Rozdział 9~ Przeczucie

1.1K 101 6
                                    

Oczami Aphrodiego:

Obudziłem się. Podniosłem się z łóżka, spoglądając na zegar na szafce obok łóżka. 5:20, wciąż mam mnóstwo czasu do zaczęcia lekcji. Przygotowałem się do szkoły i wyszedłem z pokoju.

Już uniosłem dłoń, by zapukać do drzwi naprzeciwko, gdy uświadomiłem sobie, że i tak nikogo tam nie ma. Yumi wciąż jest w szpitalu. Przetarłem oczy, do których zdążyło napłynąć kilka łez. Chyba jeszcze nigdy aż tak nie przyjąłem się cudzym losem. Ale Yumi była wyjątkowa.

Mimo że była tak wspaniałą osobą i tak spotkał ją wypadek. Nie potrafiłem tego pojąć.

Zszedłem na dół, gdzie szybko zjadłem śniadanie, a potem wyszedłem do szkoły, nie wiedząc co innego mógłbym robić.

Gdy tam dotarłem, zauważyłem, że jak zawsze od wypadku Yumi, Kewin się nie pojawił. Najpewniej przepisał się do innej szkoły, więc możliwe, że więcej go nie spotkam. I dobrze.

Zadzwonił dzwonek i wszyscy weszliśmy do klasy. Usiadłem na swoim miejscu koło Juda. Nieco dalej z przodu siedział Nathan. Patrząc na niego, z łatwością mogłem stwierdzić, że bardzo przejął się tym co spotkało Yumi. Właściwie ile oni byli razem? Od balu jesiennego do wypadku minął niecały tydzień. W końcu udało im się coś osiągnąć w tej relacji, a teraz?

Po dłużących się niemiłosiernie lekcjach, w końcu przyszła pora na trening.

Oczami Marka:

Idąc do pokoju klubowego cały czas bałem się, że Nathan znowu nie przyjdzie, a nawet zrezygnuje z piłki. Naprawdę tego nie chciałem, ale właściwie co mogłem na to poradzić? Jeśli podejmie taką decyzję, nie namówię go do zmiany zdania.

Po szybkim przebraniu się, pobiegłem na boisko, mając nadzieję ujrzeć tam niebieskowłosego. Niestety nigdzie go nie było.

Nagle usłyszałem za sobą kroki. Odwróciłem się, z uśmiechem patrząc na idącego w moją stronę Nathana.

- Nathan! Więc jednak nie zrezygnowałeś?- krzyknąłem radosny.

- Oczywiście, że nie.- uśmiechnął się lekko.

Widziałem, że ten uśmiech sporo go kosztuje. Byłem mu wdzięczny, za to, że mimo wszystko uśmiecha się do mnie, choć na pewno nie był szczęśliwy w takich okolicznościach.

- Zaczynamy trening?- spytałem wszystkich.

