Rozdział 56~ Nowe wyzwanie

588 62 11
                                    

Oczami Yumi:

Obudziłam się w miarę wcześnie, a że jak zwykle nie byłam w stanie zasnąć, wstałam z łóżka, przebrałam się w codzienne ciuchy i zeszłam na dół do kuchni, gdzie czekał już Aphrodi ze śniadaniem.

Zjedliśmy rozmawiając na jakiś mało istotny temat, po czym oboje szybko spakowaliśmy swoje rzeczy i udaliśmy się na boisko nad rzeką na trening. Dzisiaj był weekend, więc przed nami tylko dwie godziny ćwiczeń, a później mieliśmy wolne. Choć i tak pewnie będziemy grać w piłkę.

Dzisiaj wyjątkowo mieliśmy ćwiczyć nad rzeką, bo w szkole było coś organizowane i uczniowie nie mogli się tam dzisiaj pojawiać, nawet na trening.

Gdy dotarliśmy na miejsce, brakowało jedynie kilku osób, które po chwili się zjawiły. Już mieliśmy zacząć trening, gdy na boisko weszła grupa chłopaków, wszyscy w czarno-niebieskich strojach piłkarskich.Każdy z nich na prawym ramieniu miał bandaż i wszyscy patrzyli na nas jednakowo wrogim wzrokiem.

Jeden z nich, ten z opaską kapitana, podszedł bliżej, uważnie się nam przyglądając. Miał krótkie białe włosy, z grzywką opadającą na jedno ze złotych oczu. Po chwili jego wzrok natrafił na Marka, a sam chłopak podszedł do niego.

Poczułam jak czyjaś ręka oplata mnie w pasie. Odwróciłam głowę do tyłu, patrząc w pełne niepokoju oczy Nathana. Cała ta sytuacja stresowała wszystkich jednakowo.

- Jestem Taisuke Hiro.- odezwał się i wskazał na swoją drużynę.- A to mój zespół "Burza". Chcemy z wami zagrać.- ton jego głosu nie wskazywał, jakby chciał z nami grać mecz towarzyski, a jakby wyzywał nas do walki na śmierć i życie. Drgnęłam lekko, a Nathan zaraz mocniej mnie przytulił, chcąc dodać mi otuchy. Nie bardzo pomogło, bo wzrok złotych tęczówek chłopaka ponownie zaczął prześlizgiwać się po twarzach zawodników.

Mark, również lekko zaniepokojony wyciągnął do chłopaka rękę.

- Ja jestem Mark Evans, kapitan Raimona. Czemu tak nagle zapraszacie nas do gry.

- Chcemy zmierzyć się z tą wspaniałą drużyną, o której tyle słyszeliśmy.- chłopak zignorował wyciągniętą w jego stronę dłoń i spojrzał z pełną powagą na naszego kapitana.

- Dobrze. w takim razie zagrajmy.- odpowiedział po chwili Mark. On też był zupełnie poważny. O ile zazwyczaj wieść o możliwości rozegrania meczu bardzo go cieszył, teraz zdawał sobie sprawę z tego, że ten mecz nie będzie należał do przyjemnych. Jednak musieliśmy zagrać z Burzą, żeby przekonać się jaki jest ich prawdziwy cel.

Obie drużyny rozeszły się i zaczęły przygotowania do gry. Nie było z nami jeszcze trenera, ale i zawodnicy Burzy byli sami, więc myślę, że damy radę. Choć nie zmienia to faktu, że bardzo martwiłam się nadchodzącą grą.

- Ja stanę na bramce, Bobby, Timmy, Jack i Jim na obronie, Jude, Erik i Nathan na pomocy, a na ataku Axel, Aphrodi i Fubuki.- odezwał się Mark.

Czyli na razie posiedzę na ławce. Podejrzewam, że Mark chce bym przyjrzała się technikom Burzy, by móc je potem skopiować za pomocą Powtórzenia Anioła.

Chłopcy kiwnęli głowami na znak zgody, po czym ruszyli na boisko, zajmując swoje pozycje, podobnie zawodnicy Burzy. Rozległ się gwizdek,a rozpoczynający grę napastnicy Burzy, w tym Taisuke, ruszyli. Białowłosy szybko przemknął koło zawodników Raimona i już po chwili stał pod bramką. Kopnął piłkę. Po prostu, bez użycia żadnej techniki. Ta leciała prosto na Marka, który usiłował ją złapać. Strzał jednak był bardzo silny. Nasz bramkarz chwilę walczył z jego ogromną mocą, ale ostatecznie razem z piłką wylądował w siatce.

Minęło dopiero kilka sekund, a Burza już prowadzi! Jak to możliwe? Patrzyłam przerażona, jak Taisuke wraca na swoją pozycję, a Mark chwiejnie podnosi się z ziemi. Brunet spojrzał na piłkę. On też musiał być zaskoczony siłą tego strzału. Zdobyli punkt, bez użycia ani jednej z technik hissatsu. To naprawdę silna drużyna. Ten mecz naprawdę może się źle skończyć.

Yumi KanekoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz