Trzy, wewnętrzny spokój

19K 541 415
                                    

𝐑𝐮𝐛𝐲

Do mojego pokoju wszedł Jacob. Zaniepokojona jego obecnością odsunęłam się od drzwi, zaciskając usta w wąską linię.

– Usiądziemy? – Zaproponował, wskazując na niepościelone łóżko.

Odreagowując kumulujący się we mnie stres poprzez skubanie skórek paznokci, usiadłam obok mężczyzny, przygotowując się na surową reprymendę.

– Wiem, że jest ci niewiarygodnie ciężko – zaczął, mówiąc wyjątkowo spokojnie.– Przeżyłaś naprawdę wiele jak na swój wiek... Nie chciałbym, abyś czuła się tutaj jak wyrzutek. Pamiętaj, że odkąd przekroczyłaś próg tego domu, stałaś się jego częścią. Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie będę w stanie zastąpić ci ojca, lecz zrobię wszystko, co w mojej mocy, abyś czuła się tutaj bezpiecznie.

Słysząc, w jak delikatny sposób do mnie pochodzi, odczuwalne przeze mnie wyrzuty sumienia znacznie się nasiliły.

– Jacob... – To był ten moment. Moment, w którym musiałam się ponieść wszelkie konsekwencje.– To ja rozbiłam wazę, nie on. Nie zrobiłam tego celowo, to był przypadek. Naprawdę. On...

– Nie zaprzątaj sobie tym głowy – wtrącił, uśmiechając się dla dodania mi otuchy.– Przecież to tylko waza.

Stres stopniowo zaczął opuszczać moje ciało. Odrobinę jednak zdziwiło mnie podejście mężczyzny do całego zajścia, być może niepotrzebnie, ponieważ jego reakcja działała na moją korzyść. Jednak sposób, w jaki podszedł do tego, był dziwny. Przecież zniszczyłam naprawdę drogie naczynie, a on to zignorował, puszczając w zapomnienie.

– Napisałaś już czego potrzebujesz? – Zmienił temat, odbiegając od roztrzaskanej wazy.

– Zaraz się za to zabiorę.

– Pamiętaj, żeby się nie ograniczać. Zapisuj co przyjdzie ci do głowy, a kiedy już skończysz, zejdź do salonu. Pojedziemy do galerii.

– Yhm. W porządku.

Chwilę po wyjściu mężczyzny, zabrałam się za sporządzanie listy. Co nie było takie łatwe, iż wzięłam to zadanie na poważnie, rozważając czy dane rzeczy będą mi potrzebne. Nie chciałam naciągać Jacoba na wydawanie sporych sum pieniędzy, dlatego każdy z podpunktów analizowałam wiele razy.

Odblokowałam telefon, pisząc w jego notatkach najbardziej skromną listę, jaka przyszła mi do głowy. Napisałam o rzeczach typowo higienicznych, takich jak szczoteczka do zębów, czy najpotrzebniejsze kosmetyki. Po czym przebrałam piżamę na czarne spodnie dresowe oraz luźną zapinaną bluzę, tego samego koloru. Rozczesałam włosy, związując je w niedbałego kucyka i gotowa do wyjścia, zeszłam na dół, po drodze do salonu mijając blondyna, biegnącego do kuchni.

Również do niej weszłam, zastając Jacoba rozmawiającego przez telefon. Nie musiałam długo czekać na zakończenie prowadzonej przez niego rozmowy. Ponieważ ojczym mnie zauważając pożegnał się z rozmówcą, przerywając połączenie.

– Potrzebują mnie w pracy. Niestety nie dam rady z tobą pojechać – westchnął.– Luke, podejdź tutaj – polecił, gdy blondyn zalewał torebkę herbaty wrzątkiem.– Zabierz proszę Ruby do galerii.

– Mam już plany – odparł niemal od razu.

– To je odwołasz.

– Mam wszystko czego potrzebuję - wtrąciłam się nie chcąc, żeby ktoś jechał ze mną z przymusu.– To może poczekać.

– Nie, nie może. Luke, zbieraj się. Już - rozkazał, dając nacisk na ostatnie słowo.

– Choć za mną – powiedział od niechcenia Luke.

We don't want to be savedWhere stories live. Discover now