4 // Ness "To nic złego mieć nadzieję"

1.8K 122 6
                                    

Będąc na czatach przyglądałam się Darylowi, który w pewnym sensie bardzo mnie zaciekawił. Nie był rozmowny, ale coś mnie do niego przyciągało. Opowiedziałam mu o mojej grupie i najbliższych przyjaciołach. Trudno było mu się przede mną otworzyć. Słyszałam od niego tylko jak rozstał się ze swoją grupą. Znaliśmy się dwa, a właściwie trzy dni, a ja już zaczęłam mu ufać. Może to dlatego, że od tylu lat byłam sama. Nie miałam z kim porozmawiać, a wtedy nadarzyła się okazja. Daryl wydawał się człowiekiem, któremu można ufać. Od śmierci Betty nie miałam nikogo. Chciałabym cofnąć czas do dnia, kiedy Mike poszedł w inną stronę. Nie miał możliwości pożegnać się z siostrą. Z resztą ja też jej nie miałam. W jednej chwili była przy mnie, a w drugiej widziałam jak ześlizguje się ze sztywnym i spada w przepaść. Ten widok nigdy nie zejdzie mi z oczu. Jeśli kiedykolwiek miałabym spotkać Mike'a, nie wiem czy dałabym radę mu to opowiedzieć.
Nastał kolejny dzień, a ja podziwiałam wschód słońca. Uwielbiałam na nie patrzeć. Zauważyłam, że Daryl powoli zaczął się budzić. Przetarł dłonią oczy i spojrzał na mnie mówiąc:
-Cześć.
Uśmiechnęłam się, odpowiadając to samo.
-Wszystko dobrze? - spytał, a ja tylko pokiwałam głową.
-Kiedy byłam mała, mój brat zabierał mnie na oglądanie wschodu słońca - przypomniało mi się to i od razu zrobiło mi się smutno - Chciałabym powrócić do tamtych czasów.
Zeszliśmy na ziemię i tak jak się spodziewałam sztywni przenieśli się dalej, umożliwiając nam poruszanie się bez problemów. Zeskoczyliśmy i pierwsze co zrobiliśmy, to wybiliśmy pojedynczych szwendaczy. Na śniadanie zjadłam owoce, które zostały z poprzedniego dnia, a Daryl pozostałości węża.
-Musimy się gdzieś zatrzymać - stwierdziłam, biorąc łyk wody - Nie możemy ciągle ukrywać się w lesie.
-Gdzie moglibyśmy pójść? - spytał, naostrzając swój nóż.
-Mówiłeś, że twoi przyjaciele poszli na północ - odparłam, po czym kontynuowałam - Dwanaście mil stąd było kiedyś miasto. Gdybyśmy wyruszyli teraz, doszlibyśmy na wieczór.
-Nie mamy pewności co tam jest.
-Zawsze jest ryzyko - mruknęłam, owijając wokół pasa bluzę.
Tamten dzień był jednym z cieplejszych, dlatego miałam na sobie koszulkę z krótkim rękawem. Daryl miał ciemną koszulę, a na nią założoną kamizelkę z naszytą z tyłu parą skrzydeł.
-Może znajdziemy tam jedzenie - dodałam i długo nie musiałam go przekonywać.
Wyruszyliśmy natychmiast. Po drodze minęliśmy kilku sztywnych, jednak nie miałam ochoty ich zabijać.
-Kiedyś taka nie byłam - zaczęłam, zwalniając odrobinę tempo.
-Jaka? - spytał Daryl, idąc kilka kroków za mną.
-Nie umiałam zabijać. Przez pierwsze dni tej cholernej apokalipsy zajmował się mną mój brat. Gdy zniknął, znalazłam Betty i wtedy ja musiałam się kimś zająć. Założyliśmy grupę, nauczyłam się ją chronić. Myślałam, że nie ma nic gorszego od sztywnych, ale się myliłam. Ludzie są jeszcze gorsi.
-Wiem - odparł, a ja postanowiłam go o coś spytać.
-Dlaczego jesteś taki spokojny?
Wyraźnie zdziwił się i spojrzał na mnie, gdy tylko się zatrzymaliśmy.
-Jestem spokojny?
-I mało mówny - dodałam.
-Większość moich przyjaciół zginęła w straszny sposób - zaczął mówić, a ja odwróciłam się w jego stronę - W większości widziałem ich śmierć. Niektórzy zginęli z rąk sztywnych, ale... Tak jak powiedziałaś - wspomniał - Ludzie są jeszcze gorsi.
-Przykro mi - powiedziałam szczerze. Wiedziałam jak to jest stracić bliską osobę - Przynajmniej możesz mieć nadzieję, że reszta twojej grupy żyje.
-Nie wiem, czy mogę mieć taką nadzieję - odparł, a ja miałam na ten temat do powiedzenia.
-Od dwóch lat tylko nadzieja utrzymuje mnie przy życiu - oparłam się o drzewo, patrząc w oczy Daryla - Nadzieja na to, że znajdę mojego przyjaciela i na zakończenie apokalipsy. To nic złego mieć nadzieję.

Ruszyliśmy dalej. Przed nami był całkiem spory kawał drogi do przejścia. Minęliśmy dziesięciu sztywnych, którzy za bardzo się nami nie przejęli. Szliśmy pomiędzy drzewami. Byłam przyzwyczajona do życia w lesie. Nie przeszkadzał mi chłód w nocy, ani parzące słońce w lecie. Często brakowało mi pożywienia i schronienia. W upalne dni dawałam sobie radę, chociaż problemem było zdobycie wody. W zimę musiałam znaleźć ciepłe ubrania i miejsce, w którym mogę przetrwać mrozy.
Po jakimś czasie zrobiliśmy przerwę. Wyciągnęłam z torby butelkę wody i rzuciłam ją dla Daryla. Usiadłam na ziemi i znowu zaczęłam w niej grzebać. Podczas kiedy mężczyzna zajmował się zakładaniem strzały na kuszę, ja wyciągnęłam z torby zdjęcie. Byłam na nim ja i moja przyjaciółka.
-Co to? - spytał Daryl, a ja podałam mu zdjęcie do ręki.
-To zdjęcie z czasów szkolnych. Ja i Betty. Miałyśmy piętnaście lat, kiedy zaczęła się apokalipsa - powiedziałam, a wspomnieniami powróciłam do tamtych czasów - Na moje urodziny dała mi naszyjnik z naszymi inicjałami. Przez ten czas ani na chwilę go nie zdjęłam.
Przyglądał się wiszącym na mojej szyi literkom. Nie chciałam prosić go, aby mówił o sobie więcej. Ja zawsze byłam rozgadana, więc poznanie nowej osoby było tylko powodem do rozmowy. W każdym razie Daryla znałam bardzo krótko, ale miałam przeczucie, że można mu ufać. Miałam nadzieję, że nie pomylę się co do niego.

Stay With Me ||Daryl Dixon //TWD✔Where stories live. Discover now