Siedem, uspokajająca melisa

8.6K 257 343
                                    

Na wszelki wypadek zamknęłam drzwi za brunetem, przekręcając w nich klucz maksymalną ilość razy. Luke mógł czaić się gdzieś w pobliżu i czekać aż tylko Nate wyjdzie z mieszkania, aby mnie dopaść. Po nim mogłam spodziewać się dosłownie wszystkiego, począwszy od dokończenia swoich poczynań, do najbardziej brunatnego w świecie morderstwa.

Co jakiś czas podchodziłam do ciemno drewnianych drzwi i zerkałam przez wizjer, chcąc się upewnić, że na pewno nikt pod nimi nie stoi.

Paranoja, tak mogłam nazwać mój wyolbrzymiony strach przed tym człowiekiem. Oprócz upewniania się, że nikt nie stoi po drugiej stronie drzwi, wyglądałam też przez okna. Oczywiście robiąc to ukrywałam się za zasłoną, aby nikt mnie nie zauważył. Czujnie obserwowałam ulicę i przechodniów szukając wśród nich mojego przyrodniego brata.

Nie mogłam skupić się na niczym innym niż dzisiejszej wizycie Luke'a w obecności policjantów. Zastanowiło mnie, dlaczego ich tutaj przyprowadził. Wydawało mi się, że chciał zostawić wydarzenia w hotelu pomiędzy naszą dwójką.

Na pewno nie powiedziałby policjantom o zaistniałej tam sytuacji, wtedy mogliby go zamknąć. Choć, im więcej o tym myślałam, to zaczynałam podważać wersje tego, że mógłby trafić do więzienia. Jacob nigdy by do tego nie dopuścił, Luke był jego jedynym synem i nie uwierzyłby w moje oskarżenia.

Poza tym mój ojczym nie należał do biednych osób. Miał on ogromne wpływy i sporo pieniędzy dzięki, którym uchroniłby blondyna przed wszelkimi konsekwencjami.

Byłam świadoma, że moja wersja wydarzeń w niczym nie pomoże. Chłopak podając fałszywe zeznania zrobił ze mnie kryminalistkę. Luke nie da sobie tak łatwo udowodnić kłamstwa, będzie szedł po trupach, aby postawić na swoim.

Dlatego czułam, że utknęłam w labiryncie bez wyjścia. Każdy mój wybór teraz był bez sensu. Luke jakimś cudem wiedział, że ukrywam się w tym mieszkaniu, z każdym przemijającym dniem tutaj spędzonym coraz bardziej narażałam osoby pomagające mi na konfrontację z policją. Ucieczka z miasta nie wchodziła w grę. Moje zaginięcie zostało strasznie nagłośnione, pisano o mnie w gazetach, a wiadomości kilka razy o nim przypominały ukazując moje zdjęcia.

Jedyne co mogłam zrobić to zniknąć, wtedy nikogo na nic bym nie narażała i nie trafiłabym w ręce na pokaz martwiącego się o mnie Luke'a.

Za każdym razem jak podsuwałam sobie ten pomysł, to od razu go odrzucałam. Kilka lat przed rozwodem rodziców, kiedy ich kłótnie stały się dla mnie rutyną, internet uświadomił mnie o istnieniu czegoś takiego jak samobójstwo. Jako jedenastoletnie dziecko nie wyobrażałam sobie dokonać czegoś takiego, chodź niejednokrotnie chodziło mi to po głowie.

Pierwszy raz rozważyłam tą opcję w dniu moich czternastych urodzin. Kiedy to koleżanki powiedziały, że nie zagoszczą na moich urodzinach ze względu na mojego ojca. Ich matki bały się puścić je do mnie do domu twierdząc, że mój ojciec mógłby zrobić im krzywdę, podobną do tej, którą chciał zrobić mi Luke. Ponieważ uważały, że pod wpływem alkoholu nie będzie umiał nad sobą zapanować. Pokłóciłam się z rodzicami w trakcie kłótni wypłynęło z ust matki o kilka słów za dużo. Zasmucona wieściami o rozwodzie rodziców, uciekłam do swojego pokoju. Ale nie poddałam się swoim myślom. Wtedy światełkiem w tunelu okazała się wizja nowego życia u boku ojca, który obiecał wyjść ze swoich nałogów. Teraz pomoc miała nie nadejść. Ojca już nie miałam, a matka mogłaby nie stanąć po mojej stronie.

Przekręciłam zamek w drzwiach wychodząc na klatkę schodową. Pomału pięłam się po schodach zauważając przez małe okno, że na dworze panuje śnieżyca. Nie obchodziło mnie to, nie miałam zamiaru przekładać tego co chciałam zrobić ze względu na pogodę.

We don't want to be savedWhere stories live. Discover now