Rozdział 39~ Kłótnia braci

617 57 11
                                    

Oczami Nathana:

Ocknąłem się i rozejrzałem wokół. Przez chwilę zastanawiałem się, gdzie właściwie jestem. Potem sobie przypomniałem wszystkie wczorajsze wydarzenia. No tak, jestem u Aphrodiego w domu. Wstałem z zaimprowizowanego łóżka na podłodze i wyszedłem, starając się nie obudzić śpiącego blondyna.

Zszedłem po schodach do kuchni, z zamiarem czekania tam, aż ktoś się obudzi. Gdy jednak znalazłem się w kuchni, siedziała tam Yumi z kubkiem kakao.

- Cześć.- przywitała się.

- Hej.

Usiadłem naprzeciwko niej, a ona podała mi drugi kubek z kakao.

- A dla mnie jest?- usłyszałem głos za plecami.

Odwróciłem się. W drzwiach stał Aphrodi.

- Nie.- odpowiedziała czarnowłosa.

- A dla niego to zrobiłaś? Przecież już nie ma gipsu!

- Ale go lubię.

- No wiesz! Jestem twoim najukochańszym kuzynem!- zaprotestował blondyn.

- Skąd taki pomysł?- spytała dziewczyna jak gdyby nigdy nic.

Aphrodi zrobił obrażoną minę i wyszedł z kuchni. Chwilę patrzyłem na drzwi, a one znowu się otworzyły i blondyn wszedł do środka. Zaczął przygotowywać sobie kakao.

- Już nie jesteś zły?- zapytałem rozbawiony jego zachowaniem.

- A czemu miałbym być? Ta sama rozmowa trwa już od jakiegoś tygodnia...

Oni tak poważnie? Od tygodnia?! I im się to nie znudziło?

- Dobra, ja idę do domu. Kiedyś muszę tam wrócić.- powiedziałem, kończąc kakao i wstając od stołu.

Zanim wyszedłem z domu, pożegnałem się z Yumi. Przytuliłem ją, a ona pocałowała mnie w policzek. Uśmiechnąłem się i nadal radosny ruszyłem do swojego domu. W momencie, gdy znalazłem się w domu, uśmiech znikł z mojej twarzy. Jordan stał przed drzwiami, czekając na mnie.

- Długo tak stoisz?- spytałem.

- Gdzie ty byłeś?- zapytał .

Na razie nie krzyczał, ale po tonie głosu wiedziałem, że jest wściekły i niedługo zacznie krzyczeć.

- U Aphrodiego. Przecież ci pisałem.- rzeczywiście, wczoraj napisałem mu wiadomość.

- Jakim prawem, wychodzisz sobie z domu i nie wracasz na noc?- mówił coraz głośniej.

- A jakim prawem ty mi rozkazujesz? To nie jest twoja sprawa, czy gram w piłkę, czy biegam, więc się odczep. Poza tym, co za normalny człowiek, w czasie, gdy jest ktoś u mnie, przychodzi i zaczyna robić awanturę?- pomału zaczynałem się złościć. Dodatkowo wciąż dokładnie pamiętałem sytuację z wczoraj, kiedy w czasie, gdy była u nas YUmi, JOrdan nagle zaczął się pieklić.

- Trzeba było mnie słuchać, jak ci mówiłem, żebyś nie szedł na trening!- zaczął krzyczeć.

- Już ci mówiłem, że ja cię słucham, ale ignoruję twoje polecenia. Nie będziesz mi mówił, co mi wolno, a czego nie! Od tego mam rodziców, a o ile pamiętam, oni mi pozwalają na grę!

- Ale teraz ja zastępuję rodziców, więc nie będziesz chodził na treningi!

- Nie ma mowy!- wrzasnąłem i próbowałem go minąć.

Stanął przede mną, blokując mi drogę do pokoju. Trudno. Odwróciłem się i wyszedłem wściekły z domu. Gdy znalazłem się na zewnątrz, zacząłem biec. Po kilku minutach, zdyszany stałem pod wieżą Inazumy. A jednak wciąż dobry ze mnie sprinter braciszku. Spojrzałem na metalową konstrukcję przede mną. To miejsce działało na mnie uspokajająco. Wszystko dzięki temu, jak z Yumi spędzałem tu czas. To chyba jej ulubione miejsce, z resztą moje też. Na myśl o czarnowłosej, uspokoiłem się. Siadłem na najbliższej ławce.

Nadal było wcześnie. Za jakieś dwie godziny, będzie trening. Muszę pomyśleć co potem. Nie mogę znowu pójść do Yumi i Aphrodiego, ale nie chcę kolejnej kłótni z bratem. Musiałem przerwać rozmyślania, bo zobaczyłem, że zaraz zacznie się trening. Muszę pójść do domu bo nowy strój. Popędziłem do siebie. Okrążyłem dom i wszedłem przez otwarte okno do pokoju. Przebrałem się w strój i wyskoczyłem z powrotem przez okno. Ile sił pobiegłem do szkoły, gdzie wszyscy już czekali.

Oczami Yumi:

Po kilku minutach spóźnienia, zjawił się Nathan. Pewnie znowu kłótnia z bratem. Jak tylko o tym myślałam, robiło mi się smutno. Dlaczego Jordan nie potrafi zrozumieć, że Nathan naprawdę kocha piłkę? Czy to tak ciężko pojąć?

Zaczęliśmy trening, a Nathan, jak zawsze kiedy był zamyślony, bardzo często miał bliskie spotkania z trawą. I słupkami od bramek. I innymi zawodnikami. Ogólnie ze wszystkim, w co uderzenie choć trochę bolało. Patrzyłam trochę smutna, jak po raz kolejny potyka się o piłkę i wywraca.

- Może trochę odpoczniesz?- zaproponował mu Mark, widząc, że niebieskowłosy jest rozkojarzony.

Nathan pokiwał głową i usiadł na ławce, na której pozostał do końca treningu. Potem po prostu poszedł do domu, a ja razem z Aphrodim wróciliśmy do siebie.

~~~

Już dawno zrobiło się ciemno, kiedy usłyszałam dzwonek telefonu. Odebrałam.

- Halo?

- Yumi to ty?- usłyszałam głos Marka.

- Tak, o co chodzi?

- Nie ma u ciebie Nathana?

- Nie. Coś się stało?- teraz naprawdę się zmartwiłam.

- Jego brat dzwonił  i pytał się gdzie jest, bo nie wrócił do domu i nic nie powiedział.

Co?! Szybko pożegnałam się z Markiem i zaczęłam ubierać kurtkę i buty. Do ręki wzięłam telefon, jakby Nathan dzwonił i wybiegłam z pokoju. Na korytarzu minęłam Aphrodiego.

- Gdzie idziesz?- zapytał, zdziwiony na mnie patrząc.

- Nathan nie wrócił do domu, idę go szukać.

Już chciałam biec dalej, ale blondyn złapał mnie za rękę i zatrzymał.

- Puść mnie!- krzyknęłam.

- Czekaj! Idę z tobą.- szybo włożył buty i kurtkę.

We dwoje wyszliśmy z domu, Aphrodi wcześniej powiedział rodzicom gdzie idziemy. Zaczęliśmy chodzić po mieście, szukając Nathana, ale nigdzie go nie było. Właśnie byliśmy chyba po raz setny na boisku nad rzeką.

- Gdzie on jest?- zastanawiałam się na głos, martwiąc się coraz bardziej.

- Nie wiem...- odpowiedział Aphrodi.- Gdzie mógł pójść?

Zastanowiłam się. Mógł być wszędzie. Myślałam, że znajdę go tutaj, ale nigdzie go nie ma. Przecież to boisko jest ważne dla całej drużyny... Wiem! Pociągnełam Aphrodiego za rękę.

~~~

Po kilku minutach byliśmy pod wieżą Inazumy. Nathan siedział na ławce niedaleko. Na nasz widok wstał, a ja podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję.

- Gdzie ty byłeś? Nie strasz mnie tak!

Przytulił mnie.

- Ale o co chodzi?- zapytał nie rozumiejąc.

- Twój brat zadzwonił, że nie wróciłeś do domu i nic nie powiedziałeś, gdzie idziesz.- wtuliłam się w niego mocniej.

- Przecież jeszcze nie jest późno, mam godzinę na powrót.

Spojrzałam na niego zdziwiona. Jak to? Czyli wcale nie zniknął, po prostu ma jeszcze czas? I dlatego nie wraca do domu.

- Poza tym byłem w domu, tylko wszedłem oknem.

- Poważnie?- roześmiałam się.

- No tak. No chciało mi się z nim kłócić.

Uśmiechnął się i znowu przytulił. Potem się pożegnaliśmy. Ja z Aphrodim poszliśmy do siebie, a Nathan wrócił do domu, z zamiarem wejścia tam oknem. W sumie ja na jego miejscu chyba zrobiłabym to samo.

Yumi KanekoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz