Rozdział 54~ Złość

513 61 8
                                    

Oczami Yumi:

Kiedy Nathan do mnie zadzwonił, w pierwszej chwili byłam zła na niego. Później, gdy wyszło na jaw, że to jak zwykle Jordan za wszystkim stał, cały mój gniew skierowałam w jego stronę. Co on sobie myśli?! Już wiele głupot wymyślił, byle mi zrobić na złość, ale to już drobna przesada! Co ja gadam? Nie drobna! Prawie umarłam ze strachu o Nathana, bo Jordan mnie nie lubi! Ile można pakować się w życie innych ludzi? Naprawdę tak ciężko odpuścić i zostawić mnie i Nathana w spokoju?

Umówiłam się z niebieskowłosym na spotkanie jeszcze dziś, mimo późnej pory. Jeśli go nie zobaczę w ciągu godziny chyba zwariuję. Powiedziałam jeszcze Aphrodiemu, że wychodzę na spotkanie z Nathanem, po czym wybiegłam , pędząc w stronę boiska nad rzeką.

Gdy tam dotarłam, na widok Nathana, z moich oczu momentalnie zaczęły wypływać łzy. Chwilę stałam, nie mogąc się ruszyć, aż on mnie zauważył. Odwrócił się w moją stronę i szeroko uśmiechnął, a na moich ustach mimo smutku pojawił się słaby uśmiech. Rzuciłam mu się na szyję, a on mnie mocno przytulił. Zawiesiłam się na jego karku, a po chwili nasze usta się złączyły. Trwaliśmy tak przytuleni przez kilka minut.

Potem Nathan odsunął się minimalnie ode mnie i spojrzał na mnie. Znowu się uśmiechnął, a w moich oczach znów pojawiły się łzy ulgi. Tak się o niego martwiłam. Myślałam, że naprawdę coś mu się stało, a wszystko przez jego durnego brata, który nie wie kiedy odpuścić.

Na samo wspomnienie o nim, zagotowałam się ze złości. Nathan chyba zauważył zmianę mojego zachowania, bo znów mnie przytulił i pocałował.

- Dlaczego płaczesz?- zapytał po chwili, z lekkim zdziwieniem w głosie.

No tak. On nie wie, co powiedział mi Jordan.

- Myślałam, że coś ci się stało. Twój brat powiedział, że nie wróciłeś do domu, a ja myślałam, że to może być sprawka Darka...

- Co?! On na serio nie wie kiedy odpuścić! Ale... Czekaj...- spojrzał na mnie z szokiem w oczach.- Darka?! To on nie siedzi w więzieniu?

Opowiedziałam mu o wszystkim czego się dzisiaj dowiedziałam, łącznie z faktem, że Dark jest wujkiem Hany i to nie on spowodował wypadek moich rodziców. Słuchał w ciszy, co jakiś czas kiwając głową w zamyśleniu.

- W takim razie ich wypadek był przypadkiem?- spytał, gdy skończyłam mówić.

Zastanowiłam się. Już wiem, że Dark nie ma z tym nic wspólnego. Ale czy śmierć moich rodziców to przypadek? Nie zamierzone działanie? Nie wiem co o tym myśleć. Ale póki co, nawet nie mam kogo podejrzewać o spowodowanie wypadku, więc dam sobie spokój. Teraz, muszę zamordować Jordana. Chyba znowu patrzyłam z żądzą mordu w oczach, bo Nathan wybuchł śmiechem.

- Nie martw się, sam go zabiję.

Uśmiechnęłam się i znowu przytuliłam do chłopaka. Nie wiedziałam go przez jeden dzień w szkole, a czuję się jak bym go przez lata nie widziała. W końcu jednak musiałam wrócić do domu. Niedługo wracają rodzice , a na zewnątrz jest coraz ciemniej. Pożegnałam się z niebieskowłosym i ruszyłam do domu.

Oczami Aphrodiego:

Kiedy Yumi wyszła, ja i Hana dalej siedzieliśmy. Po głowie krążyły mi różne myśli i w końcu postanowiłem zapytać:

- Jak doszło do wypadku tej dziewczynki?

Nie wiedziałem oczu Darka przez jego ciemne okulary, ale odniosłem wrażenie, że posmutniał na to pytanie.

- Hiromi zmarła jakiś czas po zakończeniu FFI. Kiedy się o tym dowiedziałem, poczułem nagły gniew. Znowu znienawidziłem cały świat. Potem okazało się, że jest możliwość, że ktoś odpowiadał za ten wypadek. W gniewie, pierwsze co zrobiłem, była próbą zemsty na tobie, a jednocześnie na Yumi.

- Ale mówiłeś, że sprawa z rodzicami Yumi, jest bardzo stara. O co ci chodziło? Skąd ich znasz?

Uśmiechnął się. Jednak nie było w tym uśmiechu jego dawnej złości i nienawiści.

- Matka Yumi, była menadżerką Jedenastki Inazumy.

Prawie się zakrztusiłem. Co?! Matka Yumi... Co?!

-Ale jak to? Dlaczego ja nic nie wiedziałem? Przecież ktoś musiał wiedzieć! A moi rodzice zwłaszcza!

- Niekoniecznie. Twoja ciotka była obecna przy wypadku autokaru Inazumy, przed finałowym meczem. To i tylko to miałem na myśli mówiąc, że spór z rodziną Yumi trwa od dawna. Ale i to jest w pewnym sensie kłamstwem, ponieważ jedyne co dotyczyło jej rodziców, to właśnie ten wypadek, w którym matka Yumi nawet nie ucierpiała.

W zamyśleniu pokiwałem głową. Nagle sobie coś uświadomiłem. Spotykam się z siostrzenicą człowieka, który w złości, zrzuca metalowe pręty i powoduje wypadki. Popatrzyłem na Hanę. O bym jej nigdy nie zranił, bo czuję, że Dark by mi nie odpuścił. Sam bym sobie nie wybaczył zranienia takiej genialnej dziewczyny.

Ale wieść, że Hiromi, ta dziewczynka, umarła mocno mnie zdziwiła i powodowała kolejne rozważania, które do niczego nie prowadziły. Na dodatek ten wypadek wyglądał na spowodowany czyimś celowym działaniem. W końcu zauważyłem, że jest już późno, więc razem z Haną wróciliśmy do mnie do domu.

Oczami Nathana:

Dosłownie wpadłem do domu. Byłem tak wściekły, że ledwo cokolwiek do mnie docierało. Cała drogę gniew się we mnie zbierał i stawał coraz silniejszy. Wściekły wszedłem do kuchni, gdzie mój brat siedział przy stole. Rodziców dalej nie ma w mieście, a Nina jest u jakiejś koleżanki. I dobrze, wolę by nie słyszała mojej rozmowy z Jordanem. Chociaż rozmowa to raczej złe określenie.

- Co ty sobie wogóle myślisz?!- wrzasnąłem, stając przed nim i nawet nie próbując się uspokoić. Spojrzał na mnie, udając zdziwienie. Chociaż mógłby się wysilić przy tym udawaniu.

- Ale o co ci chodzi?- zapytał najzwyczajniej w świecie.

Jak dobrze, że nie umiem zabijać wzrokiem, bo zaraz padłby martwy.

- O co chodzi?! Może o to, co powiedziałeś Yumi! Ty na serio jesteś tak głupi, że jeszcze masz czelność udawać, że nie wiesz o co chodzi?!

- Może jednak trochę grzeczniej?- spytał, powoli zaczynając krzyczeć i wstając od stołu.

- Nie! Powiedziałeś jej, że nie wróciłem do domu, podczas gdy sam wysłałeś mnie na wycieczkę do innego miasta! Ona prawie zawału dostała przez twoją głupotę!

- I dobrze by było! Ma na ciebie zły wpływ!

Myślałem, że się przesłyszałem. Stałem zszokowany, a gniew powoli wracał z jeszcze większą siłą.

- Ty idoto! Nie odzywaj się do mnie więcej! Nie chcę cię nawet widzieć!

Wyszedłem z kuchni, głośno trzaskając drzwiami. Nie żałuję moich słów, bo Jordan w pełni na nie zasłużył. Ktoś, kto zachowuje się w ten sposób, nie może być traktowany inaczej.
Zamknąłem się w pokoju i od razu położyłem się do łóżka, próbując choć trochę ochłonąć, a to łatwe nie było.

Yumi KanekoWhere stories live. Discover now