Rozdział 1 // Ness

2.5K 127 5
                                    

Ten sam rozdział pisany z punktu widzenia Ness.
☆☆☆☆
Od lat świat przemierzałam sama. Nie potrzebowałam grupy. Straciłam wszystkich na których mi zależało. Epidemia odebrała mi dwójkę najlepszych przyjaciół, starszego brata, wszystkich których kochałam. Zostałam sama. Nie rozumiałam dlaczego to ja przeżyłam. Nie chciałam żyć w świecie pełnym żywych trupów, w którym śmierć była codziennością. Moje życie skończyło się już dawno temu.
W dzień wybuchu epidemii byłam u mojego przyjaciela. Poszłam do niego wyżalić się i wypłakać przez sytuację której nawet nie pamiętam. Zawsze mogłam liczyć na jego wsparcie. Wiele razy uratował mi życie. To on nauczył mnie posługiwać się łukiem, na dodatek sam go dla mnie skonstruował. Ostatni raz widziałam go gdy wyruszył pomóc chłopakowi z naszej grupy. Grupa... Z początku były tylko trzy osoby. Później ludzie dołączali. Z ósemki ludzie zostałam tylko ja.
Czas nadal leci. Wzruszyłam dalej. Nie bałam się sztywnych. To ludzie stwarzają większe zagrożenie. Przekonałam się o tym nie jeden raz. Gdy przemierzałam drogę, usłyszałam hałas. Myśląc że to kolejny szwendacz, nawet się nie zatrzymałam. Jednak rozpoznałam odgłos wypuszczonej strzały. Natychmiast schowałam się za drzewami. Po chwili zorientowałam się, że ten ktoś mnie nie zobaczył. Wychyliłam się i ujrzałam mężczyznę z kuszą w ręce. Jego mięśnie były mocno widoczne i wyraźnie odznaczały się na ubraniu. Miał długie ciemne włosy, które okrywały większą część jego twarzy. Nie wiedziałam jakim jest człowiekiem. Bałam się, że jeśli zrobię mocniejszy ruch, ten mnie zaatakuje. Postanowiłam poczekać i tak obserwowałam go cały dzień. Nie robił nic szczególnego. Zjadł wiewiórke, zabił kilku sztywnych. Czułam się bardzo dziwnie. Nie rozumiałam po co go obserwuję. Coś było w nim innego.
W nocy wspięłam się na drzewo i tam spędziłam noc. Następnego poranka obudził mnie głośny szelest. Zeszłam na dół i zobaczyłam, że mężczyzna jest już kilkadziesiąt metrów dalej. Ruszyłam za nim, szedł dość szybko. Po drodze zabijał sztywnych nożem, a ja mijałam tylko pojedyncze ciała.
Szwendaczy z każdą chwilą zaczęło przybywać. W pewnym momencie nie dawał sobie rady i dwóch rzuciło się na niego, powalając na ziemię. Naprężyłam łuk i nie myśląc o niczym innym wypuściłam strzałę, nie czekając dłużej zabiłam kolejnego. Mezczyzna zrzucił z siebie bezwładne ciała, a ja skierowałam łuk w jego stronę.
Miałam się nie ujawniać, ale teraz nie miałam wyjścia. Brunet wstał, a w ręku trzymał nóż. Pod jednym z drzew leżała jego kusza, ale nie szykował się aby ją podnieść. Jeszcze bardziej naprężyłam łuk. Zauważyłam, że za nim zbliża się kolejny sztywny, więc nie wahając się wypuściłam strzałę. Mężczyzna drgnął myśląc, że jest ona wycelowana w niego. Szwendacz upadł na ziemię, a ja opuściłam łuk. Byłam szybka, więc zawsze mogłam naprężyć go w kilka sekund.
Brunet poluzował palce, którymi trzymał nóż, a ja wzięłam do ręki strzałę.
-Kim jesteś? - spytał po dłuższej ciszy, a ja nie zamierzałam mówić pierwsza.
-A ty? - zadałam pytanie, jednak zaraz dodałam - Wracaj tam skąd przyszedłeś. - głupio zabrzmiało to w mojej głowie. W końcu śledziłam go dwa dni.
-Nie mam dokąd - odpowiedział, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu sztywnych.
-Witaj w klubie - odparłam, zakładając grzywkę za ucho.
Byłam odrobinę przestraszona i zdezorientowana. Nie znałam go i nie wiedziałam do czego jest zdolny.
-Jesteś sam? - zadałam kolejne głupie pytanie, nie spodziewając się odpowiedzi. Część mnie sprzed apokalipsy została.
-Rozstałem się z moimi przyjaciółmi - obserwowałam każdy jego ruch. Oddech miał spokojny, co trochę mnie uspokoiło. Przez dwa lata, które spędziłam sama, nauczyłam się rozpoznawać i reagować na każdy, nawet najmniejszy ruch. - A ty? - mówiąc to, schował broń.
-Jedni z mojej grupy odeszli, inni zginęli - odpowiedziałam, odwracając wzrok. Podniosłam z ziemi torbę, która leżała obok mojej nogi i zarzuciłam ją na ramię - Jestem Ness.
Zastanawiało mnie, czy zdradzi mi swoje imię, jednak po chwili również się przedstawił.
-Daryl.
Wyglądał na spragnionego. Podczas gdy go obserwowałam ani razu nie pił wody. Postanowiłam mu pomóc.
-Strumień jest dwie mile na północ - powiedziałam, a on wydał się być zdziwiony.
-Dlaczego mi pomagasz? - spytał, spoglądając mi w oczy.
-Każde życie jest coś warte - powiedziałam, odwracając się i ruszając na przód. Po chwili jednak znów się zatrzymałam, mówiąc - Możesz iść ze mną jeśli chcesz.
Szłam dalej, a gdy spojrzałam w tył mężczyzna szedł za mną. Uśmiechnęłam się na myśl, że chociaż przez chwilę będę miała towarzysza.

☆☆☆☆
Zastanawiałam się, czy nie pisać już tak wszystkich rozdziałów, ale możliwe, że będę je pisała na zmianę. Postaram się dodawać je często, ale nie wiem czy to mi się uda.
Zapraszam do czytania i poznania historii Daryla i Ness

Stay With Me ||Daryl Dixon //TWD✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz