Szesnaście, ,,To co idealne nie może trwać wiecznie''

8.4K 228 775
                                    

Skupiłam wzrok na jego brzuchu nie dowierzając własnym oczom. Zasłaniając dłonią usta, podeszłam do bruneta. Blizny różniły się kolorem od naturalnego odcienia jego skóry. Większość z nich była wygojona, ale dwie największe musiały być zrobione niedawno.

- O mój Boże - wyszeptałam, opuszkami palców przejeżdżając po przypaleniach.

Poczułam jak spiął się na mój dotyk, lecz nie zatrzymał mojej dłoni. Pozwolił mi na dotykanie swoich blizn.

Próbowałam nie płakać, próbowałam zachować zimną krew. Jednakże widok czegoś takiego mało kogo nie byłby w stanie doprowadzić do płaczu. Kiedy zauważył spływające po moich policzkach łzy, otarł je obydwoma dłońmi, mówiąc:

- Nie pokazałem ci tego, żebyś się teraz nade mną użalała - próbował powiedzieć to w formie dodania mi otuchy, zakańczając swoje słowa trzysekundowym lekkim uśmiechem.

Szok jaki przepełniał moje ciało w tej chwili był znacznie większy niż ten wczorajszy. Wtedy jeszcze mogłam wmawiać sobie, że to wszystko wymyśliłam. A teraz, gdy widziałam blizny stanowiące dowód moich podejrzeń nie potrafiłam uwierzyć w obraz przede mną.

- Robiłeś to przez śmierć Isabelle?

- Robiłem to przez wzgląd na wiele rzeczy, o których nie chciałabyś wiedzieć.

Brunet zabrał moją rękę ze swojego brzucha, uchwycając ją w swoją. Wolną dłonią odgarnął kosmyk moich włosów za ucho. Czując opuszki jego palców na twarzy przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Przerwał uścisk naszych dłoni, aby móc chwycić nią mój podbródek. Przejechał kciukiem po moich wargach, swoim gestem powodując przyjemne uczucie w podbrzuszu, które z każdą sekundą nasilało się coraz bardziej. Zamknęłam oczy, czując jego usta na moich.

Nasze zachowanie było czystą głupotą. Każdy bardziej intymny dla któregoś z nas moment sprowadzaliśmy do zbliżenia, jakbyśmy w ten sposób chcieli uniknąć rozmowy. Wydawało mi się, że jest to spowodowane naszą przeszłością, nigdy nie byliśmy przyzwyczajeni do opowiadania innym o swoich uczuciach, co za tym idzie nie potrafiliśmy przeprowadzać dotyczących ich rozmów, dlatego wszystko zastępowaliśmy czynami.

Nie przerywając pocałunku podniósł mnie pozwalając, abym oplotła nogami jego biodra. Wplątałam palce w niewiarygodnie miękkie włosy chłopaka przyciągając go bliżej siebie.

Brunet usiadł na łóżku sprawiając, że siedziałam na nim okrakiem. Przerwał pocałunek pozwalając nam zaczerpnąć powietrza. Nie powrócił do moich warg jak z początku myślałam. Zamiast nich wybrał szyję, na której zaczął składać leniwe pocałunki, w niektórych miejscach pozostawiając malinki.

- Nate? - Słysząc swoje imię natychmiast przestał.- Czy po wszystkim znowu będziesz mnie ignorował?

Zawsze tak robił. Obawiałam się, że tym razem może być podobnie. Ja oddam mu się w całości, a on na następny dzień zapomni o moim istnieniu.

- Nie - wyszeptał tuż przy mojej skórze owiewajac ją ciepłym oddechem.

Tak bardzo chciałam w to uwierzyć. W tym momencie mógł mówić do mnie największe kłamstwa twierdząc, że są prawdą i bym w nie uwierzyła.

Postanowiłam przejąć inicjatywę. Przysunęłam się najbliżej jak potrafiłam rozpoczynając tworzenie malinek na szyi chłopaka. Nigdy tego nie robiłam, dlatego szło mi to dość nieudolnie. W międzyczasie dłoń Nate'a powędrowała niżej do paska pożyczonego szlafroka.

- Mogę cię dotknąć? - Zapytał czekając na moją zgodę, zanim pociągnie za jeden z końców, by rozwiązać kokardkę.

- T-tak - zająkałam się wypuszczając ustami powietrze, które nawet nie wiedziałam, że wstrzymywałam.

We don't want to be savedWhere stories live. Discover now