Rozdział 36~ Nieporozumienie

655 66 22
                                    

Oczami Nathana:

Gdy następnego dnia pojawiłem się w szkole, wszyscy zawodnicy z klubu piłkarskiego i menadżerki, rzucili się by mi pomagać. Myślałem, że zwariuję od tej ich pomocy, kiedy Yumi się odezwała:

- Ja mu pomogę, a wy już idźcie pod salę, bo Nathan nie ma nawet jak kroku postawić!

Wszyscy posłusznie się odwrócili i odeszli do swoich klas. Razem z czarnowłosą weszliśmy do szkoły i skierowaliśmy się pod salę. Ledwo zdążyliśmy przed dzwonkiem.
Yumi zaczęła rozpakowywać moje książki, ale jej przerwałem.

- Bez przesady dam radę.

Chyba jej nie przekonałem. Dalej wypakowywała moje rzeczy, a gdy skończyła, nie dała mi nawet samemu książki otworzyć.

- Yumi, ja mam tylko nogę w gipsie, nie jestem kaleką.- powiedziałem cicho, tak żeby nie usłyszał nas nauczyciel

- Ale ja chcę pomóc.

- Wiem, ale proszę, przecież zeszyt mogę sam wyjąć.

- No dobrze...- pokiwała głową, ale wciąż nie wyglądała na przekonaną.

~~~

Lekcja się skończyła, a ja właśnie wyszedłem z Yumi na korytarz. Nagle poczułem jak ktoś mnie obejmuje i przytula. Najpierw myślałem, że to Yumi, ale przypomniałem sobie, że idzie przede mną.

Odwróciłem się w stronę tajemniczej osoby i zobaczyłem Maye. Aż nie mogłem uwierzyć. Co ona sobie wyobraża?! Już chciałem się odsunąć albo chociaż ją odepchnąć, ale zdałem sobie sprawę, że nie uda mi się z gipsem. Różowowłosa, najwyraźniej świadoma moich ograniczeń, wtuliła się we mnie mocniej.

Zerknąłem na Yumi błagalnym wzrokiem. Ona stała i patrzyła niedowierzając na dziewczynę. W sumie jej się nie dziwię. Najpierw chciała ją utopić, a teraz podchodzi do mnie jak gdyby nigdy nic.

- Nathan! Co ci się stało? Boli cię? Może ci pomogę?- zapytała z troską.

W innej sytuacji, może bym grzecznie odmówił. Ale dokładnie słyszałem, jak fałszywa jest ta jej "troska". Poza tym, nie potrafię być miły, dla kogoś, przez kogo Yumi mogła sobie zrobić krzywdę.

- Czego chcesz?- zapytałem wściekły.

- Tylko ci pomóc!- powiedziała mocniej ściskając moje ramię.

Yumi nagle się ocknęła i podeszła do dziewczyny.

- Idź stąd. On nie chce twojej pomocy.

- A może niech sam zdecyduje?- zapytała patrząc wrogo na czarnowłosą.

Choć byłem pewien, że mój wzrok mówi sam za siebie, to powiedziałem:

- Wiesz, chyba nie potrzebuję pomocy od CIEBIE, więc idź.

Teraz jej wściekły wzrok przeniósł się na mnie. Ze spokojem patrzyłem na nią, aż odwróciła się i szybkim korkiem odeszła.

- W końcu...- odetchnęła z ulgą Yumi.

Uśmiechnąłem się. Zadzwonił dzwonek, więc z powrotem weszliśmy do klasy.

Oczami Yumi:

Co ta wariatka sobie myśli?! Cały czas podrywa Nathana, potem mnie wrzuca do rzeki, a teraz znowu próbuje mi zabrać chłopaka! Czy ona ma coś z głową? Ile jej można powtarzać? Nathan to MÓJ chłopak!

Uspokoiłam się i usiadłam w ławce. Lekcja była nudna, tak jak wszystkie następne. Gdy w końcu dobiegły końca, razem z Nathanem wyszliśmy ze szkoły. Ja mam jeszcze trening, a on musi coś załatwić, więc poszłam się przebrać, zostawiając go.

Gdy stanęłam na boisku, Nelly podeszła do mnie.

- Mam informację. I raczej się ucieszysz.

- O co chodzi?- zapytałam.

- Ta cała Mayumi z twojej klasy, przenosi się do innej szkoły.

Myślałam, że zaraz zwariuję ze szczęścia. Zaczęłam skakać i krzyczeć z radości. W końcu! Moje marzenie się spełniło! Nadal radosna podeszłam do reszty. Trening się zaczął, ale Nathana nadal nie było.

- Mogę pójść poszukać Nathana?- spytałam Marka- Boję się, że coś się stało.

Brunet pokiwał głową i uśmiechnął się szeroko.

Popędziłam korytarzami, szukając niebieskowłosego. Gdy go znalazłam, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Stał tam, a przed nim ta różowowłosa wariatka. I się całowali...

Oczy momentalnie wypełniły mi się łzami smutku i gniewu. Podeszłam do niej, a Maya na dźwięk kroków się odwróciła. Jej słodki uśmieszek tylko potwierdził moje podejrzenia.

- Wynocha stąd!- wrzasnęłam, a ona odbiegła najszybciej jak umiała.

- Yumi, co ci...- zaczął niebieskowłosy.

- Nie odzywaj się do mnie więcej! Nie chcę cię znać!

Po policzkach popłynęły mi łzy, a ja wybiegłam z budynku. Popędziłam do wyjścia ze szkoły, po drodze mijając boisko. Usłyszałam krzyki Aphrodiego i reszty, ale biegłam dalej. Po prostu nie obchodziło mnie co mówią. Teraz chce być sama.

Po kilku minutach byłam w domu. Zamknęłam się w swoim pokoju i zaczęłam nie powstrzymanie płakać. Zamknęłam oczy i pozwoliłam łzom płynąć. Jak on mógł? I to jeszcze ona? Maya? Znowu wybuchłam płaczem. Rzuciłam się na łóżko i wtuliłam w poduszki.

Oczami Aphrodiego:

Wolałem Yumi, ale ona biegła dalej, ignorując krzyki moje o reszty. Zobaczyłem, że za nią biegnie Nathan, na tyle na ile można biegać z gipsem na nodze.

- Coś ty zrobił?- spytałem podchodząc do niego wściekły.

- Nic!

- I dlatego jest smutna?- złościłem się coraz bardziej.

- Ale ja naprawdę nic nie zrobiłem! To ta kretynka próbowała mnie pocałować!

- Co?!- wkurzyłem się jeszcze bardziej, ale już nie na niego.

Niebieskowłosy opowiedział jak Maya przystawiała się do niego i nagle zjawiła się Yumi. Ta wstrętna różowa wariatka pożałuje, jak tylko mnie spotka. Zamorduję gołymi rękami.

- Gdzie ona jest?- zapytałem, próbując się uspokoić. Chyba nieskutecznie, skoro przed oczami miałem piękny obraz jak mam okazję pogadać z różowowłosą.

- Nie wiem...

- I tak się przenosi do innej szkoły. Jeden problem mniej.- odezwała się Nelly.

Pokiwałem głową.

- Ja muszę iść do Yumi.- powiedziałem, a Mark pokiwał głową.

- To idź.

Razem z Nathanem ruszyliśmy do domu. Gdy znaleźliśmy się przed pokojem Yumi, odkryłem, że jest zamknięty.

- Yumi, wpuść nas!- krzyknąłem.

- Nie! Chcę być sama, a go nie chcę widzieć na oczy!

Spojrzałem na Nathana.

- No przecież nie będę z nią przez drzwi rozmawiał.- powiedział.

Zastanawialiśmy się chwilę, aż się odezwał:

- Mam pomysł.

Zostałem pod drzwiami, a on poszedł do mojego pokoju. Aż się boję co on wymyślił...

Yumi KanekoWhere stories live. Discover now