20 // Daryl // Ness

1.1K 74 15
                                    

Gdy sytuacja się uspokoiła zrobiliśmy przerwę. Bałem się, że Ness która pobiegła w tłum zombie nie wróci, ale na szczęście nic jej nie jest. Wiem, że zrobiła to aby oddalić od nas stywnych, ale i tak było to ryzykowne i głupie. Czasami te dwa słowa po złączeniu ją opisywały. Ryzykownie głupia - tak, to idealne określenie. Brakowało jej rozwagi, za bardzo się poświęcała gdy chodziło o życie ludzi, nie myśląc o swoim.
Gdy jedliśmy groszek z puszki, Rick przysiadł się do mnie.
-Nadal jej nie ufasz? - spytałem.
-Właśnie uratowała mi życie - zaczął ale zaraz dodał - Ale to nie znaczy że całkiem się do niej przekonałem.
-A co z Tomem? Nie znam gościa - odparłem, a Rick podrapał się po głowie.
-Jakimś cudem mu zaufałem.
-A ja zaufałem Ness.
Siedziała właśnie z Carlem i Judith. Mała wyraźnie ją polubiła chociaż wcześniej nie miały kontaktu. Podchodziła do niej, łapała za rękę. Pomyślałem ile z nią przeżyłem. Może nie był to długi okres, ale zżyłem się z nią. Nie tak jak z Rickiem, bo on był moim przyjacielem od lat. Ness była zabawna, umiała dobrze walczyć i potrafiła poświęcić się dla innych.
-Ruszajmy dalej - powiedział Rick i wszyscy wstali.

Szliśmy małą dróżką w lesie. Było w miarę ciepło. Minęliśmy po drodze kilku sztywnych, których tym razem zabiła Michonne. Ness zachowywała spokój. Kiedy Rick mówił co mamy robić spoglądała, a ja widziałem, że powstrzymuje się przed wypowiedzeniem swojego zdania.
-Jak tam? - spytałem gdy byliśmy obok siebie.
-Może być - odparła, przewracając oczami - Nie jestem przyzwyczajona do kogoś, kto uważa się w grupie za lidera.
-Rick był przywódcą w naszej grupie od zawsze - mruknąłem.
-Po prostu mnie denerwuje - dodała, a ja wiedziałem, że prędzej czy później wda się z nim w jakąś kłótnię.
Po godzinie czasu do takiej doszło. Gdy przeszliśmy już sporo kilometrów Rick zaczął planować gdzie pójdziemy dalej, ale Ness musiała się wtrącić.
-Chodźmy na wschód - mruknęła wskazując ręką drogę.
-Zachód będzie lepszy - odparł Rick.
-Na wschodzie jest więcej domów, w których znajdziemy zapasy.
-Na zachodzie jest bezpieczniej. Idziemy tam.
Mówili jakby chcieli udowodnić że to jedno z nich ma rację.
-Ale możemy nic nie znaleźć.
-Nie dowodzisz tu - na te słowa widać było, że Ness się zdenerwowała.
-Ty też - zachowała jednak spokój - Nie wiecie co może spotkać was po drodze - powiedziała łagodnym ale poważnym głosem.
-Co? - spytał.
-Jeśli zamierzacie iść główną trasą prędzej czy później natkniecie się na ludzi Cristoffa - odparła, a ja wiedziałem o kim mówiła.
-Ma tam bazę? - zdziwiłem się. Przecież przetrzymywał mnie daleko stąd.
-Kiedyś miał. Ale co jakiś czas wysyła tam ludzi, aby przewieźć rzeczy - tłumaczyła.
-Kim jest ten Cristoff? - wtrącił się Tom.
-Morderca mojej grupy - odpowiedziała złączając swoje palce na dłoniach.
-Porwał mnie i chciał zabić, ale Ness mnie uratowała - powiedziałem kiwając głową w jej stronę.
-Kiedy miał tam bazę? - spytał Rick.
-Dwa lata temu. Nie macie pojęcia do czego zdolny jest ten człowiek - poprawiła torbę na ramieniu i ruszyła w przeciwnym kierunku.
-Idę na wschód - powiedziała, a ja spojrzałem na Ricka.
-Może pójdźmy na kompromis i idźmy na północ? - zaproponował Tom.
-Ja się zgadzam - odparła Ness.
Rick również się zgodził i ruszyliśmy we wskazanym kierunku.
Ja tylko zdążyłem przewrócić oczami. Chciałem, żeby Ness polubiła się z Rickiem, ale wtedy się na to nie zanosiło.

//Ness
-Ta kłótnia była bez sensu - stwierdził Rick gdy wyrównaliśmy krok.
-Jak wszystko podczas tej apokalipsy - zawsze miałam charakter zdolny do kłótni, ale zwykle starałam się go powstrzymać.
-Byłaś przywódcą w swojej grupie? - spytał zwalniając tempo aby ze mną porozmawiać.
-Można tak powiedzieć. Betty, moja przyjaciółka uważała, że się do tego nadaję. Grupa mnie wybrała, jednak nie byłam na to gotowa. Mam swoje słabe strony, nie umiałam nic z tym zrobić. Cristoff to wykorzystał.
-Też kiedyś miałem do czynienia z mężczyzną, który był potworem. Zabił większość moich ludzi - więc wiedział jak się czuję.
-Bycie przywódcą jest do kitu. Musisz dbać o swoich ludzi a później patrzysz jak giną. Dlatego byłam sama przez ostatnie dwa lata.
-Mogę o coś spytać?
-Skoro już rozmawiamy - czekałam na jego pytanie.
-Dlaczego Cristoff zabił twoich ludzi, a ty żyjesz? - nie zareagowałam jakoś mocno. Postanowiłam mu po prostu powiedzieć.
-Cristoff nie chciał mojej śmierci. Chciał żebym do niego dołączyła, więc próbował mnie złamać zabijając na moich oczach ludzi z mojej grupy - powiedziałam na jednym wydechu. Starałam się być silna i nie płakać, ale do moich oczu napłynęły łzy. Kontynuowałam - Dzięki pomocy jednego strażnika uciekłam razem z moją przyjaciółką. Dalszą część znasz.
-Nie wiedziałem co przeżyłaś - mruknął Rick, ale ja na niego nie patrzyłam. Zdawało mi się, że odkąd zaczęłam mówić, nie spuszcza ze mnie oczu.
-To tylko mała część tego co wydarzyło się podczas apokalipsy. Nawet Daryl nie wie więcej.

Znów podbiegła do mnie Judith. Przytuliła mi się do nóg, a ja szeroko się uśmiechnęłam.
-Mogę? - spytałam patrząc na niego.
-Tak - zgodził się a ja wzięłam dziewczynkę na ręce. Zachichotała przy tym i objęła mnie za szyję.
Szliśmy tak około godzinę, po czym nagle usłyszeliśmy głośny szum liści. Odstawiłam ją na ziemię i wyjęłam łuk. Naprężyłam go chcąc wypuścić strzałę. Michonne podeszła do drzewa i wyjrzała za nie.
-Sztywny bez tułowia - mówiąc to przebiła mu prawdopodobnie głowę mieczem.
W tej samej chwili po drugiej stronie wyszli sztywni. Zaskoczyli nas. Natychmiast zaczęliśmy ich zabijać. Daryl strzelał z kuszy, Rick z broni, a reszta walczyła nożem.
-Uciekajcie! - krzyknął, a wtedy wszyscy zaczęli biec. Sztywnych było za dużo.
Biegliśmy, ale wtedy usłyszałam jak Carl coś krzyczał.
-Nie ma Judith!
-Carl uciekaj - powiedziałam doganiając go.
-Pewnie jest z Rickiem - odparł Tom.
-Ale... - zaczął. Wolałam zaryzykować swoje życie niż kogokolwiek innego.
-Znajdę ją. Obiecuję - na te słowa zawróciłam i ruszyłam prosto w tłum zombie.
Przebiłam się przez pierwsze dziesięć i mijałam kolejne. Zgubiłam w ten sposób grupę. Nagle usłyszałam płacz dziecka.
-Judith! - krzyknęłam i zaczęłam jej szukać. Mała dziewczynka stanęła pomiędzy drzewami. Ulżyło mi jednak zaraz potem stanął za nią sztywny. Szybko wypuściłam strzałę i podbiegłam do niej.
-Wszystko dobrze? - spytałam na co ona pokiwała głową.
Wzięłam ją na ręce i zaczęłam biec. Nie mogłam strzelać z łuku, więc wszystko było w moich nogach. Pobiegłam w kierunku w którym ruszyła grupa. Gdy już zauważyłam ich w oddali zorientowałam się, że nie byli sami.

☆☆☆☆
Nie wspomniałam wcześniej o Judith. W tym opowiadaniu potrafi już sama chodzić i mówić pojedyncze słowa, a czasami nawet zdania.
Wydawało mi się, że ten rozdział jest dłuższy, ale jednak nie tak bardzo.
W czwartek wyjeżdżam, więc nie wiem czy będę miała warunki aby dodać rozdział. Wrócę pewnie w przyszłym tygodniu.
Jak mi się uda to dodam go w tą środę :)

Stay With Me ||Daryl Dixon //TWD✔Where stories live. Discover now