeszcze wtedy, gdy nasze kontakty były czysto zawodowe. Rozmawialiśmy. Często. Czułam się przy nim niespotykanie swobodnie, czasem prawie zapominałam, że jest moim szefem. Nie chcę stracić ani jego, ani tej pracy. Potrzebuję go. Ale teraz sama nie wiem, co powinnam zrobić.

Stwarzasz sobie problemy, bez przerwy słyszę w głowie słowa Ariany sprzed kilku dni. Ma rację, obie doskonale o tym wiemy. Sęk w tym, że ja inaczej nie potrafię, to silniejsze ode mnie. Zdaję sobie sprawę z tego, iż moja bańka mydlana w końcu pęknie, niszcząc mnie jeszcze bardziej. Chcę odwlekać to w czasie tak długo jak tylko możliwe. Chcę, by Christianowi zależało na mnie w taki sposób, w jaki mi zależy na nim... chcę, żeby widział we mnie coś więcej niż tylko obiekt pożądania. Naprawdę aż tak wiele wymagam?

Zamiast dłużej zastanawiać się nad swoją nieciekawą sytuacją i bardziej psuć sobie humor, jestem zmuszona do oglądania zmagań Ariany z powiązanymi słuchawkami. Żyję na tym świecie już kilka dobrych lat, lecz dalej nie mogę pojąć, jakim cudem rzucenie ich do torebki może przysporzyć czasem nawet wielominutowego wysiłku przy rozplątywaniu.

- Poddaję się – stwierdza w końcu kobieta, odrzucając je na stolik. – Potem się pobawię. Albo je przetnę... ale wtedy przydałyby się nowe. Nienawidzę życia.

- Pozytywne myślenie przede wszystkim – kwituję i staram się nie roześmiać, by nie niszczyć jej nastroju jeszcze bardziej. Nie tylko ja mam pecha w sprawach sercowych. Jesteśmy w tej kwestii do siebie niebywale podobne. Wyjątek stanowi jedynie fakt, iż ograniczam się do jednego mężczyzny, podczas gdy Parks usilnie szuka swojej drugiej połówki. Czasem na siłę. Przeżyła wiele zawodów miłosnych, mimo to ani trochę się nie zraża. Nie rozumiem tego, lecz nie mam zamiaru się z nią kłócić. Lepiej jest być samym, aniżeli być z kimś z przymusu i nie żywić do tego kogoś ani krzty uczucia.

- Chyba twój – mówi, gdy dobiega nas głos Adama Levine. Znaczy to, iż ktoś próbuje się do mnie dodzwonić. Na tę chwilę niekoniecznie mam ochotę na rozmowę z kimś, kto nie jest Arianą. Zwłaszcza z Christianem, muszę trochę odpocząć. Chociaż jeden dzień, chociaż te kilka godzin.

Spoglądam na wyświetlacz, dostrzegając nieznajomy numer. Mam pewność, że nie jest to Brewer, więc moje ambitne plany spędzenia sobotniego wieczoru z opakowaniem kwaśnych żelków przed telewizorem mają niemałą szansę się urzeczywistnić.

Heart attack | J. Dornan / A. BensonWhere stories live. Discover now