~13~

684 64 51
                                    

Wczoraj nie było rozdziału, wiec dzisiaj pojawi się maraton.

1/5

_______________________________________

Kojiro wpatrywał się w okno, zza którym, na niebieskim niebie latały różnokolorowe motyle. Czasami chciał, aby również i on mógł wznieść się w powietrze oraz zapomnieć o całym świecie.

Siedział właśnie na ostatniej lekcji, starając się wyrzucić z myśli, choć na chwilę spotkanie na zrobienie projektu z Kaoru. Nie przepadał za charakterem tego chłopaka, więc z niezadowolonym wyrazem twarzy spojrzał na zegara, wiszący tuż nad tablicą. Za dziesięć minut koniec lekcji.

Przetarł dłonią twarz, chcąc skupić się na nauczycielu, który prowadził lekcje. Niestety nie potrafił. W umyśle wciąż pojawiała się myśl, że będzie musiał spędzić kilka godzin, w jednym pomieszczeniu z nim. Sam na sam. W dłoń chwycił długopis, zapisując co nieco, aby nie wyjść z pustym zeszytem z klasy. Tak minęło ostatnie dziewięć minut.

Dzwonek zadzwonił, a Kojiro jedynie się załamał. Na początku roku myślał, że da radę dogadać się z różowowłosym, jednak po wczorajszej wymianie zdań mógł śmiało stwierdzić, że następne dni będą dla niego katorgą, a może się mylił?

Spakował książkę, długopis i inne przybory, po czym opuścił salę. Po chwili stał przed szkołą, rozglądając się za Kaoru. Nie spodziewał się, że na jego ramieniu uwiesi się Reki. Chłopak z uśmiechem patrzył na przyjaciela, jednocześnie szukając w tłumie wzrokiem swojego chłopaka.

Na jego nieszczęście, wśród uczniów zauważył różową czuprynę. Szedł w ich stronę z typową dla siebie, ponurą miną. Zatrzymał się przed Kojiro, mierząc go wzrokiem. Był niższy, jednak nie przeszkadzało mu to.

- Chodźmy, im szybciej to zrobimy, tym szybciej skończymy. - Powiedział i nie czekając na wyższego, ruszył w kierunku bramy.

Zielonowłosy wzruszył ramionami i posłał słaby uśmiech przyjacielowi, a on w odpowiedzi życzył mu szczęści i cierpliwości.

Dogonił Kaoru, który stał i patrzył na niego z wyrzutem. Brwi ściągnął do granic możliwości, a jego wzrok niemal palił. Kojiro przełknął ślinę, zebraną w ustach i starała się uśmiechnąć, jednak coś poszło nie tak i wyszedł mu krzywy banan.

- Gdzie mieszkasz? - Zadał pytanie, przewracając gałkami ocznymi.

Zielonowłosy zamknął powieki licząc do pięciu, po czym wskazał dłonią kierunek jego mieszkania. Chłopak nie patrząc na wyższego ruszył w wskazanym mu kierunku.

Po kilku minutach stali przed domem młodszego. Powoli skierowali się w stronę drzwi. Kojiro wyciągnął klucz i otworzył budynek, wskazując dłonią, aby starszy wszedł pierwszy.

Po wejściu, Kaoru zdjął ciemne buty i nie pytając o zgodę poszedł w głąb domu. Kojiro wpatrywał się w niego oniemiały, jakim cudem można mieć taką duża pewność siebie, aby będąc pierwszy raz w czyimś mieszkaniu, czuć się tak luźno.

Zamknął na klucz drzwi i poszedł za nim. Zauważył jak jego gość siedzi w salonie, przeglądając coś w telefonie. Zielonowłosy podszedł do kanapy, czekając, aż ten zwróci na niego uwagę.

- Chcesz coś do picia? Herbata, sok, woda? - Spytał, siląc się na miły ton głosu.

Starszy podniósł spojrzenie, mierząc go wzrokiem. Westchnął, kładąc telefon na stoliku przy kanapie i prostując się.

- Może być herbata. - Odpowiedział, czym zdziwił Kojiro, który myślał, że dostanie jedynie prychnięcie.

Podczas, gdy młodszy zniknął, Kaoru rozejrzał się po pomieszczeniu. Podobał mu się styl, w jakim ten dom był urządzony, starodawny, jednak z nowoczesnymi motywami.

Kilka minut później Kojiro wrócił z dwoma kubkami ciepłego napoju. Odłożył je na stół i zasiadł obok chłopaka. Spod stolika wyjął laptop, włączając go.

Kaoru poderwał się, czując jak coś ociera mu się o nogę. Gwałtownie wciągnął powietrze, patrząc na czarną kulkę z białymi łapkami.

- Podejdź! - Wykrzyknął Nanjo, czym zyskał cichy pisk różowego. - Oh, wybacz. To jest Podejdź.

- Podejdź? - Zbity z tropu Kaoru, sięgnął dłonią, aby odpędzić zwierzaka. - Odejdź.

Kojiro zaśmiał się z doboru słów starszego, na co otrzymał jego mordercze spojrzenie.

- Spokojnie, on nic ci nie zrobi. Dobra, bierzmy się za pracę. To jak to robimy? - Wziął kotka na ręce głaskając leciutko miękkie futerko.

🌸🍵🌸

- Wyjaśnij mi, dlaczego użyłeś wyrażenia chuj. To praca na lekcje. - Powiedział zirytowany Kaoru.

- No to chuj. Nie będę pisać mały przyjaciel. - Odezwał się urażony Kojiro.

- Minęły dwie godziny, a my wciąż stoimy tutaj. - Wskazał na jedną z ostatnich linijek.

- To już prawie koniec. - Zauważył Nanjo, sięgając po zimny już napój.

- Miałem być na 17 w domu. Jak zwykle wyjdzie inaczej. - Kaoru wziął od zielonki laptop, po czym zaczął coś pisać.

- Napisz do mamy czy kogo tam masz, że zostaniesz dłużej. - Urwał widząc puste spojrzenie, patrzące prosto w jego oczy. - Coś... Coś się stało?

- Mamy, gdybym jeszcze ją miał. - Prychnął. - Dobra, przeczytaj czy to pasuje. - Oddał urządzenie, lekko głaskając  kotkę, siedzącą przy jego nogach.

- Wybacz, nie chciałem poruszać jakiegoś nie wygodnego... - Przerwał, widząc wymowne spojrzenie Kaoru.

Przeczytał tekst, dodany przez Sakurayashiki. Był dobry i prawie skończony. Nie kryjąc uśmiechu, który cisnął mu się na usta, spojrzał na chłopaka obok.

- Wyszło świetnie, nawet bardzo. Jesteś genialny. - Powiedział z uznaniem.

Kaoru zarumienił się lekko, jednak szybko schował policzki za włosami, które opadły na jego twarz.

- To ja będę się zbierał. - Wstał, chcąc opuścić dom Kojiro. - Wyślij mi na e-maila, którego ci podałem, coś tam jeszcze dodam i gotowe.

Nie miał dokładnego powodu, jednak chciał wrócić do swojego, pustego, malutkiego mieszkania. Podziękował za herbatę i ruszył w kierunku wyjścia. Chwilę później szedł w stronę swojego domu, nie wiedząc, że Nanjo uważnie obserwował go, gdy znikał za pierwszym zakrętem.

Between us // MatchaBlossomDonde viven las historias. Descúbrelo ahora