~45~

510 44 30
                                    

Udało się go napisać na dzisiaj...

_______________________________________

- Jezu, Adam, pospiesz się, na litość boską. - Mruknął Kojiro, stojąc przy ciemnowłosym, który od piętnastu minut składał zamówienie. - I weź mi też jeden rosół.

Ainosuke popatrzył na niego marszcząc brwi, jednak nie odezwał się. Poprosił jeszcze dodatkową zupę, po czym usiedli przy stoliku, czekając na zamówienie.

Starszy przepatrywał telefon, widząc wiadomość od matki, która pisała, że nie będzie jej w domu, bo idzie na kolację służbową. Uśmiechnął się na myśl, że spędzi ten wieczór ze swoim chłopakiem.

Joe, który siedział naprzeciw niego, wystukiwał palcami rytm na blacie stolika, denerwując się, jaki powód mógł mieć jego kochanek. Jeszcze wczorajszego dnia wszystko było dobrze, nie mógł się tak nagle rozchorować.

Myśli obu chłopaków przerwała brunetka, która zawołała ich po zamówienie. Podała im wszystko, życząc smacznego. Adam wziął siatkę i razem skierowali się do wyjścia. Przeszli przez kilka uliczek, nie odzywając się do siebie ani słowem, gdyż nie czuli takiej potrzeby.

Dzisiejszy dzień w końcu stał się cieplejszy. Pomimo tego, że był już maj, na zewnątrz wciąż panowała zimna atmosfera, ale powoli się ogrzewała.

Chłopcy zatrzymali się przy oświetlonym, przez delikatne promienie słońca, budynkiem. Weszli po schodach, a Joe zadzwonił dzwonkiem. Drzwi się uchyliły i stanął w nich uśmiechnięty Tadashi. Chłopak zaprosił ich do środka, gdzie stanął na palcach i pocałował policzek Adama.

Kojiro wszedł dalej, gdy zobaczył znajomą sylwetkę. Podbiegł do niego, podnosząc i okręcając wokół własnej osi. Ucałował jego czoło, przytulając mocno drobne ciało.

- Tak bardzo się martwiłem. Nie rób tak więcej, proszę. - Powiedział, odsuwając się. - Kupiłem ci rosołek.

- Ja płaciłem, wice teoretycznie to ja go kupiłem. - Wtrącił Ainosuke, obejmując ramieniem najmłodszego.

- Cicho.

Wszyscy udali się do kuchni, gdzie Adam zabrał Tadashi'ego na swoje kolana, gładząc jego bok. Wyciągnął jedną porcję rosołu, która była jeszcze ciepła i ją otworzył. Wziął łyżkę, nabierając odrobinę, dmuchając na nią, na co dostał chichot młodszego. Ciemnowłosy otworzył buzię, gdzie wylądowała łyżka wraz z zupą. Uśmiechnął się na ciepły smak, który był naprawdę pyszny.

Kojiro zaś podał drugą porcję Kaoru, który skinieniem głowy podziękował i zaczął jeść. Joe gładził jego udo, co jakiś czas dostając łyżkę, samemu podjadając.

- Bałem się, że coś zrobiłem i dlatego nie odbierałeś. - Przyznał po chwili, biorąc w dłoń kawałek kosmyka, którym zaczął się bawić.

- Głupek.

🌸🍵🌸

Kaoru brał do ręki ostatnie pudło, chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce. Kojarzyło mu się tylko z jego dotykiem. Wyszedł na korytarz, gdzie czekał już Kojiro, przyglądając się jego mieszkaniu. No tak, on był tutaj po raz pierwszy.

- No, więc to już wszystko? Nie miałeś dużo rzeczy. - Powiedział, gdy wyszli na zewnątrz.

Stała tam już taksówka, w której zapakowane zostały, pozostałe pudła.
Usiedli obok siebie, tak, że Cherry mógł spokojnie wtulić się w ciepłe ramiona. To już koniec. Nie będzie już musiał znosić humorków ojca. Będzie inaczej. Lepiej. Taką miał nadzieję, widząc uśmiechniętego Joe.

Between us // MatchaBlossomWhere stories live. Discover now