Rozdział 61~ Koniec meczu

516 57 7
                                    

Oczami Yumi:

Mój nowy strój rozpłynął się z powrotem w czarną mgłę, która po chwili zniknęła, a ja na zostałam w zwykłym stroju piłkarskim.

Pierwsze o czym pomyślałam, to Nathan. Odwróciłam się i odetchnęłam z ulgą. Niebieskowłosy stał nieco dalej i patrzył na mnie z szerokim uśmiechem.

Chciałam się do niego uśmiechnąć, ale kompletnie straciłam siły. Zachwiałam się, a przed oczami zrobiło mi się czarno. Upadłam na ziemię, tracąc przytomność.

Oczami Nathana:

Yumi runęła na ziemię, a uśmiech zniknął z mojej twarzy. Podbiegłem do niej.

- Yumi!- potrząsnąłem jej ramieniem, ale była nieprzytomna.

Chwilę patrząc przerażony, wziąłem ją na ręce i zszedłem z boiska, otoczony przez zmartwionych zawodników. Kiedy dotarłem do ławki, czarnowłosa się poruszyła. Otworzyła oczy, a ja posadziłem ją na ławce.

- Wszystko dobrze?- zapytałem patrząc na nią z troską.

Wyglądała, jakby zaraz miała paść na ziemię ze zmęczenia.

- Trochę się zmęczyłam.- powiedziała, uśmiechając się słabo.

Nadal patrzyłem na nią uważnie, starając się zobaczyć co jej jest. Chyba jedynie zmęczenie, ale wolę nie ryzykować.

- Za Yumi wejdzie Nathan, a za niego na pomocy stanie Todd.- usłyszałem głos trenera.

Że co?! Ja nie jestem napastnikiem... Ale właściwie, Burza to niesamowity przeciwnik. Tacy przeciwnicy wymagają ogromnych zmian, a to może być jedna z nich.

Pokiwałem głową, w milczeniu się zgadzając na decyzję trenera. Musieliśmy wracać na boisko, więc wyznaczeni do gry gracze poszli się ustawić. Czułem się nie swojo, stojąc na przodzie. Przez tyle czasu zdążyłem się przyzwyczaić, że między mną a przeciwnikiem stoi napastnik. Teraz to ja nim byłem.

Zabrzmiał gwizdek, a Taisuke ruszył do przodu z piłką. Przypomniałem sobie, jak przywołałem Ventusa. Warto spróbować znowu. Taisuke chyba się domyślił, co zamierzam, bo sam krzyknął:

- Pan Światła, Valgus!

Z czarnej mgły, za jego plecami utworzył się wojownik w złotej zbroi.

- Bóg Wiatru, Ventus!- wrzasnąłem, nie zwlekając nawet chwili.

Poczułem przypływ sił, a za sobą ujrzałem błękitną sylwetkę wojownika. Zaczęła się walka między mną, a Taisuke. Starcie trwało chwilę, a ja czułem, że przegrywam. Tym razem mi się uda! Nie przegram z nim!

Poczułem jeszcze większą siłę i zaatakowałem ze zdwojoną mocą. Taisuke runął na ziemię, a ja pobiegłem dalej, wymieniając podania z innymi zawodnikami i stopniowo zbliżając się do bramki przeciwników. Po chwili stałem naprzeciwko bramkarza. Ten najwyraźniej przygotował się już do kolejnej walki, bo krzyknął:

- Morski Tytan, Osimir!

Za jego plecami z czarnej mgły utworzył się mężczyzna w granatowej szacie, ze złotym trójzębem. Zastanowiłem się chwilę. Czułem, że teraz nie uda mi się mu strzelić, ale mam siłę, by było to możliwe.

- Uzbrojenie!- krzyknąłem, przypominając sobie czarnowłosą w zbroi.

Postać za moimi plecami zamieniła się we mgłę, która mnie otoczyła. Po chwili miałem na sobie błękitną zbroję, a na głowie coś jakby opaskę, zakończona tym samym co kostur mojego wojownika.

Kopnąłem piłkę, a ona poleciała z niewiarygodną mocą do bramki. Bramkarz chwilę walczył z nią, ale ostatecznie nic nie osiągnął.

Piłka wpadła do bramki, tym samym zdobywając przewagę 3:0 dla naszej drużyny.

Oczami Aphrodiego:

Nathan zdobył bramkę, a gdy tylko jego zbroja się rozpłynęła, zachwiał się. Czy oni wszyscy są tacy tępi? Yumi spróbowała tego całego "Uzbrojenia" i ze zmęczenia straciła na chwilę przytomność, a teraz ten kretyn próbuje i sam ledwo trzyma się na nogach.

