~60~

383 35 2
                                    

Kaoru i Kojiro wyczekiwali dzwonka, który oznaczał koniec lekcji. Alex napisał, iż jest już pod szkołą, więc gdy tylko biologia dobiegnie końca, wyjdą, zmierzając do sali matematycznej, gdzi również uda się różowo włosy.

Tak jak się spodziewali, po niecałych dwóch minutach, mogli wyjść z pomieszczenia. Skierowali się do matematyka. Gdy mieli wychodzić za zakrętu, Kojiro zatrzymał się, ciągnąć za sobą Kaoru i spoglądając zza ściany.

- Co ty...

- Cicho. - Uciszył go dłonią. - Popatrz tam.

Cherry wychylił się lekko, już rozumiejąc o co chodziło młodszemu. Przed salą matematyczną, stali bowiem, Alex i matematyk, dyskutujący o czymś. Ich konwersacja była dość ciekawa. Daiki opierał się o parapet, przytakując z poważnym wyrazem twarzy, zaś student zawzięcie coś tłumaczył.

Kaoru chciał się odezwać, jednak zamknął usta, widząc jak młodszy atakuje nauczyciela. Wbił się gwałtownie w usta starszego, na środku szkolnego korytarza. Kojiro widząc to, odsunął się, siadając na ziemi.

- To... - Mruknął zielonka. - Nie o to mi chodziło.

- Czekaj, coś się zaczyna dziać. - Powiedział Cherry, patrząc na dwójkę.

Daiki odsunął się od młodszego, rozglądając w około, a następnie chwycił jego ramię i wszedł do klasy. Zamknął jeszcze drzwi na klucz, patrząc, jak Alex podchodzi do niego i znów wbija się w pełne usta chłopaka, przez co klucz spadł na ziemię.

Starszy nie protestował. Objął talię różowowłosego, przyciągając go bliżej. Tylko dla siebie. Zatopili się w wzajemnie okazywanej sobie przyjemności, która sprawiała, że wariowali. Alex mruknął, czując jak duża dłoń wędruje po jego plecach w dół, zatrzymując się przed pośladkiem.

Daiki uśmiechnął się, gdy młodszy pchnął go lekko w stronę biurka. Obrócili się, sprawiając, że to ciężarny siedział na meblu, a pomiędzy jego nogami stał drugi chłopak.

- Co cię do mnie sprowadza? - Spytał, głaskając jego udo.

- Miałem przyjść to jestem. - Zaśmiał się, całując jego obojczyk. - Mam sprawę. - Wyszeptał, a następnie zrobił malinkę.

- Słucham, słoneczko. - Starszy zaśmiał się, znów łącząc swoje usta.

- No już, przestań. Kenji będzie zły, a w domu zrobimy to razem. Wszyscy. - Oddech Alex'a musnął ucho nauczyciela, który jedynie skinął głową, odsuwając się. - Więc wracając do powodu mojej wizyty. Daj Kojiro lepszą ocenę.

- Alex, nie mogę tak. Dobrze o tym wiesz. - Westchnął, opadając na krzesło obok. - Już zdążył ci się poskarżyć?

- Może. - Wzruszył ramionami. - Ale daj mu chociaż poprawić. Proszę.

Daiki zmieszał się. Spoglądał na chłopaka z miłością, lecz nie powie in dawać szans innym tylko ze względu, iż dana osoba jest jego przyjacielem.

- Niech będzie, muszę tylko ich później znaleźć. - Powiedział.

Wstał z krzesła i podszedł do drzwi, gdzie leżał klucz, a następnie otworzył je na oścież. Do pomieszczenia wpadł Kojiro i to w dosłownym znaczeniu tego słowa. Leżał przed matematykiem, a Cherry starał się powstrzymać śmiech.

- Dzień dobry. - Mruknął nerwowo, podnosząc się.

Daiki zmarszczył brwi, nie spodziewając się takiego zwrotu akcji. Joe uśmiechał się szeroko, niekoniecznie szczerze, więc matematyk jedynie westchnął, rozumiejąc co się stało.

- Jutro, siódma dwadzieścia, poprawa kartkówki. Dostałeś plus jeden, więc zapraszam. - Odezwał się, wychodząc na korytarz. - Alex, idziesz?

Wspomniany chłopak mruknął coś do siebie, zeskakując z biurka, a następnie omijając dwójkę uczniów, mrugając do nich okiem, po czym zniknął za ścianą.

🌸🍵🌸

Kojiro przebudził się, czując niesamowity gorąc. Wczorajszego wieczoru uczył się do poprawy wraz z Kaoru który mu pomagał. To była pierwsza myśl, na jaką zwrócił uwagę.

Chcąc się obrócić, aby sprawdzić godzinę, jednak gdy poczuł ciężar przy swoim boku, więc powrócił do poprzedniej pozycji. Delikatnie odsunął od siebie Kaoru, który był niesamowicie ciepły, co oznaczało, że ten gorąc bił od niego.

Zmęczenie znikło, a zastąpiło je zmartwienie. Zapalił malutką lampkę przy łóżku, gdyż w pomieszczeniu panował półmrok. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to wypieki na twarzy starszego. Przyłożyć dłoń do jego czoła, chcąc sprawdzić temperaturę, jednak chłopak zaczął się wybudzać.

Cherry otworzył powieki, zostawiając je na wpół przymknięte. Przykrył się szczelniej kołdrą, czując zimne powietrze i chciał objąć Joe, lecz nie było go obok. Podniósł się, zauważając młodszego.

- Kaoru. - Kojiro podniósł dłoń, układając ją na czole starszego. - Rozchorowałeś się. No pięknie i co ja mam teraz zrobić.

Cherry potrząsnął jedynie głową, przysuwając się bliżej ciepłego ciała i opierając o nie.

- Zimno, Joe. - Wyszeptał, a jego głos był dziwnie zachrypnięty.

Młodszy objął go, zastanawiając się, co powinien najpierw zrobić.

- Poczekaj, zrobię ci ciepłą herbatkę i przyniosę leki. - Wstał z łóżka, kładąc tym samym Kaoru na środku i szczelnie okrywając. - Zaraz wrócę, wisienko.

Nie odpowiedział, co Kojiro uznał za zgodę. Szybko zszedł na dół, po stawiając wodę w czajniku i wyciągając kubek. W tym czasie, gdy czekał na, aż woda się za gotuje, wziął pudełko z lekami, szukając czegoś na gorączkę.

Wrzątek był gotowy, więc wlał go do kolorowego kubka, czekając, aż herbata się zaparzy. Następnie wlał soku, dodał cytryny i wymieszał, wracając na górę. Starszy obudził się. Leżał skulony, patrząc zmęczonym wzrokiem na chłopaka.

- Proszę, zażyj to. - Podał mu dwie kapsułki, które po chwili wylądowały w ustach Kaoru.

Połknął je, bez przepijania i położył na boku. Czuł się źle, to pewnie, choć wczoraj również nie był w pełni zdrów, lecz to zignorował. Kojiro pogłaskał jego włosy, które były zlepione od potu, ze zmartwioną miną.

- Wypij herbatkę, rozgrzeje cię. - Uśmiechnął się słabo. - Kaoru, proszę.

Cherry znów się podniósł i z westchnieniem upił pół napoju. Ciepły płyn przyjemnie drażnił jego przełyk, a na jego ustach pojawił się mały uśmiech.

Odłożył kubek na półkę przy łóżku, robiąc tym samym miejsce dla wyższego, który ułożył się obok i przymknął oczy. Kaoru jedynie wcisnął się pod jego rękę i otulił ciepłem kochanka.

- Nie idziesz do szkoły? - Spytał, przypominając sobie, że Kojiro ma poprawie. - Matematyka, uczyłeś się.

- Pójdę. Jest dopiero piąta, jeszcze mam czas. - Obejmując mocniej. - Ale myślę czy nie zostać z tobą.

- Nie, jest dobrze, to tylko przeziębienie. - Mruknął Kaoru, od kaszlując.

- Wisienko, ty ledwo żyjesz. - Uśmiechnął się czule. - Jesteś dla mnie ważny i staram się pomóc.

- Jesteś pomocy, Joe. Naprawdę, nie jest tak źle. Dam radę. Idź do szkoły, zdaj matematykę, a ostatnie trzy lekcje to wf i religia, więc możesz wrócić. - Wyszeptał na wpół śpiąc.

Poruszył się jeszcze, czując niedosyt ciepła. Kaoru znów się podniósł, patrząc złowrogo na za dużą koszulkę Kojiro, który oddychał spokojnie. Nie zastanawiając się, podniósł ją lekko do góry, wchodząc pod nią. Leżał teraz na Joe, pieniędzy nim, a materiałem koszulki. W końcu czuł ciepło. Wtulił policzek w pierś młodszego, wsłuchując się w biecie jego serca.

- Co ja z tobą mam. - Zaśmiał się, całując jego główkę. - Kocham cię.

- Wiem. - Wypowiedział Cherry, tuż przez zaśnięciem.

Between us // MatchaBlossomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz