12 // Ness

1.2K 81 10
                                    

Nie mam pojęcia jak to się stało, ale ominęłam jeden rozdział. Powinien być zaraz po 11 pisanym z punktu widzenia Daryla. Przeczytajcie ten rozdział, a ja umieszczę resztę w prawidłowej kolejności
☆☆☆☆
Przy okazji macie kolejny (już trzeci) rozdział w tym tygodniu
☆☆☆☆

Weszłam na drogę, aby lepiej i szybciej iść dalej. Zastanawiałam się nad chłopakiem, którego spotkałam kilka godzin temu. Jak on się nazywał? Carl. W końcu odzyskałam torbę. Wyjęłam z kieszeni zdjęcie i spojrzałam na uśmiechniętą Betty.
"Żyję bo ty tak chciałaś" powiedziałam szeptem, wkładając zdjęcie do kieszeni.
Pamiętam jak kiedyś rozmawiałyśmy o tym, że przeżyjemy apokalipsę, a gdy się w końcu skończy, zaczniemy żyć z całych sił.
Każda nasza rozmowa jest zapisana w mojej głowie.
-Obiecaj mi, że postarasz się przeżyć. Bez względu na to jak potoczy się mój los.
-Nie przeżyję bez ciebie.
-Nie mogę ci obiecać, że wszystko będzie tak jak chcemy. Dzisiaj jesteśmy razem, ale jutro może już nie być którejś z nas. Chcę po prostu żebyś myśląc o mnie wiedziała, że najbardziej w całym życiu pragnę abyś była szczęśliwa. Wiem, że podczas apokalipsy to trudne, ale gdy się skończy, wyjdziesz na ulicę i wykrzyczysz "Moja stuknięta przyjaciółka miała rację. Możesz być ze mnie dumna!" - uśmiechała się, a ja miałam w oczach łzy.

Teraz, kiedy o niej myślę, wcale nie czuję dumy z jej słów, nie jestem szczęśliwa. Nie ma jej przy mnie, a to najgorsze co mogło mi się przytrafić. Jednak kiedy przypominam sobie jej uśmiech, słyszę jej głos jak żartobliwie wytyka swoje wady, a o uszy obija mi się jej zarażający śmiech, mimowolnie się uśmiecham. Obiecałam jej, że postaram się przeżyć i co najważniejsze będę tego chciała. Chcieć przeżyć w tych czasach... Przez cały czas szukałam powodu dla którego mogę żyć.
Nie byłam w tamtym momencie pewna, czy tym powodem jest Daryl. Chciałam go uratować. Cały czas miałam nadzieję, że żyje. Może to był mój powód? Na pewno był to mój cel w tamtym czasie.

Gdy szłam jakieś dobre dwie godziny zarówno drogą jak i lasem zrobiłam się głodna. Zajrzałam do torby, czy coś w niej zostało i zobaczyłam w bocznej kieszeni czekoladowego batona. Uwielbiałam wszystko, co było z czekoladą. Usiadłam przy drodze i zaczęłam jeść te pyszności. Gdy skończyłam, zabrałam się za zmianę opatrunku. Rana nie była głęboka, ale bolała mnie gdy tylko ją dotykałam. Daryl uratował mi życie. Wiem, że ja też mu pomogłam w dzień, w którym się poznaliśmy, ale i tak czułam wobec niego dług wdzięczności. Został ze mną chociaż nie musiał.
Zdjęłam bandaż i resztę koszuli Daryla. W torbie miałam wodę utlenioną i gaziki. Nasączyłam nią jeden, po czym przyłożyłam do rany. Strasznie piekło. Owinęłam ją czystym bandażem. Chwilę siedziałam w bezruchu, ale zauważyłam sztywnego, który przyszedł za zapachem krwi. Zabiłam go swoim nożem, a nóż Daryla miałam schowany w torbie. Zarzuciłam ją na ramię i ruszyłam dalej. Nie wiedząc dokąd. Nie miałam pojęcia gdzie był Daryl. Jedyną poszlaką był samochód, który widziałam. W ogóle co ja chciałam zrobić? Chciałam iść w obce miejsce do ludzi, których nie znałam nie będąc nawet pewna czy Daryl żyje. Ale postanowiłam zaryzykować.

Kolejna godzina drogi i nic. Kompletnie nic. Żadnych dróg pobocznych, prowadzących do lasu, śladów po samochodzie. Szłam tak, zastanawiając się, czy to ma sens, gdy usłyszałam warkot silnika i natychmiast uciekłam do rowu. Zobaczyłam, że drogą jedzie czarny samochód, oczywiście nie znałam marki, ale zauważyłam po jego bokach czerwone paski poprowadzone od tylnych drzwi do maski. Jechały w stronę, z której właśnie wracałam, więc postanowiłam, że zaczekam aż będą jechać spowrotem. Gdy mnie minęli, zamierzałam usiąść przy drodze. Po godzinie czekania wyjęłam z torby mój notes. Otworzyłam go w połowie, gdzie był ostatni wpis. Znalazłam długopis i zaczęłam pisać.
"Kilka tygodni temu spotkałam w lesie Daryla. W pewnym sensie mu zaufałam. Uratował mi życie, a teraz sam został porwany i nie wiem nawet czy żyje. Odnajdę go."
-To bez sensu - powiedziałam, zamykając mały notes. Odłożyłam go do torby, ale po chwili znów wyjęłam i zaczęłam przeglądać pierwsze wpisy.
"Dostałam ten notes od Betty ale raczej nie będę w nim nic pisać"
"Kilka tygodni temu stało się coś strasznego. Na świecie pojawiły się sztywni. Musimy uciekać, a ja zamiast tego siedzę w domu i piszę coś w tym durnym notesie"
"Razem z Betty i Mike'em udaliśmy się do miasta w poszukiwaniu pomocy. Jednak nikt nie mógł pomóc. Wszyscy są w strachu i jedyne co robią to uciekają."
"Już trzeci dzień spędzamy w lesie. Nie umiem być tak pozytywna jak Betty."
"Dołączyło do nas kilka osób. Zamierzamy iść dalej. Nie możemy się zatrzymać."
"Wczoraj Mike poszedł z przyjacielem do pobliskiej wioski i słuch po nich zaginął. Wiem, że nic mu się nie stało. Jestem pewna, że go znajdę"
Wiedziałam, co znajduje się dalej. Nie miałam zamiaru znów czytać wpisów o śmierci Betty. Czułam się temu winna, bo gdybym przyszła kilka minut wcześniej, mogłaby żyć.
Zapisywanie wydarzeń w notesie wydawało mi się strasznie głupie. Zastanawiałam się, czy gdybym gozgubiła, to czy za dwadzieścia lat ktoś zainteresowałby się moją postacią. Kto chciałby czytać o nastolatce, która żyła w czasie apokalipsy.
A jednak dalej to robiłam.

Moje przemyślenia przerwał warkot silnika. Wyjrzałam na drogę i zobaczyłam jadący samochód. Gdy jechał prostą drogą zaczęłam biec za nim przez las. Drzewa jak i moja rana znacznie mi to utrudniały, jednak starałam się nie zgubić go z oczu. Po jakimś czasie gdy byłam już bardzo zmęczona skręcił na drogę po lewej stronie. Zwolniłam tempo, poprawiając spadającą z mojego ramienia torbę. Zaczęłam iść wolniej, a po przejściu około dwustu metrów zobaczyłam w oddali budynek. Przed nim była brama i mały mur. Samochód już dawno był po jego drugiej stronie. Łuk i torba utrudniały mi przemieszczanie się, ale nie chciałam ich nigdzie zostawiać.

Postanowiłam jednak ukryć torbę w lesie pod stertą liści. Zamierzałam po nią wrócić. Problemem było przedostanie się na drugą stronę. Nie wiedziałam co się tam znajdowało. Wspięłam się na kilka wystających desek i wyjrzałam za mur.
Kilku ludzi przemieszczało się obok jednego domu. Byli uzbrojeni. Zastanawiałam się, czy nie lepiej zabić ich od razu z góry, ale nie byłam pewna, czy celnie wypuściłabym strzałę.
Zeskoczyłam na ziemię i pobiegłam za budynek. Ponownie wspięłam się na mur i bez namysłu przeskoczyłam na drugą stronę. Dwóch mężczyzn wyszło przez tylne drzwi, więc pomyślałam, że nimi wejdę. Tak też zrobiłam, na szczęście nie były zamknięte. W środku panowała dość dziwna i jednakowo znajoma atmosfera...

Stay With Me ||Daryl Dixon //TWD✔Where stories live. Discover now