Odpowiedziały mi radosne okrzyki. Teraz, kiedy pojawił się Nathan, wszyscy byli w dużo lepszych nastrojach. Skoro on walczył ze smutkiem, my też damy radę.

~~~

Kiedy skończyliśmy trening, Nathan powiedział, że zamierza iść jeszcze odwiedzić Yumi.

- Pójdę z tobą!- zawołałem, na co on kiwnął głową z lekkim uśmiechem.

Aphrodi także się przyłączył i już po chwili byliśmy w drodze do szpitala, gdy nagle naszym oczom ukazała się znajoma sykwetka.

- Kewin?!- wyszeptałem zaskoczony, rozpoznając byłego zawodnika Raimon.

Kewin zerknął na nas przez ramię, rzucając nam wredny uśmiech, po czym ruszył dalej, nie racząc się nawet odezwać. Patrzyliśmy za nim, nie wiedząc jak zareagować.

- Nie odpuszczę mu...- warknął Nathan, ocknąwszy się jako pierwszy.

Szybkim krokiem ruszył za byłym napastnikiem, a nam zostało pójść za nim. Po sekundzie dogoniliśmy Kewina, a niebieskowłosy szarpnął go za ramię, zmuszając do spojrzenia sobie w oczy.

- To przez ciebie Yumi leży w szpitalu...- mruknął cicho, co tylko bardziej podkreślało, jak wściekły był na Kewina.

Różowowłosy parsknął śmiechem. Zagotowało się we mnie.

- Bawi cię to?- spytałem zaciskając dłonie w pięści. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś, kto uciekł z miejsca wypadku, który sam spowodował, będzie miał odwagę się śmiać.

- Od kiedy tak się nią przejmujesz, co? O ile pamiętam to jest byłą Nathana a nie twoją.

- Co...?!- chciałem coś powiedzieć, ale przeszkodziła mi ręką niebieskowłosego na moim ramieniu. Spojrzałem na niego, zaskoczony.

Stał z pochyloną głową, a grzywka niemal zupełnie zakrywała mu twarz, nie pozwalając mi dostrzec jej rysów. Mimo to mogłem z pewnością stwierdzić, że chłopak cudem powstrzymuje się przed rzuceniem na Kewina z pięściami.

- Nie waż się o niej mówić- powiedział bardzo cicho, przez co zabrzmiał jeszcze groźniej.- Nie masz prawa.

Kewin zmierzył go spojrzeniem, przepchnął się i odszedł. Nie zatrzymywaliśmy go.

- Chodźmy już.- powiedział Nathan, ruszając w stronę szpitala.

Oczami Nathana:

Chłopaki wyszli kilka minut temu. Siedziałem z Yumi, ciągle zaciskając palce na jej ręce. Nadal się nie obudziła, choć miałem nadzieję w końcu zobaczyć ją taką jaka była. Radosną, uśmiechniętą i, przede wszystkim, z otwartymi oczami. Czekałem, by znów zobaczyć te wiśniowe tęczówki, których spojrzenie tak pokochałem.

- Mogłabyś się obudzić. Bez ciebie jest strasznie nudno.

Cisza.

- Poszedłem dzisiaj na trening. Cieszysz się? Na pewno sama chciałabyś z nami zagrać. Nie martw się, niedługo znów pogramy razem.- uśmiechnąłem się smutno, patrząc na jej nieruchomą twarz.

Przypomniałem sobie słowa Kewina. Była...

- Jesteś moją dziewczyną, nawet jak tu leżysz.- powiedziałem stanowczo.

Nie odpowiedziała. Uświadomiłem sobie, że właściwie nie zapytałem jej jeszcze, czy jesteśmy parą. To wydawało się tak oczywiste, że nie było potrzeby pytać, ale teraz, kiedy tu leży... Wiem, że już jej nie zapytam, dopóki się nie obudzi. Jeśli się obudzi.
Zapiekły mnie powieki.

Chciałbym, żeby nareszcie otworzyła oczy. Chciałbym znów zobaczyć jej radosny uśmiech. Znów móc ją przytulić. Przejść się z nią. Cokolwiek.
Ale nie mogę i ta myśl całkowicie mnie załamywała. Yumi nie mogła nawet wstać. Chciałem... Nie, marzyłem, by w końcu się obudziła. By spojrzała na mnie z tym swoim uśmiechem i błyskiem w cudnych oczach.

Zanim się zorientowałem, po moich policzkach spływały łzy. Przez ostatnie dni, wypłynęło ich więcej niż w ciągu ostatniego roku. Uśmiechnąłem się nieznacznie. To Yumi sprawiała, że byłem szczęśliwy. Nawet piłka nożna, nie potrafiła mnie pocieszyć, po tym jak ją straciłem.
Tylko przy niej, zawsze, ale to zawsze uśmiechałem się szczerze. Jeszcze nigdy do tej pory, nie musiałem przy niej wymuszać uśmiechu.

Ścisnąłem mocniej jej rękę, a drugą otarłem twarz. Ona na pewno się obudzi. Choć w tej chwili jeszcze śpi, to już niedługo się obudzi. Czuję to.

Oczami Aphrodiego:

Wróciłem do domu. Znowu bez niej.

Od razu skierowałem się na górę, ale zamiast do swojego pokoju, poszedłem do tego Yumi.

Gdy zamknąłem za sobą drzwi, rozejrzałem się wokół. Wszystko było tak jak zawsze. Kilka bluzek na podłodze, lekko uchylona szafa i drzwi do sypialni.

Usiadłem na fotelu, tym samym, z którego ja zrzucałem ją, a ona mnie, po czym rozpoczynała się bitwa na poduszki. Na samo wspomnienie tego jak lataliśmy po tym pokoju tak niedawno, uśmiechnąłem się, zaraz czując piekące łzy napływające do oczu.

Yumi... Jest naprawdę niezwykła. Nie pamiętam, kiedy ostatnio odczuwałem takie emocje, jak kiedy przyjechała. Ona sprawiała, że w ogóle cokolwiek czułem, poza miłością do piłki. Kiedyś, gra wystarczała mi zamiast życia, ale teraz, rozumiem, że chcę grać z przyjaciółmi. Z Yumi...

Przed oczami stanął mi jej szeroki uśmiech. Nie wiem czemu, ale uśmiechnąłem się na ten widok, tym razem uśmiechem radosnym, w którym nie było nawet odrobiny smutku. Po policzkach nadal spływały mi łzy, ale teraz byłem szczęśliwy. Miałem wrażenie, ze Yumi się obudzi. Ktoś taki jak ona, na pewno nie pozwoliłby na to, by ludzie czekali na nią z łzami w oczach.

Yumi KanekoWhere stories live. Discover now