Przecież jeśli symbol na ramieniu jest pierwszym stopniem, to ci wojownicy na plecach są drugim. A to całe "Uzbrojenie", to na pewno poziom trzeci. Jakim trzeba być idiotą, żeby nagle, z poziomu drugiego skakać na trzeci, bez żadnego przygotowywania? A Yumi to chyba wogóle nie myśli, bo przeskoczyła aż trzy poziomy!

Nathan odzyskał równowagę, a my usłyszeliśmy sygnał do końca pierwszej połowy. Spojrzałem na zawodników Burzy. Coś jest nie tak. Czemu, skoro każdy ma bandaż na ręce, tylko bramkarz i Taisuke używają wojowników? Na pewno coś knują... Albo żadne poza tą dwójka nie ma nawet tatuażu! To możliwe!

Przerwa się skończyła, a my wróciliśmy na miejsca. Ustawiłem się na swojej pozycji i czekałem na gwizdek. Gdy tylko zaczęła się gra, Taisuke ruszył z piłką na naszą bramkę. Minął wszystkich i już stał przed bramkarzem. Wyglądał na wściekłego.

- Pan Światła, Valgus!- krzyknął.

Zanim wojownik w pełni się pokazał, on już wrzasnął:

- Uzbrojenie!

Po chwili stał w złotej zbroi, ozdobionej symbolem słońca, ale czułem, że coś jest nie tak. Miałem wrażenie, że męczy się jeszcze bardziej niż Yumi i Nathan. O co tu chodzi?

- Musimy wygrać!- krzyknął chłopak i z całej siły kopnął piłkę.

Ta z ogromną mocą uderzyła w Marka i wrzuciła go do bramki. Gdy brunet się podniósł, wyglądał na nieźle potłuczonego. Zaraz do niego pobiegłem, podobnie reszta drużyny.

- Mark! Jesteś cały?- zapytał Jude.

Kapitan pokiwał głową, krzywiąc się przy tym. Zerknąłem na Taisuke, który ledwo był w stanie stać. Podszedłem do niego.

- Czemu to zrobiłeś? Teraz ledwo żyjesz.- zapytałem, szczerze ciekaw jego odpowiedzi.

Spojrzał na mnie wrogo, ale też było w tym coś dziwnego. Jakby on wiedział, że nie może być dla mnie miły, czy chociażby mnie tolerować, ale nie z własnego wyboru. Może to ma jakiś ukryty sens?

- Nie muszę się tobie tłumaczyć.- odparł, odwracając wzrok.

- Ale po co tak bardzo chcecie nas zniszczyć? Przecież my was nawet nie znaliśmy zanim nie zażądaliście meczu!

- Po prostu musimy i tyle!- warknął, po czym odszedł.

Tak, to jest zdecydowanie dziwne. Może jest ktoś inny, komu zależy na pokonaniu nas, a Taisuke i reszta tylko mają mu pomóc?

Moje rozmyślania przerwał głos jednego z zawodników, który mówił, że gra zostanie zaraz wznowiona.

Ustawiłem się na pozycji i czekałem na znak sędziego.

~~~

Gra trwała, a mecz powoli dobiegał końca. Razem z Axelem i Nathanem ruszyliśmy na bramkę, zamierzając zdobyć czwarty punkt. Kiedy chciałem podać do niebieskowłosego, piłkę odebrał mi Taisuke i to dosyć brutalnie.

Upadłem na ziemię i zwinąłem się z bólu. Złapałem się za bolącą nogę, a zaraz podbiegło do mnie kilku zawodników. Zacisnąłem zęby i wstałem z zamiarem pobiegnięcia za Taisuke. Wściekły ruszyłem za nim. Zablokowałem mu drogę.

- Pan Niebios, Teaves!- wrzasnąłem., wkurzony do granic możliwości.

Oczami Yumi:

Siedziałam na ławce, patrząc co dzieje się na boisku. Aphrodi krzyknął, a za jego plecami uformował się wojownik w białej zbroi, z piorunem w ręku. Chłopak rzucił się do przodu, zanim Taisuke zdołał zareagować, ale po chwili zatrzymał się, a Teaves, jego wojownik, zniknął. Blondyn padł na ziemię, trzymając się za nogę.

Wiedziałam, że jak Taisuke przejął od niego piłkę, coś się stało! Na szczęście rozległ się gwizdek, kończący mecz. Wygraliśmy, ale jakoś się nie cieszyłam. Reszta podobnie. Chyba każdy z nas wiedział, że to nie koniec walki z Burzą. Właściwie dopiero teraz się zaczęło.

Yumi KanekoWhere stories live. Discover now