10 // Carl Grimes

1.2K 84 6
                                    

Powiedziałem tacie, że idę na zwiady. Czułem się całkiem dobrze, chociaż dopiero co wyzdrowiałem. Tom mnie uratował i został z nami. Byłem w stanie nawet go polubić. Podczas apokalipsy stracił bliskich, ale był w porządku. Traktowałem go jak kolegę, rozmawialiśmy dość często, ale mój tato nadal na niego uważał.
Poszedłem na zwiady, zostawiając tatę, Judith, Michonne i Toma w obozie zrobionym przez nas samych. Miałem w ręce nóż, który znaleźliśmy w torbie. Był trochę ozdobiony, ale za to ostry. Idealny na sztywnych. Ta torba uratowała nam życie.

Gdy przemierzałem drogę spotkałem kilku sztywnych, których od razu zabiłem. Jednak zauważyłem, że jest ich coraz więcej, a ja do obrony miałem tylko nóż. Nie zauważyłem kiedy jeden rzucił się na mnie. Upadłem na ziemię szarpiąc się z nim, ale upuściłem broń.
Nagle szwendacz spadł ze mnie i dostrzegłem stojącą przede mną rozmazaną postać. Po chwili moje oko zobaczyło dziewczynę o długich ciemnych włosach wpatrującą się we mnie.
-Żyjesz? - spytała, a gdy zobaczyła, że się ruszam, szybko naprężyła łuk.
-Kim jesteś? - spytałem, biorąc do ręki leżący obok mnie nóż. Wstałem, a dziewczyna jeszcze bardziej zacisnęła palce na cięciwie.
-Skąd go masz? - zadała pytanie, a ja zorientowałem się, że mówiła o nożu.
-Znalazłem - postanowiłem być z nią szczery. Wyglądała na kilka lat starszą idę mnie.
-Oddaj mi go - powiedziała. Miała łuk, z którego mogła wystrzelić więc powoli jej go oddałem. Wzięła go do ręki chwilę się mu przyglądając. Następnie włożyła go do kieszeni, a ja podniosłem ręce do góry. Nie wyglądała na kogoś, kto chciał zrobić mi krzywdę, jednak wolałem być ostrożny.
-Był w torbie. Gdzie ona jest? - zadała kolejne pytanie. Owszem znaleźliśmy torbę, ale nie wiedziałem, czy o tym mówić.
-Nie wiem - skłamałem, jednak jej nie przekonałem.
Przymrużyła oczy w znaku, że mi nie wierzy, po czym jej usta wykrzywiły się lekko. Spojrzałem na jej brzuch i zobaczyłem, że przez koszulkę przebija się krew.
-Jesteś ranna - odparłem chcąc podejść bliżej, jednak ona znów zacisnęła palce na łuku.
-Chcę torbę. Niczego innego nie potrzebuję - powiedziała, a nagle zza drzewa wyłonił się mój tato.
Zdziwił się tym widokiem, a wtedy dziewczyna odwróciła mnie w jego stronę i przystawiła strzałę do moich pleców.
-Spokojnie - powiedział Rick orientując się w sytuacji. Po chwili dołączyli do niego Tom i Mochonne trzymająca za rękę Judith.
-Rzućcie broń! - odparła dziewczyna, a ja czułem wbijającą się w moje plecy strzałę. Cały czas miałem ręce uniesione ku górze.
Mój ojciec patrzył na mnie i spytał:
-Wszystko w porządku?
Pokiwałem głową na znak, że nic mi nie jest.
-Ona chce tylko odzyskać swoją torbę - spojrzałem na Toma, który trzymał na ramieniu torbę.
Wymienił się porozumiewawczym spojrzeniem z moim tatą, po czym podszedł do nas kilka kroków.
-Weź ją - zwróciła się do mnie dziewczyna.
Czułem, że nie chciała mi zrobić mi krzywdy. Była przestraszona i chciała bezpiecznie wyjść.
Tom zdjął torbę i nadal trzymając ją w ręku podał mi. Wziąłem ją w obie ręce, a dziewczyna spojrzała na nią przez moje ramię.
-Nie mamy nic innego - zaczął mówić mój ojciec, a Michonne schowała Judith za swoje nogi.
-Wyjmij z niej jedzenie - rozkazała, a ja zacząłem wyjmować z torby jedzenie, rozkładając je na ziemi. Wyjąłem kilka konserw i zapakowane opakowania z jakimiś ciastkami oraz pełną butelkę wody.
Chciałem podać jej torbę, ale zamiast tego kazała mi ją trzymać.
-Nie idźcie za nami - powiedziała, a ja zorientowałem się, że chce abym z nią gdzieś poszedł.
Poczułem dotknięcie mojego ciała ostrą końcówką strzały, więc ruszyłem w kierunku, który wskazała mi dziewczyna. Mój tato stał bezczynnie, a mała Judith trzymała dłoń Michonne.
Szedłem trzymając w ręce torbę, a gdy przeszliśmy jakieś dwadzieścia metrów zrobiła między nami odstęp.
-Zatrzymaj się - powiedziała, a gdy odwróciłem się w jej stronę dodała - Daj mi ją.
Podałem jej ją, a gdy wzięła ją do ręki odwróciła się za siebie i spojrzała, czy nikt za nami nie szedł. Otworzyła torbę i zaczęła czegoś w niej szukać. Po chwili wyjęła zdjęcie, które kilka dni temu znalazłem w jednej z kieszeni. Spojrzała na nie i lekko się uśmiechnęła.
-Żyje? - zadałem pytanie, a ona się zdziwiła, więc dodałem - Ta dziewczyna?
-Nie - odparła, po czym włożyła zdjęcie spowrotem do kieszeni.
Chciała odzyskać torbę tylko dla jednego zdjęcia?
-Jak się nazywasz? - spytała, podnosząc torbę i zarzucając ją na ramię.
-Carl - powiedziałem i spytałem o jej imię.
-Ness - przedstawiła się. Wzięła do ręki łuk, na wszelki wypadek, po czym dodała - Możesz już wracać.
-Tom jest lekarzem. Pomoże ci - zaproponowałem, jednak się nie zgodziła.
-Nie potrzebuję pomocy - odparła, po czym minęła mnie i ruszyła naprzód - Muszę ocalić przyjaciela - powiedziała już ciszej.
Patrzyłem jak zarzuca torbę na ramię i napina łuk zabijając jednego sztywnego.

Kiedy straciłem jej widok z oczu, dołączył do mnie mój ojciec.
-Wszystko w porządku? - spytał, kładąc rękę na moim ramieniu.
-Tak - odpowiedziałem dodając - Uratowała mi życie.
-Chciała cię zabić - odparł tato, jednak ja wiedziałem, że nie była zła.
-Nie zrobiłaby tego - mruknąłem. Wróciliśmy do reszty, a Tom pakował w bluzę jedzenie z ziemi.
-Oddała nam swoje jedzenie - powiedział, będąc tym zaskoczony.
-Było nasze - wtrącił się Rick.
-To jej torba - nie chciałem rozpocząć kłótni.
Wyruszyliśmy dalej, jednak nie przestałem o niej myśleć. Kim była Ness i dlaczego była tak dobrą osobą choć przeżyła apokalipsę?

☆☆☆☆
Mamy nowy rok! Zaczynam go rozdziałem pisanym z perspektywy innej postaci. Co o tym myślicie?

Chciałabym podziękować za ostatnie komentarze, ponieważ bardzo do mnie dotarły i dzięki nim poczułam, że moje opowiadanie jest coś warte ♡

Następny rozdział w piątek
Zostawcie coś po sobie. Każda gwiazdka i komentarz są dla mnie ważne. Dziękuję! ♡

Stay With Me ||Daryl Dixon //TWD✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz