28

984 68 7
                                    

Obudziłam się gdy było już jasno. Podparłam się na łokciach i rozejrzałam dookoła. Obok mnie spał Carl i Tom. Wstałam i zobaczyłam śpiącego Mike'a zsuwającego się z materaca. Uśmiechnęłam się na ten widok. Poszłam w kierunku drugiego pokoju. W środku była Michonne trzymająca dla Judith szklankę z wodą i oparty o szafki Rick.
-Dzień dobry - przywitałam się i stanęłam po drugiej stronie. Powiedziałam to pierwszy raz od dawna.
-Dzień dobry - odpowiedział tak samo Rick, później Michonne.
-Jakieś plany na dzisiaj? - spytałam biorąc łyk z butelki wody stojącej na szafce.
-Chyba będziemy iść dalej - mruknął brunet przejeżdżając dłonią po swoim zaroście.
Pamiętam jak usłyszałam coś przez sen. Mówił coś o tym, że możemy stworzyć dobrą grupę czy coś w tym stylu. Ale nie wiedziałam czy to sen, czy jawa, dlatego nie zaczynałam tego tematu. Sama jednak uważałam, że bylibyśmy dobrą paczką. Ufałam im i naprawdę się z nimi zżyłam. Szczególnie z Darylem, którego znam o wiele dłużej od reszty.

Wzięłam do ręki łuk i ruszyłam w kierunku drzwi.
-Dokąd idziesz? - spytał Rick gdy przekraczałam próg.
-Na zwiady. Zobaczę czy nikt się tu nie kręci - odparłam, a kiedy pokiwał głową zamknęłam za sobą drzwi.

Na dworze było jeszcze chłodno, a ja miałam na sobie jedynie bluzkę, ale nie chciałam już wracać. Naprężyłam łuk i rozejrzałam się dookoła. Było cicho i spokojnie. Trochę dziwnie jak na zwykły dzień w czasie apokalipsy.

Nie czułam się bezpiecznie w takim miejscu. Zaczęłam wyczuwać coś w rodzaju niepokoju. Weszłam pomiędzy drzewa i zaczęłam nasłuchiwać. Przeleciał nade mną ptak i szybko odwróciłam się w drugą stronę.
Prawie krzyknęłam kiedy zobaczyłam postać stojącą metr ode mnie.
-Przestraszyłeś mnie - odparłam, a Daryl przyłożył palec do moich ust pokazując, że mam być cicho.
Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale pokazał mi abym powoli szła za nim. Minęliśmy kolejne drzewa, a wtedy zobaczyłam sporą grupę sztywnych. Niektóre siedziały na ziemi i coś jadły, a inne chodziły dookoła.
-Dwanaście? - tyle naliczyłam.
-Osiemnaście - odparł szeptem Daryl stojący tuż obok mnie - Sześć jest za drzewami - dodał, a ja przyglądałam się im.
Chciałam podejść bliżej i zobaczyć co jedzą, bo musiało być to naprawdę spore skoro było ich tak dużo.
-Nie z ich powodu kazałem ci być cicho - powiedział, a mnie przeszły ciary. Poczułam jak złapał mnie za rękę i prowadził dalej.
Nie wiedziałam o czym mówił. Byłam tego ciekawa, jak i przestraszona.
Nie puszczał mojej ręki, co sprawiło, że nie czułam się tak bardzo źle. Minęliśmy kilku sztywnych którzy nie zwrócili na nas uwagi, a jakieś dwadzieścia metrów dalej zobaczyłam coś strasznego.
Bezwładne ciało mężczyzny leżało na ziemi. Nie przeraził mnie fakt, że był martwy, ale to, że jego ciało było zmasakrowane. Miał rozciętą twarz i zakrwawioną bluzkę.
-To robota człowieka - gdy to powiedział odwróciłam wzrok w jego stronę. Nie chciałam dłużej na to patrzeć.
Nienawidziłam widoki krwi, ale było to niestety nieuniknione.
-Musimy zebrać grupę i się stąd wynieść - odparłam szybko i spojrzałam na Daryla.
-To stało się dzisiaj. Możliwe że niecałą godzinę temu - rozejrzałam się dookoła, ale nic oprócz sztywnych nie rzuciło mi się w oczy.
-Tym bardziej musimy uciekać.
Skoro ci ludzie byli w tym samym lesie co my, to powinniśmy iść jak najdalej.
-Czy to robota Cristoffa? - spytał co mnie zdziwiło.
-Nie... - odparłam, ale sama zaczęłam się nad tym zastanawiać - Nie. To nie w jego stylu.
-Jesteś pewna? - zadał kolejne pytanie.
-Cristoff mógłby zadać takie rany, ale nie porzuciłby ciała w lesie. On je pali, lub daje dla sztywnych - mruknęłam. Tak zrobił z ciałami moich przyjaciół.
-Okay - pokiwał głową po czym dodał - Wracajmy.
Gdy już chcieliśmy zacząć biec, zza drzew wyskoczył Mike.
-Boże myślałem, że to sztywni! - krzyknął oddalając się od nas o metr. Trzymał w ręce nóż i był zdyszany. Jego granatowa koszulka była mokra od potu.
-Co tu robisz? - spytałam spoglądając na jego bladą twarz.
-Byłem na zwiadach. Szukałem cię - mruknął.
-Widziałeś ciało? - zadał pytanie Daryl.
-Tak. Te, które jedzą sztywni też - mówiąc to przejechał dłonią po swoich czarnych włosach.

Ruszyliśmy w kierunku magazynu w którym spędziliśmy noc. Gdy tam dotarliśmy wszyscy byli zdziwieni naszym zachowaniem.
-Uciekamy natychmiast - powiedział na wstępie Daryl, jak tylko weszliśmy do środka.
-Co się dzieje? - spytał Rick stawiając Judith na ziemi.
Wszyscy byli zdezorientowani, w sumie to się im nie dziwiłam.
-Znaleźliśmy zmasakrowane ciało. To robota człowieka - zaczął mówić Daryl zabierając z szafek przydatne rzeczy.
-Czy to... - znałam dokończenie tego zdania więc od razu odpowiedziałam dla Ricka.
-To nie Cristoff - zaprzeczyłam i zarzuciłam na ramię swoją torbę.
-Nie lepiej ich przeczekać? - zasugerował Tom.
-Albo ich zabić jeśli na nas napadną? - dodał Carl zaostrzając swój nóż.
-Spokojnie! - podniósł głos Rick, aby nas uspokoić.
Spojrzałam na niego. Chciałam żeby podjął decyzję. Był przecież przywódcą, a ja nie umiałam tego zrobić.
-Może pójdziemy na zwiady i zapoznamy się w sytuacji? Równie dobrze ci ludzie mogli odjechać. Nie wiadomo jak długo zajmie nam znalezienie lokum. - mówiąc to pokiwał głową. Niechętnie się zgodziłam.

//Daryl

Ta cała sytuacja była bardzo dziwna. Bałem się, że mogło nam się przytrafić coś podobnego jak wtedy, gdy spotkaliśmy Cristoffa. Ale Ness powiedziała, że to nie jego robota, a ja jej wierzyłem, bo w końcu przeżyła z nim wiele więcej.

Ja, Ness, Michonne i Tom udaliśmy się na zwiady. Nie wydawało mi się, aby ktoś nas śledził, ale dla bezpieczeństwa rozejrzałem się dokładnie po otoczeniu. Po drodze zabiliśmy kilku sztywnych i nadal szliśmy lasem. Trzymaliśmy się dla bezpieczeństwa w grupie.
-Wystraszyłaś się tamtego ciała - zacząłem rozmowę wyrównując krok z Ness.
-Ten widok był straszny. Przypomniało mi się co zrobił Cristoff dla chłopaka z mojej grupy - odparła.
-Powinniśmy być bezpieczni - mruknąłem. Naprawdę chciałbym aby tak było.
-Zrobimy przerwę? - spytała, po czym dodała - Trochę się zmęczyłam.
Na te słowa pokiwałem głową.

Dopiliśmy butelkę wody, a ja postanowiłem pójść na rozejrzeć się trochę dalej. Dołączył do mnie Tom, którego bronią był pistolet. Przeszliśmy kilkadziesiąt metrów i zrobiliśmy kółko dookoła grupy. Niczego podejrzanego nie zauważyliśmy, aż do momentu w którym coś zaczęło się poruszać kilka metrów od nas. Coś lub może ktoś...

☆☆☆☆
Wiem, że rozdział miał być tydzień temu, ale przez przypadek dodałam nie ten co trzeba i musiałam go usunąć.
Ostatnio mam problemy ze zdrowiem, trochę poważniejsze dlatego z niczym nie wyrabiam, poza tym postanowiłam dodać kilka ciekawych wątków do następnych rozdziałów. Myślę, że wam się spodobają.

Stay With Me ||Daryl Dixon //TWD✔Where stories live. Discover now