~35~

602 52 59
                                    

Kolejny rozdział bez korekty... Musicie mi wybaczyć, kiedyś to nadrobię, przynajmniej taki mam zamiar.

_______________________________________

Kojiro siedział przed salą w której miały odbyć się lekcje. Martwił się o Kaoru, który powinien być tam dziesięć minut temu, co było dziwne, bo nigdy się się spóźnia. Pogrążony w myślach nie zauważył postaci, która usiadła obok niego, lekko zgarbiona.

Joe odwrócił się, czując szturanie na ramieniu. Jego oczom ukazał się dość niecodzienny widok. Był to bowiem Cherry, jednak nie wyglądał jak on. Włosy miał w nieładzie, pomimo tego, że zostały spięte, wciąż kosmyki leciały luźno na jego twarz. Pod oczami zauważyć można było ciemne cienie, a jego skóra, zawsze blada, dzisiejszego dnia była wręcz lekko szarawa. Usta miał spierzchnięte usta, a przy policzku widział malutką ranę.

- Cherry. - Wyszeptał, przytulając go do siebie. - Moje kochanie, co się stało?

No i cóż... Kaoru zamarł słysząc, jak został nazwany. Kochanie odbijało się w jego uszach, powodując nieprzyjemny ścisk w żołądku. Wtulił się mocniej w większe ciało, zatapiając w jego ramionach.

- Mówiłem, że byłem chory. A z dnia na dzień się nie wyleszysz, prawda? - Zaśmiał się krótko. - W każdym razie dzisiaj też czuję się nienajlepszej, ale nie chciałem opuszczać szkoły. - I ciebie, dodał w myślach.

- Biedactwo. Jeśli jutro ci się nie polepszy, masz zostać w domu, rozumiemy się? - Spytał, dotykając rannego policzka chłopaka.

Cherry skinął głową, kładąc ją na barku Joe. Cisza była przyjemna, kojąca, pomimo nabywających uczniów. W pewnym momencie, Kojiro obrucił ich tak, aby Cherry siedział tyłem do niego i zdjął gumkę. Poprawił jego włosy, związując je ciut mocniej.

Objął jego mniejsze ciałko i zatopił nos w różowych kosmykach, które nie pachniały tym szamponem co zwykle. Był to mocniejszy i drażniący odór, wręcz alkoholowy.

Znów sprawił, że siedzieli naprzeciw siebie, patrząc sobie w oczy. Przyjrzał się dokładnie twarzy kochanka, nie widząc ani grama alkoholu w jego krwi. Nie było to zbyt możliwe, bo jednak jego włosy pachniały dość mosno, a podczas rozmowy nie wyczuł nic więcej.

- Co jest? - Spytał zaskoczony Kaoru.

- Dziwnie pachniesz. - Odpowiedział, gładząc jego dłoń.

-Może to dlatego, że rozlałem dzisiaj wódkę. Niezdara ze mnie, jak miałem wychodzić to potrąciłem butelkę, swoim plecakiem i spadła na ziemię. - Wytłumaczył, nie patrząc na niego.

Joe nie skomentował tego, wstając, gdyż zadzwonił dzwonek, świadczący o początku lekcji. Weszli do klasy, siadając blisko siebie, a Cherry oparł się o niego tak, aby nikt nie zauważył.

- A ty co taki niewyraźny? - Spytał Reki, gdy ich dwójka usiadła przed nimi.

Kaoru wzruszył ramionami, czekając, aż zostanie objęty przez Kojiro, który po chwili, reką dotknął jego tali i przysunął do siebie.

Cherry uśmiechnął się na ten ruch, bo uwielbiał, gdy Joe był co dla niego opiekuńczy, ale jednocześnie pokazywał, że nikt nie ma oprawa go dotknąć, bez zgody.

Minuty mijały, a starszy czuł coraz większy ból głowy, przez co nie był w stanie się skupić. Kojiro spojrzał na niego, jak opiera się o ławkę i niemal zasypia.

- Wszystko dobrze? - Spytał szeptem, gładząc jego bok.

- Tak, trochę zmęczony jestem, to wszystko. - Posłał mu niewyraźny uśmiech.

Between us // MatchaBlossomWhere stories live. Discover now