~46~

507 37 7
                                    

Dwóch nastolatków wyszło właśnie przed dom, aby pożegnać rodziców młodszego. Joe podał dłoń ojcu, życząc miłej podróży, a w tym czasie pani Nanjo przytuliła Kaoru, który niezdarnie odwzajemnił ten czyn.

Po chwili spoglądali na odjeżdżający samochód, wchodząc do domu. Weszli do pokoju Joe, gdzie młodszy padł na łóżko, obracając się w stronę Cherry'ego, siedzącego przy ścianie.

- Jesteśmy sami, możesz powiedzieć to co miałeś. - Uśmiechnął się zachęcająco, przybliżając i wtulając policzek w jego udo.

- No, więc pamiętasz jak mówiłem, że akurat Tadashi mnie spotkał? Uh, poczekaj, muszę to przemyśleć, jak ci o tym powiedzieć. - Mruknął, przegryzając wargę.

- Jesteś kochany. Nie przejmuj się, tylko mów, przecież nic się nie stanie, to tylko ja. - Pogłaskał go po brzuchu, wpatrując w piękne, złote oczy.

- W pewnym sensie uciekłem z domu. Ostatnią noc spędziłem u Tadi'ego, bo... - Zawahał się. - Boże, ja nie potrafię, jestem beznadziejny.

Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku, jednak nie dotarła do brody, gdyż Kojiro, starł ją palcem. Lekko zakłopotany, pocałował delikatne usta kochanka, patrząc na niego z miłością.

- Spokojnie, jesteś cudowny. - Dotknął swoimi ustami skroń starszego, gładząc jego dłoń kciukiem. - Nie bój się, chcę być przy tobie, patrząc jak się uśmiechasz i cieszysz, ale również w tych gorszych momentach, więc się przyzwyczaj, bo będzie więcej zwierzania się.

Kaoru uśmiechnął się na te słowa, jednak zaraz spoważniał. Wziął głęboki oddech, zaczynając mówić:

- Okej, uciekłem, bo ojciec zaprosił kolegów. Niby normalne, ale tym razem jeden z nich... Dotykał mnie. - Wyszeptał, patrząc na reakcje młodszego. - Joe, on mnie pocałował tymi obleśnymi ustami, dotykał i jego palec...

- Boże kochany, Wisienko. - Wziął go w swoje ramiona, otaczając ciepłem i miłością. - Czy zrobił coś więcej? Hej, odpowiedź.

- Bałem się. Tak bardzo się bałem. - Zaczął łkać, mocniej zaciskając piąstki na jego koszulce. - Wszedł, gdy spałem. Podszedł i zaczął mnie dotykać, później zrobił to. - Wskazał delikatną malinkę, która na szczęście nie była jakoś bardzo widoczna. - Na koniec posunął się dalej, ale nie doszło do niczego, oprócz tego palca. Ja nie chciałem, uwierz mi, proszę, nie każ mi tak wracać, nie chciałem być niewierny. - Załamał się, nie mogąc powstrzymać łez, które na nowo zaczęły moczyć szarą koszulkę.

- Ciii, już jest dobrze. Jestem tu i co ty mówisz. Nie oddam cię, choćbyś popełnił najgorszy czyn do jakiego jesteś zdolny. Zresztą, to nie jest twoja wina, możesz to zgłosić, policja się tym zajmie. Proszę, nie płacz, albo, jeśli czujesz się trochę lepiej, wyplącze się, kochanie. - Kojiro gładził jego plecy, starając się pohamować.

Miał ochotę znaleźć osobę, która zrobiła to jego chłopakowi i sprawić, aby błagał o litość, aby w ostateczności gnił w więzieniu. Pragnął jedynie, aby jego Kaoru był bezpieczny i zawsze uśmiechnięty, czy to tak dużo?

- Nie masz do mnie urazy? On mnie tam dotykał, tam gdzie tylko ty masz prawo. Tego dnia, gdy pierwszy raz się kochaliśmy, Kojiro, czujem się naprawdę cudownie, jakby ci na mnie zależało, ale pozwoliłem, aby obcy typ mnie m-macał. - Odsunął się, spoglądając w oczy młodszego. - Jestem obrzydliwy. Nawet nie potrafię nie robić sobie krzywdy.

- Krzywdy? Kaoru, co zrobiłeś, Wisienko? - Nie zważając na wcześniejsze słowa, przytulił go do siebie, jak najmocniej potrafił.

Brzydzić się go? Nigdy.

Between us // MatchaBlossomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz